Oswajanie Julka z górami zaczęliśmy od Beskidu Sądeckiego – idealnego miejsca na rodzinne wypady z kilkuletnimi szkrabami.
Zamieszkaliśmy w miejscowości Rytro nad Popradem – jak się okazało, dobrej bazie wypadowej w ciekawe miejsca tego zakątka Polski. To cicha, spokojna wioska, która budzi się do życia wraz z pierwszym śniegiem, gdy docierają do niej narciarze (od 4 lat funkcjonuje tu sztuczny stok Ryterski Raj).
Starszym dzieciakom można pokazać ruiny tutejszego zamku z XIII w., usytuowanego na górze – zwiedzanie jest bezpłatne, trzeba jednak wziąć pod uwagę trudy wspinaczki. A jeśli zapragną większej dawki emocji, czeka na nich Ablandia – ryterski Park Linowy, przepięknie położony w bezpośrednim sąsiedztwie Popradzkiego Parku Krajoznawczego.
Na uzależnionych od adrenaliny czeka 7 tras o różnym stopniu trudności, w tym trasa „Maluch” dla brzdąców powyżej 3. roku życia, kochających domki na drzewach:) Ceny biletów wahają się od 19 zł do 29 zł. Nie trzeba się martwić o auto (jest parking), ani o pusty brzuch – na miejscu można popróbować grillowanych pyszności i innych dań barowych.
Przyjeżdżając w Beskidy nie planowaliśmy wielu wycieczek, bo nie chcieliśmy zbombardować synka zbyt wielką liczbą atrakcji. Ale grzechem byłoby nie zabrać go do Krynicy Górskiej – w końcu klejnotu na mapie naszych rodzimych uzdrowisk. Zaliczanie pijalni wód z małym dzieckiem to akurat nie najlepszy pomysł, bo maluch nie skorzysta z bogatej oferty tutejszych wód leczniczych (nie wolno ich podawać dzieciom ), a rodzic, ganiając za dzieckiem po krynickim parku, nie wysączy ze spokojem cudownego napoju;)
Warto jednak zaopatrzyć się w butelkowaną „Słotwinkę”, która uleczy skołatane nerwy, i zabrać malucha na przejażdżkę koleją linowo-terenową na Górę Parkową (732 m n. p. m.). Za 10 zł (cena biletu normalnego w dwie strony) dostarczymy dziecku wrażeń w czasie wjazdu (najbardziej emocjonujący moment to mijanie jadącego z naprzeciwka wagonika) i kiedy dotrzemy do celu. Bo na szczycie zamontowano gigantyczną zjeżdżalnię – tzw. Rajskie Ślizgawki, której nikt nie jest w stanie się oprzeć.
Jest tu nawet trasa dla maluszka – rodzic dostaje ogromny filcowy „kapeć”, w który wchodzi razem z dzieckiem – i zjeżdża z pociechą jak na sankach, ciesząc się niczym kilkulatek. Obok zjeżdżalni stoi drewniana łódź piratów – minitor przeszkód dla najmłodszych, i karczma, w której cała rodzinka zaspokoi głód i pragnienie (ceny przystępne, bardzo duży wybór dań).
Jeśli dziecko ma jeszcze siły po szaleństwach na Górze Parkowej , można przejść się krynickim deptakiem, gdzie – co kilka metrów – cieszą oko przepiękne kwiatowo-roślinne konstrukcje w formie bajkowych postaci i przedmiotów. Do niektórych trudno się dopchać, bo każdy turysta chce pamiątkowe zdjęcie z gigantyczną ropuchą czy zadumaną sową.
Podobne artystyczne klomby znajdziemy w Nowym Sączu – najbardziej malownicze są kolorowe parasole na rynku . Samo miasto jest oczywiście warte odwiedzenia – cieszy oko piękna zabudowa na rynku, kuszą przytulne kafejki, zachęcają do włóczęgi wąskie, urokliwe uliczki. Ale dziecko lepiej zabrać do Sądeckiego Parku Etnograficznego, gdzie na ponad 20-hektarowym obszarze zgromadzono kilkadziesiąt obiektów ukazujących życie codzienne, tradycję i kulturę dawnych mieszkańców Sądecczyzny. Nie dość, że maluch pooddycha świeżym, górskim powietrzem, to przy okazji dostanie lekcję historii w niezwykle atrakcyjnej oprawie. Warto przyjechać tu w sobotę – wtedy wstęp jest bezpłatny.
Wycieczka do nowosądeckiego skansenu ucieszy nawet dwu-trzylatków – nasz synek był zafascynowany XIX-wiecznymi narzędziami, które zobaczył w kuźni czy olejarni . Ale prawdziwym hitem okazały się wozy strażackie prezentowane po drugiej stronie skansenu, w Miasteczku Galicyjskim. Mamy wszystkich miłośników Strażaka Sama muszą z góry obmyślić plan awaryjny, gdyby synek kategorycznie odmówił opuszczenia budynku;)
Aby obejrzeć wszystkie zgromadzone tu skarby, trzeba poświęcić kilka wakacyjnych godzin. Warto jednak zabrać jakąś przekąskę dla malucha – na miejscu jest co prawda karczma, ale w menu znajdują się typowe barowe pozycje (fasolka po bretońsku, flaki, pizza, bigos) – dobre dla dorosłego, jako przekąska pod kufel piwa:)
Beskid Sądecki to oczywiście nie tylko Krynica i Nowy Sącz – główną atrakcją regionu jest Poprad, który na odcinku pomiędzy Piwniczną a Muszyną tworzy liczne zakola i jest doskonałym miejscem na rodzinne wypady na łono natury. Jeśli ktoś przyjedzie tu na dłużej, może też skoczyć na słowacką stronę – po nowe wrażenia.
My wrócimy tu niebawem, kiedy Julek trochę podrośnie. Na razie cel został osiągnięty: góry mu się spodobały, a dzięki programowi wędrownemu w wersji „light” – przede wszystkim nie zmęczyły i nie zniechęciły małego turysty;)
Informacje:
Park Linowy Ablandia: http://www.ablandia.pl
Kolej linowo-terenowa w Krynicy Górskiej:
http://krynica.pl/atrakcje/kolejkagp.php
Karczma „U Babci Maliny” na szczycie Parkowej Góry w Krynicy:
http://www.kuchniaubabcimaliny.pl/nowa/
Sądecki Park Etnograficzny: 33-300 Nowy Sącz, ul. B.
Wieniawy-Długoszowskiego 83 b; tel.: (0-18) 441 44 12;
Anna Książek