Dziewczynka trudziła się nad zrobieniem czerwonego szalika na urodziny taty. Czekała ją też tego dnia gra w szachy. Myślała, że w trakcie owych urodzin. Tymczasem niesforny czarny kot o śnieżnobiałym imieniu narobił trochę „wełnianych szkód" a na dodatek czmychnął…
I tak Alicja znalazła się po drugiej stronie lustra. W poszukiwaniu kota faktycznie grała w szachy, sama stając się pionkiem na planszy, ale w tym dziwnym świecie, który wyglądał jak marzenie senne. A może bardzie w poszukiwaniu siebie?! W końcu to, co w snach – chociaż pozbawione kontroli – jest tym, co w nas, często kontrolowane…
Nic w tym świecie nie było oczywiste. Wszystko było wspak. Nawet czas biegł inaczej, nie mówiąc o tym, że mieszkańcy tej dziwnej krainy zupełnie nie przypominali ludzi. Alicja, która bardzo chciała stać się „Kimś" (czyż miała jakiś wybór wobec oczekiwań formułowanych wciąż wobec niej przez najbliższych?) wcale się nie przestraszyła. To osóbka o całkiem zdecydowanym charakterze! Pokusiła się o uczestnictwo w tej zaskakującej grze, by szukając kota, przemierzać szachowe pola i na końcu zdać egzamin i zostać królową!
Tymczasem czekało ją wiele przygód, wiele dziwnych „osobistości" lub może „osobliwości" (między innymi Królowa Biała, Królowa Czerwona, Królowie, Rycerz, Kwiaty, Zwierzęta) wiodło ją przez gąszcz rozważań, mądrości, filozoficznych pogaduszek – pozornie tylko absurdalnych, jak ich świat. Te „osobistości" – groteskowe, irracjonalne, nieziemskie, pozwalające sobie na wszystko – wypełniały umysł nie tylko pogrążonej w śnie Alicji. Obie z córką poczułyśmy się wciągnięte do tego przedziwnego świata. Każda pewnie na inny sposób – ja również w poszukiwaniu znaczeń i odniesień, chociaż jednocześnie faktycznie zaczarowana plastycznością, córka zaintrygowana odgadywaniem kolejno pojawiających się postaci i tym czy Alicja zostanie królową.
Mieszkańcy krainy po drugiej stronie lustra nie mieli w sobie nic do przewidzenia, zaskakiwali swym wyglądem, zachowaniem, radami na życie, przemyśleniami. Skupiali na sobie wzrok widzów przyciągając ich intensywnymi żywymi kolorami, niesamowitym wyglądem, groteskową bogatą scenografią (zwłaszcza kostiumami). Na tle dźwięków, momentami elektryzujących, i owszem. W krasie światła potęgującego wrażenie. Tekst Lewisa, który nie jest wcale łatwym, chociaż wciągającym tu zyskał jeszcze stroną wizualną, wyobraźni niemalże bez granic (jak to w marzeniu sennym).
Niesamowity klimat przedstawienia kusił, by zostać w owym świecie jak najdłużej. Kiedy jednak dzieci ponownie usłyszały, że „już pora, już czas" – wiadomo było na co. Na przebudzenie! Na Alicję czekała rodzinna uroczystość – domownicy i goście (ukryci za plastycznymi maskami) – już na żywo, nie sennie. Szalik jakimś trafem był gotów! Na widzów – jeszcze warsztaty teatralne. Ech, gdyby tak mieć takie wyraziste, intrygujące, nieobliczalne sny! Kolorowe, zaskakujące, dające do myślenia.
Recenzja spektaklu "Alicja po drugiej stronie lustra"Teatr "Maska" w Rzeszowieautor: Lewis Carrollreżyser: Jacek Malinowskimałe Warszawskie Spotkania Teatralne 2011