Przykładem niech tu będzie nasza domowa „budziaba”, która przez kilka miesięcy funkcjonowała jako biedronka i była pierwszym świadomym aż trzysylabowym słowem syna. Gdy synek zaczął właściwie wymawiać nazwę ulubionego owada, okazało się, że reszta domowników nadal używa nazwy budziaba… Oczywiście powtarzanie niewłaściwych form słów używanych przez dzieci jest niepedagogiczne i nie pomaga w nauce mówienia, ale słysząc dane sformułowanie kilkanaście razy dziennie, w sposób naturalny wchodzi ono do naszego słownika. To jak nauka nowego języka w praktyce. Tym językiem jest język… dzidziusiów.
I takiemu właśnie językowi poświęcona jest, pełna uroku, książka Gili gili słówka z ostatniej chwili autorstwa Corinne Dreyfuss oraz Benjamina Chauda znanego ze świetnych ilustracji książeczek dla dzieci, chociażby nieśmiertelnej serii Pamelo.
Bohaterem książki jest Dzidzia (a jakże!), która poznaje codzienne sytuacje i ich najprostsze, często jednosylabowe, nazewnictwo. Jest tu zatem „be” na określanie brudu, „pa pa” przy obrazku wychodzącej z domu mamy, jest „aaa” gdy maluszek idzie spać. Jest „a-kuku”, jest „baba”, „dziadzia” i dźwiękonaśladowcze „brum brum”. Niby nic wyjątkowego, a jednak dla malutkiego czytelnika mogą to być przydatne wskazówki w nauce komunikacji z dorosłymi.
W książce poruszono też sprawy niby zwykłe, a jednak często stanowiące dla nas – dorosłych coś w rodzaju tabu w rozmowach z maluszkiem. Jest więc i siusiak i siusiajka, jest kupa „fuj” i „mniam mnia”” z piersi mamy. Wszystko to wytłumaczone w języku dorosłych i języku Dzidzi (dla każdego coś dobrego!) sprawia wrażenie uroczego słownika.
Mnie za serce chwyciły specyficzne, ale mistrzowskie ilustracje, które są idealnie wyważone między ilością różnych barw, a stonowaniem i czytelnością. Nie rozpraszają, a skupiają uwagę. Jednocześnie nie nudzą spragnionego kolorów malucha. Oglądając te obrazki uśmiechnie się także dorosły. Każda z trzydziestu stron to inna sytuacja ograniczona ilością postaci i przedmiotów tak, aby maluszek łatwo zrozumiał, co się w książce dzieje.
A sama Dzidzia jest przesympatyczna. Zadziorne loczki, rumiane policzki, trochę świński nosek i oczy niczym węgielki sprawiają, że darzymy ją sympatią od pierwszego wejrzenia.
Dzidzia oraz inni bohaterowie książki bardzo wyraźnie pokazują emocje towarzyszące różnym wydarzeniom. Najwięcej jest tu oczywiście radości towarzyszącej dobrej zabawie i bliskości z rodzicami.
Grube kartonowe strony z zaokrąglonymi rogami stanowią gwarancję bezpieczeństwa bez ryzyka „zaczytania” przy pierwszym próbowaniu lektury… buzią. Idealna książka dla maluszków! A i rodzic znudzi się dopiero przy dwudziestym czytaniu. Bo gwarantuję, że ilość czytań pójdzie w „grube” dziesiątki.
Gili gili słówka z ostatniej chwili
Wydawnictwo ZAKAMARKI
Autorzy: Dreyfuss Corinne, Chaud Benjamin – ilustracje
Okładka: twarda
Data wydania: 2019-03-11
Wymiary: 235×145