Akademia tańca
FMH mobile
Teatrzyk Zwierzyniec w wielu odsłonach. Część I

Teatrzyk Zwierzyniec w wielu odsłonach. Część I

Papuga pixabay

Zwierzyniec w wielu odsłonach. Część I
Autor:  Jerzy K. Pawlak

Kolorową “Lady” mnie nazywają-

czy oni do tego prawo mają?

 O! słyszę głosy-mają!mają!

Jestem też słynną gwiazdą w balecie,

no i oczywiście w kabarecie.

 Będę przez czas cały tu na scenie siedziała

 i przed każdą odsłoną mój komentarz dodawała…

 

A oto najsłynniejszy spektakl- “Mysi król”

 i jego wspaniały dwór.

 Mruczek z Milutką w ukłonach pląsają

 i Was kochane dzieci pozdrawiają…

 ******

Szara myszka mała

odwiedzić kota chciała

 i nawet się go nie bała.

 Była grzeczna więc zapukała

 i śmiało z norki wyjrzała.

 Znów śpisz ty bury kocie?-

 wyglądasz jakbyś był po ciężkiej robocie.

 A ja z petycją przybywam

 i ciebie Mruczku wzywam,

 abyśmy w tym domu żyli

 i nawet się zaprzyjaźnili.

 Głośno to wypowiedziała

 i na koniec zapiszczała.

 Mruczek oko otworzył,

 na brzuchu się położył,

 ziewnął leniwie

i przeciągnął się przeraźliwie.

 Kto mi śmie przeszkadzać?

 zamiast mi dogadzać.

 Ten dom to królestwo moje

 i nie możemy królować we dwoje.

 Mruczku, nasz królu wspaniały,

wiemy jakże jesteś doskonały!!!

 Przyszłam, aby złożyć ci gratulacje,

 a potem usłyszysz nasze owacje.

 Mruczek spojrzał zaskoczony

 i dodał nieco speszony-

 skąd przybywasz?

 i jak się nazywasz?

 Jestem twoją królu podwładną

 i mam rodzinę przykładną.

 Zwą mnie Milutka,

 albo Mądrutka.

 Mogę zostać twoją sekretarką,

 lub barmanką.

 Rano będę ci mleczko nalewała,

 ale wcześniej je próbowała,

aby nic nie stało ci się złego,

 bo trzeba strzec króla tak dobrego.

 Mruczek poczuł się zadowolony

 i nieco rozmarzony.

 Łapką do Milutkiej pokiwał

 i przez moment nic się nie odzywał.

 Po chwili wstał,

 grzbiet wyprostował

 i rozglądając się wokoło

 zamiauczał wesoło.

 Podreptał do miseczki,

 ale zamiast mleka były tam jakieś kluseczki.

 Wydał z siebie nutkę złowrogą,

 aż Milutkiej serce zabiło z trwogą.

 Królu! cóż ciebie z równowagi wyprowadziło?

 Co ciebie tak zaskoczyło?

 Ktoś zmienia moje obyczaje

 a to nie przystaje-

ja tu rozkazy wydaję.

Wszystko się zgadza królu wspaniały,

ten pokarm jest doskonały.

Po pierwsze jest zdrowy

 i na rynku nowy.

 Zamówiliśmy go w najlepszej restauracji,

 a dostaliśmy po długiej licytacji.

 Poprawi ci humorek,

 uzdrowi brzuszek i w gardziołku otworek.

Siłę większą od niedźwiedzia będziesz miał

 i nawet lew będzie się ciebie bał.

 Znakomitą kucharkę mamy

 i tobie ją polecamy.

 Skoro tak o mnie dbacie

 i takie zdrowe przysmaki macie,

 to je muszę wypróbować,

 polubić i posmakować.

 Oj! ale tu mięska brakuje,

 to mi nie posmakuje.

 Mięsko niezdrowe jest

 więc trzeba zrobić gest.

 My chcemy króla silnego

 i oczywiście zdrowego.

 Wiesz królu drogi! że teraz demokracja panuje wszędzie

 i bez wyborów nic się nie odbędzie.

 Będę więc jak sobie życzycie

 rządził znakomicie.

Kluseczki z owsianką tylko będę spożywał

 i władzy nie nadużywał.

 Za chwilę przedstawię ci dwór wspaniały,

bądź dla niego wyrozumiały.

 Dworzanie! to król wasz

 i pan nasz.

Z przemocą się więc żegnamy

 i demokratyczne rządy w tym domu wprowadzamy.

 Rasizm obalamy i dobrego króla Mruczka uwielbiamy.

 Niech nam żyje władca wspaniały!

 a z nim mysi ród doskonały!!!

 Już drugi rok król Mruczek rządy sprawuje,

 Milutka sekretarzem stanu została,

zaś mysie wojsko obowiązki obronne wykonuje.

 W domu praworządność powszechna zapanowała

i wszystkich radowała.

 Aż tu nad królestwem czarne chmury się pojawiły

 i coś złego wywróżyły.

 Dwa czarne koty koło domu węszyły

 i wojsko do akcji obronnej pobudziły.

 Aby jednak król spał spokojnie,

 nie myśląc o wojnie,

 postanowili go nie informować

 i sami władzę sprawować.

 A król miał się wspaniale,

 wyglądał doskonale.

Jadał i na zmianę spał,

 a w śnie często powtarzał miauu…

 Młode myszki po jego brzuchu harcowały

 i w ten sposób go masowały.

Pewnego dnia stara babcia co w domu mieszkała

 drzwi wejściowe zamknąć zapomniała.

 Dwa czarne koty do domu wskoczyły

 i młodą mysią armię rozgromiły.

 Król Mruczek został pogryziony

 i z domu wyrzucony.

 Moi kochani! tak w tym świecie się dzieje,

 że zło i przemoc czasami szaleje

 i co dobrem było

 jak u nas, w kącie historii się ukryło.

 Myszki ciągle o odwecie myślały

 i sprzymierzeńców w tej walce szukały.

Właśnie osy w pobliżu domu zamieszkały

i sprytne myszki to wykorzystały.

 Myszki z osami czarne koty przepędziły

 i królowi Mruczkowi rządy przywróciły.

 W ten sposób mysi i osi ród,

 pełen cnót-

 tron Mruczkowi oddały

i na jego cześć hymny śpiewały.

 Król Mruczek inspekcję armii organizuje,

 bo do niej zarówno mysie jak i osie

 szwadrony powołuje.

 Mysie szwadrony piechotę reprezentują,

 a osie w powietrzu galopują.

Część os w Wojskowej Królewskiej Orkiestrze pracuje,

 a reszta jak helikoptery nad domem szybuje.

 Król Mruczek długie lata panował,

 bo silną armią ciągle dysponował.

 

A teraz wiewióreczka ruda, co na drzewach wyprawia cuda. Kropeczką zwana…

 Jestem wiewióreczka ruda,

a do tego zgrabna i chuda.

Rudy ogonek mam

i nikomu go nie oddam.

 A wiecie jak mnie nazwali

kiedy mój ogonek podziwiali?

 Czarne kropeczki na nim są

 i Kropeczką mnie zwą.
Wszyscy więc ją w lesie znają,

 po ogonku rozpoznają.

 Te czarne na ogonku kropeczki

 polubili mieszkańcy leśnej małej wioseczki.

 Tak nazwali

 i jej zręczność podziwiali.

 A ona po drzewach skakała

 i orzeszków poszukiwała.

 Dobre serduszko miała,

 bo orzeszki innym rozdawać zimą chciała.

 Całe dnie na szukaniu spędzała,

 a te co znalazła to ukrywała.

 Zima nastała,

a Kropeczka ciągle biegała.

Raz po, a raz między drzewami

 czy zagajnikami.

Co się stało Kropeczko kochana?

 że tak ciągle biegasz od rana do rana.

 Kropeczka się rozpłakała,

 bo o skrytkach z orzeszkami zapomniała.

 Ptaszki na orzeszki czekają

i chyba ich nie otrzymają.

 Tak bardzo się wstydzę,

 boję się, że siebie znienawidzę.

 Stary zając się nad nią zlitował.

i w zapłakane oczki ucałował.

 Kropeczko!

 Nie płacz kruszyneczko!

 Wszyscy błędy popełniamy,

ale nie wszyscy takie dobre serduszka mamy.

 Ze starą sową rozmawiałem

 i jej się w twojej sprawie doradzałem.

 W tym roku za szyszek zbieranie,

 komputer ktoś w prezencie dostanie.

 Wszystkie miejsca gdzie orzeszki ukryjesz,

 łatwo na komputerze odkryjesz.

 Nową technologię wprowadzamy w lesie

 i już się ta wieść po nim niesie.

Oj! a jak się tego nauczymy?

 Dzięcioł naczelnym informatykiem będzie

 i na kursach całą wiedzę zdobędzie.

 Popatrz tylko co ludzie wyprawiają-

 wiadomo przecież, że oni wszyscy z komputerów korzystają.

 

Teraz przygody Szaraczka zapowiadam…

Zajączek-Szaraczkiem nazwany

ciągle wyglądał jak niewyspany.

 Uwielbiał jak śpiewają słowiki

 lub szumią leśne strumyki.

 Siadał wtedy i zamykał oczki,

 lubił drapać się nóżkami w swoje boczki.

 Długie jego uszy wprost dęba stawały

 i z namiętnością słuchały.

 Kiedyś ludzie do lasu przybyli

 i piknik sobie urządzili.

Piękną muzykę radio nuciło,

 aż Szaraczka zauroczyło.

 Najpierw melodie Straussa leciały,

 a później Chopina rozbrzmiewały.

 Szaraczkowi serce z piersi wyskoczyć chciało,

 bo tyle radości doznało.

 Ta muzyka spokoju mu już nie dawała

 i do zmiany zamieszkania nakłaniała.

Zdecydował się blisko ludzi ulokować

 i z nimi muzyką się rozkoszować.

 Spał wtedy blisko ganka

 gdy obudziła go muzyka tego ranka.

Najpierw Beethoven się pojawił,

 a po nim Lehar zjawił.

 Ta melodia słodko go uśpiła

 i obojga uszu pozbawiła.

Jak w hipnozie skulony-

 stracił swe uszy szalony.

Kosiarka właśnie pracowała

 i tego dokonała.

 Nasz nieboraczek-

 poczuł się okropnie biedaczek.

Jak ja jako zając będę żył bez uszu?

Kto mi pomoże i doda animuszu?

 Powrócił do starego lasu,

 cichutko bez hałasu.

 Nie miał ochoty na spotkania

 czy też powitania.

 Stracił apetyt i ochotę do życia

jak również do mycia,

 bo pewnego razu odbicie w wodzie go tak przeraziło,

że aż napad czkawki wyzwoliło.

 Depresja się rozwijała i go pochłaniała.

Jednego dnia wrony go ujrzały

i resztę dnia z niego się śmiały.

 To go dobiło

 i życie mu się zupełnie znudziło.

 Płakał kiedy Maja to usłyszała,

 gdy właśnie jagody zbierała.

 Zajączku! co się tobie stało?

 Czemu życie tak brutalnie cię potraktowało?

Ponieważ dobre serduszko miała

 to do weterynarza szybciutko się udała.

 Weterynarz jej tatusiem był

 i Szaraczkowi uszy naprawił.

 Rekonwalescencja w ich domu się odbywała

 i w trakcie piękna muzyka tam rozbrzmiewała,

bo Maja na fortepianie Chopina grała.

 

A oto Złotusia co prosto do Was z Wisły przypłynęła…

 Złote łuseczki miała

 i sobie w Wiśle pływała.

 Musiała być bardzo uważna,

a także sprytna i rozważna.

 Dużo niebezpieczeństw na nią czyhało,

 ale jak dotąd wszystko się jej udawało.

 Miała małą kryjȯweczkę

 i też miłą sąsiadeczkę-

 podobną do niej płoteczkę.

 U starego raka,

 ktȯry miał dziuplẹ koło wraka

 często się spotykały,

 bo tam wykłady miały.

 Wszyscy w rzece raka znali

 i go szanowali.

Rybki z ciekawości pyszczki pootwierały,

kiedy go słuchały.

 Szczegȯlnie ciekawe były

 i nigdy się nie znudziły

 opowieściami o odległych oceanach,

 podwodnych wulkanach,

zachodach gorącego słońca-

 tego słuchać można było bez końca.

 Szczegȯlnie zimą rybki marzyły

 i za tymi miejscami tęskniły.

Rzekę lody pokryły

 i czas był dość zawiły.

Złotusia się zawzięła

 i decyzję podjęła.

 Ta zimna rzeka mi się znudziła,

 jakże ona jest niemiła.

 Przyjaciȯłkę też namawiała,

 ale tej właśnie mamusia zachorowała.

 Tylko o morzu marzę

 i chyba popłynąć tam się odważę.

Gdy do morza wpadła,

 to aż zbladła.

 Słona woda tak ją przeraziła,

 że o oceanie sobie przyśniła.

Wreszcie do pięknych, australijskich

koralowych raf przybyła,

 ale i tu życia sobie nie ułożyła.

 Kolorowe ryby ją drażniły,

 a te drapieżne straszyły.

Z przerażeniem więc pod duży kamień się chowała-rozmyślała

 i często płakała.

 Stara rzeka się jej śniła-

ta latem ciepła, słodka i jakże miła.

 Pewnego dnia decyzja o powrocie zapadła

 i poprzez oceany, morza Złotusia znȯw

 do Wisły wpadła.

 Serduszko jej bardzo się cieszyło

 zwłaszcza, że było wtedy ciepło i jakże miło.

 Starego raka odwiedziła,

 a przyjaciȯłce się zwierzyła,

 że już tu na dobre powrȯciła.

 Szukałam w tym życiu czegoś nadzwyczajnego,

 ale pozostawiłam tu cząstkę serduszka mego,

po ktȯre powrȯcić się zdecydowałam

 i dopiero teraz szczęścia doznałam.

 Złotusia pełne oczka łez miała,

 kiedy to powiedziała.

 

 

Zgadnijcie teraz jak ona się nazywa?-śliczna, czarno-biała-to nasza Panda wspaniała…

Kochani moi przyjaciele,

 mam tematów dla was wiele.

 Jeśli tylko mnie polubicie,

to od czasu do czasu o mnie sobie przypomnicie.

 A jak mnie pokochacie-

to już mnie w waszych serduszkach macie.

 Jestem zwierzątkiem obecnie małym,

 miłym, słodkim i podobnie jak wy wspaniałym.

 Mam mamusię ukochaną

 też pandą zwaną.

 Pytacie czemu tak nas nazywają?

 bo tylko pandy tak charakterystyczne ubranka mają.

 Pytacie jak my wyglądamy?

 Proszę wysyłam zdjęcie to lepiej się poznamy.

 W dalekich Chinach ojczyzna nasza,

proszę więc mi powiedzieć, a gdzie jest wasza?

Co macie na śniadanka?

 Jakie zakładacie ubranka?

 To wszystko mnie interesuje,

wierzcie mi wprost pasjonuje.

 Kiedy o was wszystko będę wiedziała,

 wtedy o sobie będę opowiadała.

 O! dziękuję, że mi teraz o tym opowiadacie,

bo wkrótce wszystko o mnie poznacie.

 Tak jak już wiecie jestem biało-czarna,

 a może czarno-biała.

 Mama mówi po prostu wspaniała.

 Ciepłe futerko mam

i nikomu go nie oddam.

 A jakie wy futerka macie?

 Albo prościej w co się ubieracie?

 Oj! kochani, futerka tylko zakładacie

 gdy zimny klimat macie.

 U nas czasami zimno bywa

i śniegu przybywa.

 Uwielbiam śnieżne zabawy

 a gdy śniegu brakuje to też nie ma sprawy.

 Lubię po drzewach się wspinać-

ćwiczyć mięśnie i nóżki wyginać.

 A teraz może o posiłkach pogadamy.

 Co najbardziej lubicie, co tam na obiadek mamy?

 Oj! widzę, że same pyszności tam macie,

 a gdybym poprosiła to chyba mi coś z tego dacie?

 Ale muszę wam wyznać

 i tu się przyznać,

 że moim smakołykiem bambusy są-

one chyba u was nie rosną?

 W Europie ludzie w doniczkach je trzymają,

 no i tak dla ozdoby je mają.

 Jeść tego nie polecam wam,

 bo coś innego dla was mam.

 Banany jeść możecie,

 bo ząbków sobie nie połamiecie.

 My pandy ostre ząbki mamy

 i dlatego bambusy spożywamy.

 Ostatnio bardzo się zastanawiałam czy być

 biało-czarną,

czy też czarno-białą.

 Długo nad tym myślałam,

 aż w końcu mamusię zapytałam.

 A ona bez wahania odpowiedź miała:

 Córeczko! niezależnie od tego czy będziesz

 biało-czarna,

 czy też czarno-biała-

ja zawsze będę ciebie mocno kochała.

 

 Wesprzyjcie liska-on dobre zamiary ma

 i do takich Was namawia…

Dlaczego każdego liska chytruskiem nazywają?

 Ludzie naprawdę pojęcia o tym nie mają.

 Popatrzcie na mnie biednego

 i całkiem skromnego.

 Poszukuję przyjaciół czy tylko przyjaciela,

 ale to do nikogo nie dociera.

 Nikt tego tak nie odbiera.

 Ptaszki, zajączki przede mną uciekają

 i na pastwę mojego losu mnie pozostawiają.

 Jak ich poglądy zmienić

 i sąd o mnie odmienić?

 Do tej pory nic mi się nie udawało

 i oby tak nie pozostało.

 Dobrym liskiem się urodziłem

i na taką opinię sobie nie zasłużyłem.

 Wiecie co się dzisiaj wydarzyło,

 a może moje życie się zmieniło?

 Starego żubra na polanie spotkałem,

 myślę, że trochę początkowo się go bałem.

 On kłopoty ze wzrokiem miał

 i pomoc moją zaakceptował.

Od tej pory jego przewodnikiem się stałem

 i przed złem ostrzegałem.

 Kilka dni temu stado wilków ochotę na niego miało,

 ale nas dwóch przyjaciół zaatakować się bało.

 Od tej pory zawsze razem będziemy

 i mam nadzieję, że się już nigdy nie rozstaniemy.

 

Wreszcie się doczekałam-to wprost wspaniałe, że to już-bo okropną przed tym tremę miałam…

No, cóż od papugi mnie wyzywacie

 i nawet wiem, co na myśli macie.

Lubię powtarzać po was to i owo,

 a czasem udaje mi się nawet słowo.

 Niekiedy całe zdania wykrzykuję,

czasami śpiewam, gwiżdżę i tańcuję.

Jedno wiem, że bardzo się do was przywiązujemy

 i bardzo rzadko tego żałujemy.

 Nie wiem czy o tym wiecie,

 że papugi żyją długo na tym świecie.

 Ja jestem czterdziestolatką,

 ale czuję się nastolatką.

 Tańczę, czasami śpiewam, albo deklamuję

 i moich właścicieli całuję.

 Nie lubię w domu być sama

 wtedy wykrzykuję-gdzie jest mama?

 Mam piórka kolorowe,

które pięknie zdobią głowę.

 Dzisiaj po fortepianie skakałam

 i myślę, że coś skomponowałam.

Jadam to wszystko, co wy lubicie

 i przyznam, że żyje mi się znakomicie.

 Co chcecie o mnie wiedzieć?

 Czego jeszcze się dowiedzieć?

 Proszę więc o wasz adres komputerowy,

 to prześlę wszystko co przyjdzie mi do głowy.

 

Reksia to chyba wszyscy znacie,

 a jak nie to go pokochacie…

Wielu z was przyjaciela szuka,

 ale znaleźć dobrego to ponoć wielka sztuka.

 Pies od wieków jest oddanym człowieka przyjacielem.

 Wiele tych stworzeń na przyjaźń czeka

 i one też pragną znaleźć jako przyjaciela-

dobrego człowieka.

 Dzięki tej przyjaźni dużo radości

w twoim życiu zapanuje

i ona wszelki stres z twojego życia wyeliminuje.

 Posłuchajcie Reksia burego-

 przyjaciela waszego.

 To ja ten wierszyk napisałem.

 A wiecie o czym wtedy myślałem?

 Bardzo pomóc wszystkim biednym psom chciałem

i tylko nad tym się skupiałem,

 bo dużo psów domu nie ma

 i w sierocińcach na swego nowego przyjaciela czeka.

 Ja dobre serduszko mam

 i o wszystkich dbam.

 Nawet porzuconym kotom pomagam

 i ich równości w domu się domagam.

 Na koniec wierszyk o mnie wam zacytuję,

 bo w chwilach wolnych piszę i recytuję.

 Nie warczę, nie szczekam,

jęzorem mlaskam, ogonem macham,

 kawałów słucham i śmieję się od ucha do ucha.

Ach! zapomniałem przecież ogon mi ucięli,

 bo mnie rasowym psem zrobić chcieli.

 Qj! to zdjęcie w dzieciństwie zrobione było

i wtedy ogonem fajnie się kręciło.

j! Ci się nawet nie przedstawili-

 bo zbyt wiele do powiedzenia mieli…

Zajączek z żółwiem się spotkali

 i trochę o życiu porozmawiali.

 Wiesz, najgorzej to się czuję,

 gdy przez ulicę maszeruję

ale idę i się nie załamuję.

 Kiedyś na piwo maszerowałem-

 co ja wtedy nie wyrabiałem.

 Gdy już na drugiej stronie byłem

 to ze złości dosłownie wyłem.

 Bo wtedy ludzie mnie na drugą stronę przenieśli

i po prostu odeszli.

 To był jakiś czyn złośliwy,

 wprost mściwy.

Kiedyś nie zauważyłem

 i rybi haczyk połknąłem.

 Brutalnie mnie odczepiali

 i tego co zrobiłem wprost się domagali.

 Jednemu z nich paluszek prawie odgryźć mi się udało,

ale to mi nie smakowało.

 Zajączek przebierał nóżkami,

 ruszał nerwowo wargami,

 bo tyle miał do powiedzenia

ale szanował starszych przemówienia.

 Żółw trochę się zasapał,

 na moment przerwał i większy oddech złapał.

My tu dużą zajęczą rodzinę mamy

 ale razem nie mieszkamy.

 U nas to wszyscy wcześnie i naturalnie umierają

 lub ich myśliwi wystrzelają.

 W mojej zaś długowieczność jest nam pisana,

 liczba stu lat prawie gwarantowana.

 Czemu w tym świecie tyle podłości?

 i tyleż samo niesprawiedliwości.

 Popatrz zajączku na swoje i rodaków życie-

 wy doprawdy w spokoju żyć nie umiecie.

 W stresie żyjecie, przed stresem uciekacie

 i w stresie giniecie.

 Doradź mi przeto jak przedłużyć życie

 i jak się uchronić przed stresem znakomicie.

 Rób wszystko powoli,

 uszy zatkaj woskiem pszczelim i sypiaj do woli.

 Noś na grzbiecie jak ja skorupę ochronną,

wąchaj i jedz trawę zdrowotną i wonną.

Nawet krótsze życie też swój urok ma,

 a żyjąc w ten sposób przedłużyć ci się go da.

 

A tu nasza gwiazda-prosiaczek-

 to też świniaczek…

Jestem różowiutki świniaczek,

 a wszyscy mówią że prosiaczek.

 W chlewiku mieszkamy,

 z krówkami razem jadamy.

 Często nas z obórki wyganiają

 i po łączce z dziećmi bawić się pozwalają.

 Oj! dzieci mnie wtedy uwielbiają.

 Moja mama aż osiem świniaczków teraz ma

 i o wszystkich bardzo dba.

 Siedem dziewczynek i jeden chłopaczek

 to właśnie ja-prosiaczek.

Trzy świnki posłała do szkoły baletowej,

 natomiast następne trzy do językowej.

 Psiego i końskiego tam uczyć się próbowały,

 bo do tego talent miały.

 Ostatnią dziewczynkę, która pięknym głosem władała

 i koguta podrzeźniała do kurnika posłała,

 aby kurom jak znoszą jajka śpiewała.

 Problem wielki miała ze mną chłopaczkiem,

 choć dorodnym byłem prosiaczkiem,

 to uczyć mi się wcale nie chciało,

 a jedzenia ciągle było mi mało.

 Wprawdzie psim językiem władałem doskonale,

 ale samo życie traktowałem bardzo niedbale.

 Zapobiegliwa mama do Prezydenta obory-

 starego konia się udała i tak mu nakwiczała,

że go głowa rozbolała-

 i w końcu swym sekretarzem mnie ustanowił,

 choć następnego dnia bardzo się nad tym głowił.

 Kiedyś usłyszałem jak jedna ludzka mama

 synka wyzywała

 i tak powiedziała:

 Gdzie ty byłeś?

 że znów się uświniłeś.

 Czemu ona tak powiedziała?

 I co na myśli miała?

 Mama mi na to taką odpowiedź dała:

 Synku drogi! bo to my w chlewach żyjemy

 i rzadko się myjemy.

Gdybyśmy to co ludzie posiadają mieli,

 to oni higieny od świń uczyć by się musieli.

 Wiesz, ty mógłbyś świńskiego honoru bronić

 i czasu swego nie trwonić

 Zrobię cię dyplomatą,

 bo o tym kiedyś marzyłam z twoim tatą.

 Wedle jej życzenia do senatu się dostałem

i do końca swego życia nigdy nie narzekałem.

 Uważnie słuchajcie dzieciaczki-

 zawsze trzeba słuchać rad matki.

 Każda mama podobnie postępuje

 i losem dziecka się przejmuje…

Jaka to przyszłość ciebie czeka?

 trudno to przewidzieć, bo droga daleka.

 Marzę dla ciebie o karierze konia wyścigowego

 oczywiście championa dobrego.

 Oklaski, pieszczoty, dobre odżywienie

 i publiki uwielbienie.

 Sylwetka twoja jest wspaniała-

 myślę, że doskonała.

Kariera taka krótką jednak bywa,

ale twój wygląd cię do tego wzywa.

 Mamo! ja bardzo ludzkie dzieci polubiłem

 i z kilkoma się nawet zaprzyjaźniłem.

 Ja ich, a one mnie bardzo kochają

i życia beze mnie sobie nie wyobrażają.

 Synu! miłość dziecięca jest wspaniała,

 ale często w stosunku do nas niedoskonała.

 Teraz o twoim losie ich rodzice decydują,

 a oni też swe pociechy miłują

 i też im życie planują.

 Ten świat żądzą zysku zniewolony

 zrobi wszystko abyś ty im przynosił miliony.

 Pieniążki w ludzkim życiu najważniejsze są

i nawet z miłością wygrywają.

 

A teraz o spotkaniu Słoniątka z Lwiątkiem usłyszycie…

Słoniątko w buszu zabłądziło,

 mamę straciło,

 bardzo się bało

i na swój sposób płakało.

 W gęstych krzakach się skryło

i o powrocie mamy marzyło.

Pamiętam co mama mówiła

 i czego mnie uczyła.

 Ja jednak niegrzeczny byłem

i sam sobie tak nabroiłem.

Marzył więc, aby go mama zawołała

i nawet za to ukarała.

 W gęste zarośla się schował

 i nic nie planował.

Nagle coś zaszeleściło,

 aż słonikowi serce mocno zabiło.

To nie może być mama,

ona by nie przyszła tu sama.

 Całe stado by mnie szukało

 i moje imię wołało.

 Mangusiem mnie nazwali

 i tak wołali.

 Nagle tuż obok małe lwiątko zobaczyłem

 i się przeraziłem.

 Mama zawsze przed lwami mnie ostrzegała,

 nawet ona się ich bała.

 Lwiątko stało

 i całe jego ciało drżało.

Proszę, nie zabijaj mnie,

 ja ci nic złego nie zrobię.

 My słonie nie zabijamy,

 my inne niż lwy zasady mamy.

 To wy z rozboju żyjecie

 i w buszu niepokój siejecie.

Hieny podobnie jak wy żyją

i też się z tym nie kryją.

 Ale wiesz my mięsko lubimy

 i to właśnie robimy.

 A czym wy się żywicie?

 Czym od nas się różnicie?

 My nikogo nie zabijamy,

 często innych przed lwami ochraniamy.

 Nikomu krzywdy nie robimy

 i najbardziej młode liście i pędy lubimy.

 Nigdy tego nie próbowałem,

 że to jeść można tego nie wiedziałem.

Daj mi coś na spróbowanie

 to zaraz usłyszysz jakie jest moje zdanie.

 Gdy młodych soczystych pędów popróbujesz

 to i z mięska zrezygnujesz.

 Oj! jakie to okropne,

 a ty mówisz, że zdrowotne.

 My na tej zieleninie dłużej niż wy żyjemy

 i nie chorujemy.

 Nagle lwiątko podskoczyło,

 a słoniątko się skuliło.

 Tuż obok lwica ryczała

 i z odnalezienia syna się radowała.

 Lwiątko mamie słonia przedstawiło

 i o pomoc dla niego poprosiło.

 Mama to zaakceptowała

i tak zadecydowała.

 Widziałam jak twoja mama rozpaczała,

 gdy ciebie szukała.

 Chodźmy więc na jej spotkanie

 będzie to miłe powitanie.

 Mama Mangusika z daleka to ujrzała

 i obronną pozycję przybrała.

 Potem trąbą łzy ocierać usiłowała,

 gdy do syna się zbliżała.

 Lwica z lwiątkiem z daleka stali

 i się przyglądali.

Dwa serca matek szczęśliwe teraz są,

 bo swe pociechy znów blisko mają.

 

Na dalekiej północy białe niedźwiedzie sobie mieszkają i właśnie mama niedźwiedzica z dwoma małymi z tak daleka Was kochani pozdrawiają…

Biała niedźwiedzica matką zostać miała

 i tym wydarzeniem bardzo się przejmowała.

 Dobre odżywianie,

 dłuższe wypoczywanie-

 to na przyszłość dobre rozwiązanie.

 Ale odżywianie

 to polowanie-

 dobrze, że nie gotowanie.

 Na foki więc polowała,

 bo ich mięsko uwielbiała.

 Owoce czy warzywa też by się jej przydały,

 ale jak je zdobyć niedźwiedzie nie bardzo wiedziały.

 Narodziny prawie w jednej chwili nastąpiły

 i dwa cudne niedźwiadki nagle się pojawiły.

 Mama je lizała

i swe mleczko zaofiarowała.

 Oba spragnione mleczka były

więc piły, piły i piły.

 Jutro na pierwszy spacerek biorę was,

 bo nadszedł na to czas.

 Ryczała ze szczęścia będąc dumna ze swojej parki,

aż lisowi przeszły po ciele ciarki.

Czas na spacerach, polowaniu i karmieniu spędzali,

 a w przerwach po prostu się zabawiali.

 Jednym z nich była dziewczynka-

 puszysta okrągła jak ogromna śnieżynka.

 Chłopaczek też miał puszysty kubraczek biały

 i tak ogólnie nie był mały,

 choć jego siostrzyczka większa była

 i ze swą siłą też się nie kryła.

Czasami duży biały niedźwiedź się pojawiał,

 ale nigdy się nie zbliżał.

 Mama na niego groźnie ryczała

 i może odstraszyć go tym chciała.

 Dziewczynka Mru się nazywała,

 a na chłopca Hru wołała.

 Przepięknie rodzinka wyglądała

 gdy spacerowała, się kąpała i polowała.

 Mru i Hru apetyt miały doskonały,

 więc rosły szybko i pięknie wyglądały.

 Dwa lata szybko upłynęły

 i dzieci własne życie zaczęły.

 Takie to prawa natury bywają

 i dwulatki-białe niedźwiedzie własne życie zaczynają,

 nawet gdy na to ochoty nie bardzo mają.

 

O Wróbelku zwanym MACIUSIEM Wam teraz opowiem…

Ćwir! Ćwir! i tym Was witam

 i o Wasze zdrówko pytam?

 Maciusiem mnie nazwali,

 nawet o zgodę nie pytali.

 Fajne imię masz kolego

 i nic w tym złego.

 O sobie opowiadaj,

nie ćwierkaj-tylko gadaj.

 Jestem bardzo nieśmiały

 jak widzisz-taki mały.

 Marzę, aby jak słowik śpiewać,

 ale jak on umiem tylko ziewać.

Codziennie go słucham

 i jemu tylko ufam,

bo słowikiem chciałbym być

 i z tym się nie kryć.

 Maciusiu kochany!

 podziwiam twoje plany.

 Nie wiem czy to ci się uda,

 choć ja nie wierzę w cuda.

 Marzyć każdy może,

 ale niewiele to pomoże.

 Raduj się szczęściem każdej chwili,

wprawdzie Ćwir! Ćwir! nie myli się

 ze śpiewem słowika,

 to w marzeniach czas tylko umyka.

 Maciusiu! jesteś mały, szary,

 ale w twoim Ćwir!Ćwir! doskonały.

 Wszyscy dookoła cię słuchają

 i twoje Ćwir!Ćwir! uwielbiają.

 Nawet wrona jej Kra!Kra!

 na Ćwir!Ćwir! zamienić chciała,

 ale po próbach zrezygnowała.

 W tym świecie każdy ma zadanie,

 w swym życiowym planie,

które zmienić się nie udaje,

 a robiąc swoje dużo innym szczęścia daje.

 

KUKU-Ryku-tu nie potrzeba zapowiadania…

KUKU-Ryku…

KUKU-Ryku-czemu budzisz mnie kogucie,

 zamiast w kurniku zamknę cię w moim bucie.

 KUKU-Ryku nie rób tego mój karmicielu-

 ja nie mam przyjaciół zbyt wielu.

 Ty jesteś moim żywicielem

 i wierz mi, naprawdę przyjacielem.

 Od dzisiaj to już skończone będzie

 i żaden głos z mego dzioba się nie wydobędzie.

 Wybierz inny kukurykowania czas,

 to wtedy to pogodzi niewątpliwie nas.

 Ja tylko wczesnym rankiem to wykonać mogę,

 bo potem gdakanie kur wpędza mnie w trwogę.

 Z mojego dzioba już nic się nie wymyka-

 potem jest tylko żałosna muzyka.

 Wyobraź sobie, że moi przodkowie w La Scali śpiewali

i mnie takim wspaniałym głosem obdarowali.

Straszny los tak zrządził

i wręcz krzywdę mi wyrządził.

 Koło południa kury jaja składają

i wtedy nie gdakają.

 Ty znasz dobrze nasze obyczaje,

 ten czas na śpiewanie się nadaje.

 Problem jednak nowy się pojawił

i sytuacji wcale nie poprawił.

 Kury w moim śpiewie zasłuchane,

 zapominały jakie obowiązki im są dane.

 O swych zadaniach zupełnie zapomniały

 i zamiast jaja znosić-też śpiewały.

 Po tym wszystkim już śpiewać przestałem,

 bo kurom lewatywy robić musiałem.

A tu świniaczka mamy…

 

ŚWINIACZEK…

Mamo! Mamo! oni mnie zabierają

 i nawet ciebie o zdanie nie pytają.

 Smutno mi synku drogi,

 ale takie są już świńskie drogi.

 Nikt nas nie pyta o zdanie-

ale ja się boję co się ze mną stanie?

 Trzeba nadzieją żyć

 i jakoś w tym świecie tkwić.

 Tylko na szczęście licz

 i proszę cię więcej nie kwicz..

 Córka gospodarza palcem na ciebie wskazała-

 ale co ona ode mnie chciała?

 Chyba na pupila ciebie wybrała.

Ona będzie się z tobą zabawiała

 i dobre jedzonko podtykała.

 Myślę, że będzie ci dobrze jak w niebie

 Kwi!Kwi! ale ja chcę zostać w chlewie.

Dlaczego właśnie mnie wybrała?

 Ta czarna plamka na twoim uszku jej się spodobała.

 Mam nadzieję, że ciebie czeka inne niż nasze życie.

Zawsze o tym marzyłam skrycie.

 Więc zaakceptuj to co ci los podarował

i nie smuć się, bo nadszedł czas abyś się radował.

 Ciesz się, bo świnie rzadko szczęśliwe bywają.

 Ale jak im się to już trafiło to niech używają.

 

O ten to był szalony…

O takim co szukał żony…

Zajączek chodził ciągle zasmucony,

 bo nie mógł znaleźć wymarzonej żony.

 Był raczej bardzo nieśmiały,

 a młode zajęczyce na jego widok czerwieniały

 Wyglądało na to, że starym kawalerem będzie

 jeśli tej myśli się nie pozbędzie.

 On jednak marzył o silnej, dużej żonie,

 którą posadzi na małżeńskim tronie.

Marzyły mu się wilczyce, niedźwiedzice,

a również tygrysice a nawet i lwice.

 On był jednak tym bardzo przejęty,

 ale i nieugięty.

 Czytał o nich wiele

 i wierzył, że tylko z taką będzie miał wesele.

 Udało mu się do Afryki dostać

 i prawie szczęściu sprostać.

Był jednak jeden problem mały-

 jedna młoda lwica tak się w nim śmiertelnie zakochała,

 że go w końcu schrupała.

 Znamy różne miłości rodzaje,

 ale taka zbyt smutną się wydaje.

 Pamiętajcie jednak,

 że zwierzęta mają nieco inne niż my obyczaje.

 

To molek co wielkim aktorem chciał być…

Wrodzone aktorstwo…

Mały molek tuż po urodzeniu

 rozpoczął swe pierwsze podróże raczej w podnieceniu.

 Owacji doznał tak wiele,

 że zapomniał jakie są jego zadania i dalsze cele.

 Wszędzie klaskano kiedy przelatywał,

 a on ze szczęścia pogwizdywał.

 Myślę, że wielkim

 aktorem wkrótce zostanę

i wtedy wiele pieniędzy dostanę.

Wszyscy biją brawo

gdy mnie spostrzegają,

a ja w ukłonach pląsam,

bo mnie ludzie uwielbiają.

 Był tak przejęty tymi owacjami,

 że podzielił się tym ze swoimi kolegami.

 Wiesz, ja bym tam ludziom nie wierzył za wiele,

 w ich życiu dominują inne cele.

 Proszę cię bądź powściągliwy,

 bo jesteś zbyt wrażliwy.

 Dbaj o własne cele i nie myśl,

że ludzie to twoi przyjaciele.

 Często tak w życiu bywa,

 że ci co ciebie pozornie uwielbiają,

 to często na twoje potknięcia

 czy też nawet na życie czyhają.

Zakończyliśmy to miłe spotkanie i myślę, że na niektórych z Was czeka łóżeczko i spanie…

 Prośbę do Was mam-zastanówcie się, która z tych historii najbardziej się Wam spodobała i z której największy mieliście „fun”…

 ******

Pamiętajcie kochane dzieciaki,

 że to my zwierzątka z jednej „paki”

 pragniemy o naszym życiu Wam opowiadać

 i od czasu do czasu wizyty Wam składać.

 W tej książeczce najpiękniejsze nasze zdjęcia umieszczamy

 i na Wasze jeszcze piękniejsze czekamy.

 Napiszcie kiedy nas odwiedzicie

 i którego z nas najbardziej lubicie?

 My Was bardzo kochamy

 i z całego serca pozdrawiamy

 i tą drogą słodkie buziaczki przesyłamy.

 ******

Podpisali:Milutka, Mruczek, Kropeczka, Szaraczek, Złotusia, Panda mała, Lisek, Kolorowa ”Lady”, Reksiu, Zajączek z Żółwiem, Prosiaczek, Mama Klacz, Słoniątko-Mangusik i Lwiątko,Mru i Hru, Maciuś, KuKu-ryku, Świniaczek, Zajączek co szukał żony

 i Molek w życiu trochę zagubiony…

 Napiszcie do nas, którą historyjkę najbardziej polubiliście i o których zwierzątkach więcej usłyszeć chcielibyście.

 Nasza Zwierzęca „PAKA”-zwierzęce historyjki wierszem pisane będą co jakiś czas wznawiane.

 Tym sposobem coraz więcej o sobie będziemy się dowiadywali i jak Rodzina bardzo, bardzo się kochali. Mamy nadzieję, że nasze akcje będą miały jedynie pozytywne na Waszą przyszłość reakcje.

 

Publikacja za zgodą Autora

788 ocen
4.96
dodaj ocenę
×
zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent