Fisher Price
rysuj
Zielona Sowa
Zielona Sowa
Wszystkie listki kołysały się na wietrze. Lekko wyginały do słońca. Prężyły całą powierzchnią jak kot na zapiecku, a potem opadały w dół. Część z nich była już trochę żółta i delikatnie czerwona. Inne pozostawały prawie całe zielone. Czasem złocił im się czubek, niekiedy fragment przy łodydze. Póki co trzymały się mocno drzewa i ani myślały o spadaniu.

Piękna jesienna pogoda rozpieszczała tego roku rośliny. Prawdziwa Złota Polska Jesień. Rześkie powietrze: trochę owocowe, trochę kwiatowe. Pachniało pełnią i słońcem, dojrzałą ziemią i suchą trawą, skoszonym zbożem.

Ranek budził rześkim świtem, południe opalało dojrzałe buzie czerwonych jabłek, perłowych gruszek i pękatych złotych dyń. Nawet zielone kabaczki i kapusta trochę się złociły. Wieczór przynosił spokojny i głęboki sen.

–        Ech, ech, a niech tak zostanie na zawsze – wzdychały napęczniałe winogrona.

–        O cho cho, o cho cho – to mi raj, to mi kraj – mruczał wiatr i przeganiał złe, ciemne chmury z nieba.- Chodźcie tu obłoczki, chodźcie tu, malutkie – zapraszał.

Słońce świeciło jasno i wesoło, ale spokojniej niż latem. Jego promienie nie przekłuwały na wylot, tylko dotykały i głaskały. Grzały przyjemnym ciepłem. Kula słoneczna przetaczała się po niebie od wschodu do zachodu, od rana do wieczora, aż po zmrok. Jak wesoła piłka wolno turlała się, omijając roztrzepane obłoczki albo głaszcząc je po główkach i pleckach. Te spały lub goniły się po błękitnym niebie, bawiły w berka, jedne chowały za drugimi. Lubiły się przebierać. Udawały jakieś  postacie. Dorabiały sobie kulfoniaste nosy, brody i wąsy. Poprawiały włosy, zaplatały w końskie ogony i koczki. Robiły loczki. Nakładały binokle albo okulary.

–        Ot zabawa, wesołe maluchy –  mruczało uśmiechnięte słońce i przeglądało się w stawie, sprawdzając, czy psotne chmurki nie dorobiły mu czegoś za plecami.

–        Ładnie, ładnie – kołysało się zadowolone.

Srebrzysta woda falowała powoli. Od czasu do czasu wyskoczyła z niej jakaś rybka, przepłynęła żabka albo wodny owad. Przybrzeżne trawy szumiały odważnie. Wysokie i barczyste strzegły stawu. Oddzielały od łąki, lasu i pola. Szeleszcząc i trzeszcząc omiatały brzegi.

W lesie zwierzęta przygotowywały się do zimy. Wiewiórki ukrywały w norkach orzechy, ptaki ścieliły ciepłym puchem gniazdka. Misie ziewały sennie, dziki i sarny szukały bezpiecznego schronienia i pełnej spiżarni. Wszyscy uwijali się przy swoich domkach, dziuplach i kryjówkach.

Prawdziwa Złota Polska Jesień.

Autorem bajki jest Celina Zubrycka. Udostępniamy ją za zgodą Autorki

Posłuchaj bajki, którą czyta #TataMariusz: 

364 ocen
4.95
dodaj ocenę
×
zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent