Słyszeliście już o Slow TV? To nic innego, jak celebracja upływającego czasu, tyle, że na ekranie telewizora czy monitora. W tym celu transmituje się zwykłe wydarzenia, niezależnie od tego, jak długo one trwają, choćby 7-godzinną podróż pociągiem, 18-godzinną wyprawę na ryby czy 5,5-dniowy rejs promem…
Brzmi fascynująco? Z pozoru nie, wręcz przeciwnie – straszna nuda. Jednak – możecie wierzyć lub nie – slow TV ma wielu gorących zwolenników. Warto wspomnieć, że pierwowzorem Slow TV był film „Sleep” zrealizowany przez Andy’ego Warhola w 1963 roku. Przedstawiał on śpiącego przez ponad pięć godzin poetę, Johna Giorno i został później wyemitowany przez brytyjskie i norweskie stacje telewizyjne.
Za pioniera tej telewizji uznaje się norweską telewizję państwową, która postanowiła zerwać z szaleńczym tempem i pokazać widzom, jak cieszyć się czasem. Dlatego zaproponowała widzom programy, które nam wydają się zupełnie abstrakcyjne. No bo, kto z Was obejrzałby narodowy wieczór robienia na drutach, pięciogodzinną relację na żywo z próby bicia rekordu świata w wykonaniu swetra, trwającą pięć dni podróż statkiem wycieczkowym czy 18-to godzinne pływanie z łososiem? A tak naprawdę wszystkie wymienione programy cieszyły się dużą popularnością, zaś blisko połowa Norwegów oglądała 134 godzinną relację z pływania statkiem po fiordach! Dużą oglądalność miał również Wieczór Narodowego Palenia w Kominku i przez 12 godzin cała Norwegia obserwowała, w jaki sposób pali się drewno.
Czy zatem jest to najnudniejsza telewizja na świecie? I mimo tego, dlaczego uzależnia? Sami sprawdźcie TU! W zabawnej rozmowie norweski producent telewizyjny Thomas Hellum opowiada, jak on i jego zespół zaczęli transmitować długie, z pozoru nudne wydarzenia, często na żywo – i trafili na zachwyconą publiczność. Rezultaty eksperymentu są naprawdę piękne i fascynujące.
Wyjaśnień tego faktu może być kilka. Po pierwsze Slow TV jest odskocznią od przesyconej informacjami rzeczywistości, w której zamiłowanie do zwykłych, codziennych czynności jest traktowane jak fanaberia i nie jest punktem zainteresowania. Po drugie taki program nie zmusza do ciągłego skupiania uwagi na ekranie, można spokojnie odejść od telewizora – a po powrocie i tak będzie wiadomo, o co chodzi. A po trzecie – i chyba najważniejsze – takie programy mają działanie relaksujące, często też terapeutyczne i uspokajające. Wiele osób używa Slow TV w sposób pasywny jako wygaszacza ekranu, ale można go również aktywnie oglądać traktując jako formę medytacji.
I właśnie ten terapeutyczny i uspokajający aspekt Slow TV doceniają nie tylko Norwegowie, ale i również mieszkańcy innych krajów – choćby transmisje jazdy pociągów są emitowane w Niemczech, Danii, Francji, Stanach Zjednoczonych, a na YouTube można znaleźć miliony filmów ze zwykłymi czynnościami. My też opowiadaliśmy Wam o wirtualnych przejażdżkach pociągami z całego świata. Zresztą, po co daleko szukać – w Polsce dużą popularnością cieszyła się transmisja z polany, na której pasły się żubry, udostępniana przez Lasy Państwowe – czyli takie nasze Slow TV.