Ależ ja nie lubię poradników. Nie lubię, nie uznaję, nie czytam i nie polecam. A już zwłaszcza tych o wychowywaniu dzieci. A jak mają na okładce słowo „metoda”, to już w ogóle.
Za dużo już mi moje potomstwo pokazało, żebym uwierzyła, że jest jakaś metoda, która zadziała na WSZYSTKIE. Dlatego książka Stuarta Shankera miała u mnie ciężki, bardzo ciężki start. Słowo '”samoregulacja” nie mówiło mi kompletnie nic, za to kojarzyło się nieładnie. Z nauką samodzielnego wyciszania, usypiania i wiązania krawata. Oczekiwaniem, że wystarczy kilka prostych kroków, żeby móc zostawić malucha samemu sobie i mieć święty spokój. Samodyscyplina czy samokontrola to nie jest to, czego chciałabym uczyć moją czterolatkę. A podtytuł obiecywał, że do tego pozwoli mojemu dziecku żyć pełnią możliwości. Oho, pomyślałam, zobaczymy panie Stuart. Dałam temu panu szansę, jedną, tylko przez wzgląd na Wydawnictwo Mamania, które znam, bardzo cenię i książki od nich zawsze biorę w ciemno.
No i przekonałam się, że sądzenie książki po okładce to nadal ogromny błąd.
Nasze dzieci (zresztą my dorośli tak samo) żyją w świecie obfitującym w stresory. Te, które łatwo wyłowimy rodzicielskim okiem i te ukryte. Na przykład bajka w telewizorze, która pozornie relaksuje. A tak naprawdę generuje napięcie. Wszystkie bodźce, napięcia i stresujące sytuacje obciążają układ nerwowy naszego dziecka i nie pozwalają mu normalnie funkcjonować. Stąd „niegrzeczność”, „histerie”, „złe” zachowanie, problemy w nauce, problemy emocjonalne, słowem, wszystko to, co komplikuje życie i przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu.
I tutaj pojawia się metoda Self-Reg opracowana przez profesora Shankera, która ma nauczyć nas i dzieci rozpoznać stres, zidentyfikować i nazwać emocje, a potem powrócić do stanu równowagi. I z samokontrolą czy samodyscypliną jej nie po drodze. Wręcz przeciwnie, małe dziecko potrzebuje pomocy i przewodnictwa rodzica, by nauczyć się sztuki samoregulacji. A kluczowa jest tutaj więź i bliskość. Czyli to, o czym psychologowie mówią od dawna. Teraz jest ten moment, który zaważy na jakości całego życia naszych dzieci.
Stuart Shanker jest profesorem York University w Toronto. Jest także autorem wielu cenionych publikacji z zakresu psychologii. Założone przez niego The MEHRIT Centre, zajmuje się propagowaniem metody Self-Reg wśród pedagogów, nauczycieli i rodziców na całym świecie. W Polsce także można skorzystać z różnorakich szkoleń i warsztatów, uczących samoregulacji. A książka wydania przez Mamanię to idealny wstęp, z którym naprawdę warto się zapoznać.
Bo książka Self-Reg to nie poradnik. Nie znajdziemy tutaj listy uniwersalnych sposobów na to, by nasze dziecko było grzeczne, zadowolone i osiągnęło sukces zaraz po skończeniu podstawówki. Dowiemy się z niej za to, jak zbudowany jest mózg dziecka i jakie naturalne mechanizmy stoją za zachowaniami, które dla nas są problematyczne. Z taką wiedzą zupełnie inaczej spojrzymy na bunt dwulatka i trzaśnięcie drzwiami nastolatka. Ale ta wiedza przyda się nam także w codziennym życiu i w relacjach z innymi dorosłymi. Bo czy my wszyscy, jako dorośli, potrafimy zatroszczyć się o siebie i swoją równowagę emocjonalną? Ja na pewno mam tutaj nad czym popracować. A jak wiadomo, rodzicielstwo to ciągły rozwój i doskonalenie się. I na tej drodze warto skorzystać z pomocy doktora Shankera.
Kasia Krzysztofik, autorka bloga www.dziulkacrew.pl
Stuart Shanker
Self-Reg
Premiera: 12 października 2016
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka
Więcej informacji na stronie Wydawnictwa Mamania