Podczas gdy cała uwaga świata skierowana jest na noworodka i świeżo upieczoną mamę, młodzi ojcowie „muszą być” silni, opiekuńczy, odnalezieni w nowej sytuacji, wiecznie uśmiechnięci i szczęśliwi z racji powiększenia się rodziny. Tymczasem i oni borykają się niejednokrotnie z kryzysami tacierzyństwa, a nawet baby blues. Rozmowa z Anną Cichoń, psychologiem i psychoterapeutką, pomagającą m.in. związkom małżeńskim i rodzinom.
– Na jakie najczęściej trudności natrafiają młodzi ojcowie zaraz po pojawieniu się dziecka na świecie?
– Wiele zależy od tego, na ile młodzi tatusiowie przygotowali się psychicznie do wejścia w nową rolę, na ile mają w sobie przyzwolenia na to, że wiele rzeczy się zmieni. Ojcowie najczęściej skarżą się na brak czasu na realizację własnych zainteresowań i na życie towarzyskie. Łatwiej im oczywiście, jeśli mają w sobie dojrzałość, elastyczność, umiejętność rezygnacji z własnych planów bądź ich modyfikacji. Bywa, że mniej czasu są w stanie poświęcić pracy zawodowej, co dla niektórych panów może stać się źródłem frustracji. Gdy do tego dochodzi zmęczenie, niewyspanie wtedy nietrudno o większą drażliwość. Z kolei zmęczony mężczyzna chciałby niekiedy odpocząć realizując swoje dawne pasje, na co nie zawsze jest możliwe przy niemowlęciu i negatywna spirala się nakręca. Narodzenie się dziecka uruchamia też zmiany w relacji małżeńskiej – czasem na lepsze, czasem na gorsze, ale nigdy już nie jest tak samo. W tym pierwszym okresie u mężczyzn cieszących się z ojcostwa zdarza się odczuwana zazdrość wobec żony o to, że ma bliższą, fizyczną więź z dzieckiem. Inną trudnością mogą być problemy z zazwyczaj silnie wypieraną zazdrością wobec dziecka o miłość żony. Mężczyźni różnie radzą sobie z przedłużającym się okresem abstynencji seksualnej, z poczuciem bycia na drugim miejscu, z emocjami żony, jej chwiejnością. Niektórym ojcom trudno się odnaleźć w opiece nad dzieckiem w ciągu pierwszych miesięcy jego życia, kontakt i poczucie bliskości zyskują dopiero, gdy dziecko jest starsze.
– Teoretycznie baby blues może spotkać również ojców, jednak niechętnie się oni do tego przyznają…
– Tatusiowie też miewają kryzysy, tyle że nie są one powiązane ze zmianami hormonalnymi jak u kobiet. Dużą, negatywną rolę pełnią też nadmierne oczekiwania i presja społeczna na bycie wiecznie uśmiechniętym super-tatą. Niektórzy mężczyźni są zwyczajnie rozczarowani – wyobrażenia o dziecku i roli ojca różnią się od rzeczywistości. Otoczenie jest skłonne pomagać bardziej matce, ją wspierać, pytać o jej samopoczucie. Mężczyzna jest na drugim planie, często bez wsparcia. A w naszej kulturze mężczyźnie łatwiej ujawnić złość niż smutek, więc jak mu smutno, ukrywa to, a niewyrażany smutek tylko rośnie. Myślę jednak, że częściej niż samo urodzenie dziecka na kryzysy u mężczyzn wpływają negatywne zmiany w relacji małżeńskiej. Nowa sytuacja może być trudna dla obojga małżonków, którzy nie zawsze potrafią się wspierać, bo jedno oczekuje wsparcia od drugiego. Zadanie ojca może być utrudnione, bo partnerka zmęczona i rozstrojona, nie zawsze jest zdolna okazywać uznanie dla jego wysiłków.
– Jak rozpoznać kryzys? Co go odróżnia od zupełnie naturalnego przejęcia nowymi obowiązkami, od zwykłych, zdrowych emocji? Kiedy zaczyna dziać się coś niepokojącego?
– Kryzys cechuje często bezradność, nieumiejętność poradzenia sobie z prostymi wyzwaniami codzienności, bierność. Gdy mężczyzna staje się nadmiernie drażliwy, smutny, ma problemy ze snem, z apetytem, spada jego samoocena, negatywnie myśli o przyszłości i o sobie warto się zaniepokoić i zgłosić do specjalisty. Tym bardziej, że wejście w rolę rodzica może budzić urazy, konflikty i napięcia z własnego dzieciństwa. Warto także zwrócić uwagę na takie symptomy, jak utrata zainteresowania otoczeniem, trudności w podejmowaniu decyzji, większa męczliwość czy nadmierne poczucie winy. Przejściowe spadki nastroju i braku energii zdarzają się każdemu, jeśli jednak przedłużają się i trwają w sposób ciągły wiele tygodni możemy podejrzewać depresję.
– Partnerka – matka, na której spoczywa również wiele obowiązków, może nie zauważyć czy też nie rozumieć tego, co dzieje się z jej partnerem…
– Rola partnerki jest ogromna. Przede wszystkim warto, żeby już na etapie ciąży zaprosiła mężczyznę do aktywnego uczestniczenia w oczekiwaniu na dziecko, by oboje dali sobie czas na rozmowę o tym, co będzie, o możliwych zmianach czy trudnościach. Dobrze, aby od początku mężczyzna był włączony w opiekę i pielęgnację malucha. Częstym błędem popełnianym przez kobiety jest odsuwanie mężczyzny od rodzicielskich obowiązków w przekonaniu, że „ja to zrobię lepiej”. W efekcie mężczyzna nie ma możliwości uwierzyć w siebie jako ojciec, poczuć że nadaje się i że jest na swoim miejscu. Nawet jeśli początki będą ciężkie, bycie w nich we dwoje może zbliżać parę do siebie. Nie warto więc nadmiernie angażować otoczenia ( babć, cioć) kosztem tego, że mężczyzna będzie odsunięty na dalszy plan, a pieczę nad dzieckiem przejmą kobiety. Stąd łatwa droga do jego poczucia osamotnienia i spadku własnej wartości.
– W jaki sposób możemy sobie pomagać?
– Żeby zauważyć, że dzieje się coś złego z drugą osobą potrzebna jest uważność z obu stron. Mimo mniejszej ilości czasu warto kultywować czas we dwoje, choćby na krótką rozmowę, gdy dziecko pójdzie spać. Nie każdy mężczyzna zechce mówić o tym, że mu ciężko, w końcu oczekuje się od niego, że to on będzie wspierał partnerkę. Dlatego należy być uważnym na jego zmiany w zachowaniu, wycofywanie się, drażliwość, zamknięcie w sobie. Warto też dawać do zrozumienia mężczyźnie, że też ma prawo do słabości, zmęczenia, zniechęcenia i nie musi być supermanem. A jak zaobserwujemy niepokojące zmiany może trzeba będzie wesprzeć partnera w decyzji o wizycie u psychoterapeuty lub lekarza psychiatry, bo korzystanie z pomocy to nie oznaka słabości.
Dziękuję za rozmowę
Katarzyna Klimek-Michno