To w zasadzie cała treść tego krótkiego opowiadania. Jego urok podbija serca dorosłych, niewątpliwie, ale czy nie znudzi dzieci? Czy znajdą tutaj coś dla siebie? Moje wątpliwości rozwiała córka, szykując Kallego raz po raz na wieczorne czytanie na dobranoc. W czym tkwi siła tej książeczki? Mam trzy tropy…
Trop pierwszy to ilustracje.
Są wspaniałe. Bardzo szczegółowe, doskonale oddają sielski klimat Smalandii. Można wpatrywać się nie bez końca i ciągle odkrywać coś nowego.
Trop drugi to tematyka.
Mam wrażenie, że dla dzisiejszych dzieci ta opowieść jest po prostu… egzotyczna. No bo ile współczesnych dzieciaków widziało kiedyś prawdziwą, żywą krowę, o byku nie wspominając? Nawet mali mieszkańcy wsi muszą czasem wybrać się na wakacje do gospodarstwa agroturystycznego, by doświadczyć takich atrakcji.
Trop trzeci to …. no to przecież Astrid Lindgren!
Autorka, która miała w ręku jakiś magiczny klucz do dziecięcych serc. Przyznajcie się, kogo ulubioną powieścią są nadal „Dzieci z Bullerbyn”? Przynajmniej połowa dorosłych, których znam właśnie unosi rękę. A przecież tam też niewiele fajerwerków. Więc może warto do kolekcji magicznych – zwyczajnych książek dołączyć i „Kallego”, świetnie wpasuje się między Lottę z Ulicy Awanturników a Braci Lwie Serce. Ja i moja córka serdecznie polecamy!
Kasia Krzysztofik, autorka bloga www.dziulkacrew.pl
ilustracje: Marit Törnqvist
tłumaczenie: Anna Węgleńska
wiek 3+
Poznań 2017
twarda oprawa
28 stron
Więcej informacji na stronie Wydawnictwa Zakamarki