Czerwone światło. Perypetie taty

Tata z dziećmi na spacerze
📖 Czyta się średnio w 3 min. 🕑
Wiedziałem, że będę tego żałować, ale coś mnie podkusiło, żeby nie czekać na zielone. To był mój pierwszy i ostatni raz. Nie nabrali się na to, że nie zauważyłem. Jak zaczęli gorączkowo wykrzykiwać z oburzeniem: Tak nie można! Mogło nam coś się stać! Przecież przechodziłeś z dziećmi! Mógł jechać samochód! Gdyby to widział pan policjant, poszedłbyś do więzienia! Tak nie wolno! Ale się nasłuchałem. A jak tylko wróciliśmy do domu: Mama, a wiesz, co tata zrobił?!

C: Czy mogę zabrać tchórzofretkę do przedszkola?

K: Dobrze, ale pod takimi warunkami: po pierwsze, nie zgubisz jej, po drugie, nie upuścisz i się nie pobrudzi, po trzecie, nie zapomnisz jej zabrać z powrotem do domu, po czwarte, nikomu jej nie pożyczysz. Wszystko jasne?

Wpadłem w swoją pułapkę, bo z racji tego, że K jest grzecznym, rozsądnym i rezolutnym chłopcem, powiedziałem C, że ma się słuchać starszego brata. Nie przewidziałem, że K może to wykorzystać, a ten cwaniak zaczął podpuszczać C do mówienia albo robienia różnych głupot.

Mówię C, żeby nie dał sobie rozkazywać, a C: Przecież sam mówiłeś, żebym się słuchał K, więc będę to robił. Muszę być czujny, bo potrafią każde moje słowo obrócić na swoją korzyść.

B zapytała mnie, czy moje dzieci słuchają się mnie na ulicy (B to moja – jakby to powiedział C – koleżana z pracy). Przyznam, że nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Zdałem sobie sprawę, że nie muszą się mnie słuchać, bo nie mam powodu do wydawania im poleceń. Sami zatrzymują się przed każdą ulicą, kiedy przechodzimy przez nią łapią mnie za rękę, nie biegają po ścieżce rowerowej, odsuwają się kiedy podjeżdża autobus lub tramwaj. Nie wiem, jak się tego nauczyli. Przypuszczam, że to może mieć związek ze swobodą, jaką im daję. Bardzo rzadko używam słów „nie wolno, nie rób tego, uważaj, nie biegaj, bądź grzeczny, chodź tutaj”. Robię to tylko w wyjątkowych sytuacjach, więc może dlatego to działa?

K tłumaczył C, dlaczego na przystanku tramwajowym jest specjalny chropowaty pas na chodniku wzdłuż torów: To pomaga niewidomym, żeby nie wpadli pod tramwaj. Niewidomy to taki człowiek, który ma chore oczy i musi patrzeć buzią.

W autobusie miejskim chcąc zagaić rozmowę zapytałem ich, jakiej ostatnio piosenki nauczyli się w przedszkolu. Zaraz pożałowałem, bo całą drogę na cały autobus zaczęli śpiewać: Pędzi jak szalony, zgubił kalesony, pierdnął aż motor zgasł!

Niedobry Tata 

Polecamy również  Luzik to podstawa oraz Wymiatacze

Autor tekstu : NIE_DOBRY TATA

zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent