Niekoniecznie. Przecież i tak dziecko szybciutko z nich wyrośnie. A czy powinny być modne? Czy rodzice przywiązują do tego wagę? A może dzieciom zależy na tym by być trendy? Niektórzy rodzice od małego starają się kształtować gust dziecka. Dobierają kolory, pilnują by dziecko było ubrane stosownie do okazji. Niektórzy stawiają na samą wygodę – i nie interesują się resztą. Inni – pozwalają dziecku od małego na samodzielne decyzje, na swobodne przeskakiwanie od „tandety z brokatem” do przesady w ilości kolorów stroju, aż do spowicia się jedynie w czerń. Ważne, że dziecko jest szczęśliwe. Jeszcze inni – chcą dać dziecku wszystko czego nie mieli w dzieciństwie i stawiają na markowe ciuchy. Inni utożsamiają markę z jakością i biegają po outletach szukając ubranek jak z Vogue.
Każda z tych postaw zapewne ma swoje plusy i minusy. Rodzice „eleganccy” często zbyt krytycznie podchodzą do pomysłów dziecka. Stawiając na klasykę odbierają sobie i dziecku radość ze spontanicznych „wygłupów” – a moda daje wiele możliwości zabawy kiczem, odniesienia do pop kulturowych bohaterów… Markowi? Przesadna koncentracja na stroju i uczenie dziecka, że szczęście zależy od ilości „skonsumowanych” przedmiotów szybko może zaowocować problemami. Rodzice, dla których liczy się tylko wygoda mogą przegapić świetne okazje do uczenia dziecka wrażliwości na kolorystykę i rozwijania wyobraźni. Ci, których dziecko wybiera ubrania samo od najmłodszych lat powinni się zastanowić, czy będą konsekwentni w tolerancji także w czasie nastolatkowych eksperymentów.
Słodkie misie dla mamy i taty
Wystarczy krótka przebieżka po dowolnym centrum handlowym, by stwierdzić, że ciuszki dla dzieci kupują przede wszystkim mamy. Słodkie śpioszki, pierwsze kaftaniki mają przede wszystkim podobać się rodzicom – noworodek raczej ich nie doceni. Na tym etapie dla dziecka liczy się tylko wygoda ubranka i materiał z jakiego jest uszyte (nie powodujący pocenia, miękki, naturalny), to rodzicom mają podobać się wzory i fasony… Potem – sytuacja zupełnie się odwróci.
Wiele ubranek dla niemowląt to ciuszki, które rodzice oglądają z podziwem lecz kupują je…babcie i dziadkowie. Bo elegancka sukieneczka (np. widoczna na zdjęciu śliczna taftowa sukienka ze sklepu Mininiebo dla trzymiesięcznej dziewczynki w cenie niezłego żakietu to propozycja raczej na wyjątkowo piękny prezent, a nie podstawa garderoby niemowlaka. Prezent oczywiście dla rodziców – bo mała „strojnisia” nie jest specjalnie zainteresowana tym co ma na sobie. Dorośli doskonale wiedzą, że stroją maleńkie dzieci dla własnej przyjemności. Anna Bakota w artykule „Modne i wygodne ubranka dla szczęśliwego malucha” pisze, że „wspólnie spędzone chwile są dużo cenniejsze niż nawet najdroższy i najbardziej modny dziecięcy gadżet. Nam z kolei, oprócz niezaprzeczalnej radości ze spędzonego z maluchem popołudnia, humor poprawią dodatkowo kolorowe ubranka, w które można ubrać nasze pociechy na spacer.„ i warto o tym pamiętać – słodkie, maleńkie śpioszki i miniaturki dorosłych ubrań (np. marynareczki dla niemowląt) cieszą właśnie nas, dorosłych. Przeglądając ubranka w rozmiarze 52 zastanawiam się czy noworodek, dla którego są przeznaczone nie wybrałby zamiast pastelowych misiów na równie subtelnym kolorystycznie tle ciuszka w kolorze indygo lub czerwieni. Zamiast bluzeczki z kwiatuszkiem na brzuszku mógłby woleć opartowskie wzory. Przecież tak małe dzieci najlepiej widzą kontrasty, jaskrawe kolory, niektórych nie widzą wcale, noworodki widzą wyraźniej to co na obrzeżach (dorośli to – co w centrum). Ale na samodzielne decyzje ma jeszcze czas. Warto cieszyć się możliwością strojenia dziecka według własnego gustu – to naprawdę szybko przeminie.
Human Level 1
Jak jeszcze rodzice mogą „pobawić się” strojem swojego dziecka? Modne ostatnio stają się bardzo odmienne od tradycyjnych wzory na kaftanikach dzidziusiów – na przykład odwołujące się do poetyki gier komputerowych i RPG. Czarny kaftanik z napisem „Human Level 1” i listą cech startowych (np. inteligencja, zręczność, charyzma), podobnych do tych jakie otrzymuje nowa postać w grze i które ma za zadanie rozwijać.
Płeć w wielkim sklepie
Ciekawostka – pierwotnie to chłopcy nosili różowe ubranka, a dziewczynki niebieskie. Błękit to kolor Marii, a więc dziewczęcy! Dziś rodzice dzielą się na grupę pragnącą, by nawet łysa i upaprana marchewką córka z daleka wyglądała przede wszystkim „dziewczęco” czyli falbaniasto, różowo i słodko oraz grupę praktycznych, którzy raczej kupią córce i synkowi identyczne żółte bluzki z kaczuszką niż choćby jedną rzecz ze zbędną falbaną.
Podział na „dziewczęce dziewczynki”, „męskich chłopców” i dzieciaki „w neutralnych barwach” zdaje się zaostrzać dopiero w przedszkolu. Moda na małe Miss, podobne do lalek, wkracza w świat coraz młodszych dziewczynek… Przy okazji warto poczytać dyskusję „Za wcześnie dorosłe” na portalu Wczesna Edukacja
Niektórzy twierdzą jednak, że każda mała dziewczynka przechodzi fascynację różowym w każdym odcieniu… Czy rzeczywiście? Matki często skarżą się na zalew różowego z brylantami w dziewczęcych działach sklepów odzieżowych.
Dla chłopca, proszę bardzo, brązowy, zielony, pomarańczowy, czarny – skarży się mama 5 letniej Julki – dla dziewczynek nawet dżinsy muszą mieć różowy kwiatek! Nie mam dużo czasu na zakupy więc w Smyku i innych dużych sklepach od razu idziemy z Julką do działu chłopięcego.
Przyglądam się Julce hasającej po placu zabaw. Od razu widać, że ulubionym kolorem dziewczynki jest czarny… Rzeczywiście. Jeszcze niedawno różowy królował na półkach – tak jakby ktoś uczepił się jednego, „jedynie słusznego” pomysłu na ubranka, które spodobają się dziewczynkom. By kupić w Centrum Handlowym bluzkę czarną, pomarańczową, szarą trzeba było zarezerwować sobie 3 godziny na bieganie po sklepach lub … iść do działu chłopięcego.
W wielkim mieście to minęło. Wystarczy zajrzeć do Zary, Reserved, H&M czy Kappahl – bez trudu wystroimy tu małą księżniczkę, rezolutną psotnicę czy małą fankę klasycznej elegancji w gamie brązów i beżów. W małym mieście może jednak nie być tych sklepów… Najwięcej różowej tandety z pewnością sprzedaje się na internetowych aukcjach i na bazarach – bazary kuszą pozornie niskimi cenami (choć polecam porównanie z cenami z pozornie droższych sklepów, można się zdziwić, szczególnie w czasie sezonowych wyprzedaży) , na aukcjach można wystawić dokumentnie wszystko, także rzeczy kompletnie nieudane i przypominające raczej „krzyk mody” spod Pałacu Kultury z początku lat 90 niż gustowny strój dla dziecka. Najgorsze, że takie ubrania najczęściej są zwyczajnie niewygodne i uszyte z marnych tkanin. Różowe oczywiście może być piękne – i bywa – ale paradoksalnie znaleźć eleganckie różowe ubranko dla dziecka, bez odpustowych dodatków, jest trudniej niż w innym kolorze…
A w dziale chłopięcym? Tu wiele się nie zmienia. Wciąż króluje granat, czerń i wszelkie paramilitarne zielenie i brązy. Czy chłopcy są takimi konserwatystami? A może to rodzicom trudno pozbyć się pewnych stereotypów? Moda męska zmienia się w ostatnich latach niesamowicie… Nie warto tutaj rozważać fenomenu metroseksualisty czy coraz częstszych eksperymentów z tkaninami, kolorami, makijażem zarezerwowanymi od dawna (choć nie od zawsze!) tylko dla kobiet. Faktem jest jednak, ze różowa koszula u poważnego biznesmena nikogo nie dziwi. Dlaczego zatem chłopiec nie może włożyć różowej koszuli? Odpowiedzi udziela np. Gacusia1 na forum emama :
„Nie ubieram synka w różowe ciuszki. Nie zakładam mu nawet ciuchów z różowymi
dodatkami (ani lila,ani wrzos…itp).To jest kolor z przeznaczeniem dla dziewczynek i… .-))) „ . Internautka Nchyb polemizuje „mój 13-letni syn chodzi w ciemno różowej koszulce z nadrukiem piłki nożnej. Ma też ciemno różową bluzę bramkarską. Wybrał sam, torebek nie nosi, dziewczyny lubi, Twinkiego Winkiego też. Róż mu w najmniejszym stopniu nie przeszkadza… Ciekawe, czy te same mamy miały by kłopot z ubraniem dziewczynek w błękity… „
Rzeczywiście, wydaje się, że wszystkim łatwiej jest zaakceptować dziewczynkę w chłopięcym ubranku niż chłopca z choćby jednym wątpliwym płciowo elementem stroju. Czy rodzice naprawdę wierzą, że różowa koszula może wpłynąć na orientację seksualną dziecka? A może po prostu boją się, że synek usłyszy, tak jak w głośnej reklamie społecznej, że ma „pedalski sweterek”?
A co „kupuje” dziecko? Witch, Winx, Spiderman i inni
Małe dzieci mają swoją, dziecięcą modę. Jednak dla przedszkolaka modny nie jest konkretny fason – modny jest bohater popularnej bajki. Większość dzieci nie interesuje się materiałem z którego uszyta jest bluzeczka tylko postacią, którą na niej znajdzie. Dlatego w większości sieciówek – np. w Kappahl znajdziemy spory wybór ubranek z bohaterkami i bohaterami bajek. Niektórych – Batmana, Spidermana – znamy z własnego dzieciństwa; wzruszające, że znów święcą triumfy w świecie dziecięcej wyobraźni. Nie tylko bohaterowie filmów i komiksów pojawiają się na lubianych przez dzieci ubrankach – „wieczna” jest Mysia Endo, a jakiś czas temu ta sama firma proponowała ubranka z bohaterami Muminków! Te w większych rozmiarach kupowały mamy dla siebie.
Dziecko raczej wybierze znanego sobie z książki czy filmu Kubusia Puchatka niż zupełnie „anonimowego” misia. Najmłodszym przedszkolakom nie przeszkadzają „plagiaty” czyli miś-prawie-jak-Puchatek – niedługo jednak podobieństwo do oryginału stanie się kluczowe. Warto brać to pod uwagę kupując ubranka pod nieobecność dziecka – lepszy jest kotek, piesek , kwiatek lub ślimaczek niż „wstrętny gość”, który tylko udaje Spidermana.
Oryginalne ubranka dla dzieci
Jeżeli główną wartością stroju jest dla ciebie możliwość podkreślenia własnej oryginalności dziecko szybko to wychwyci. Zresztą, z pewnością sama wolisz ubrać je w szydełkowe bolerko niż sweterek taki jak nosi połowa przedszkola. Oczywiście – najbardziej oryginalne są rzeczy uszyte własnoręcznie ale wymaga to sporo czasu i wielkiego talentu. Z pomocą przychodzą sklepy szyjące krótkie serie „dopieszczonych” ubranek. Często proponują wyjątkowe rozwiązania, ciekawe wzory – no i gwarancję, że dziecko raczej na pewno nie będzie ubrane podobnie do kolegów. Dla takich sklepów zazwyczaj szyją pasjonaci – co widać. Na dodatek ubranka tego typu można łatwo kupić przez internet w sklepach, bez konieczności męczącego śledzenia aukcji, co dla młodych rodziców jest bardzo wygodne. Ciekawym pomysłem jest przerabianie ubrań z sieciówek na swoją modłę – czasem wystarczą farby do tekstyliów by zwyczajna bluzka stała się jedyna w swoim rodzaju. Najbardziej radykalnym fanom i fankom oryginalności radzę jednak zastanowić się czy jedna czy dwie bluzki „takie jak mają wszyscy” naprawdę zaszkodzą? Dzieci wykorzystują ubranie do podkreślania swojej przynależności – najpierw do grupy fanów Kubusia Puchatka, potem np. do subkultury, która się fascynują. Ubranie już w zerówce może być narzędziem „gier” towarzyskich na równi z gadżetami, wspólnymi pasjami, muzyką…
Dla dziewięcio-, dzięwiętnasto- i dziewięćdziesięciolatki – Emily Strange, Hello Kitty
Niektóre wzory, postacie, gadżety zdają się płynnie przechodzić od świata dzieci do świata dorosłych i z powrotem. Dobrym przykładem jest fenomen Hello Kitty – wzór modny najpierw głównie wśród małych dziewczynek, potem noszony przez trzydziestolatki, właściwie wszechobecny.
Podobnie z mrocznymi postaciami Burtona czy słynną Emily The Strange, małą komiksową właścicielką czterech kotów. Torebki, ubrania i gadżety z Nightmare Before Christmas kupują nastolatki podkreślające styl emo lub mroczne nastawienie do życia, kupują dorosłe kobiety – i dzieci z pierwszych klas podstawówki. To nie wiek decyduje o wyborze wspomnianego trendu.
Marki polskie czy zagraniczne?
Przekonanie, że „zagraniczne to lepsze” odchodzi już do lamusa, także w branży ubranek dziecięcych. Rodzice bardziej zwracają uwagę na cenę czy rzeczywistą urodę i jakość ubranek niż kraj pochodzenia. Kontrowersje wzbudzają ubranka z metkami „Made in China”,”made in Bangladesh” – niektórzy żywią obawy, że wyprodukowano je w niemoralny sposób, zatrudniając dzieci i bardzo źle opłacanych dorosłych. Dyskusja na temat sensu ewentualnego bojkotu takich ubranek to temat na osobny tekst – wspomnijmy tylko, że bojkot produkowanych w „sweat shopach” produktów Nike dał oczekiwane efekty.
Sklepy polskie często przybierają zagranicznie brzmiące nazwy – niektórzy klienci nie mają pojęcia, ze np. ciuszki Reserved są polskiej produkcji!
Taki jak chłopcy z Tokio Hotel
Dzieci chcą być dorosłe. Możemy się temu dziwić i tęsknić do „beztroskiego” dzieciństwa ale dzieci wiedzą swoje. Pięciolatek chce być dziesięciolatkiem a dziesięciolatka prawdziwą nastolatką z nastolatkowymi problemami i ..ciuchami. „Bobas” ubrany w kaftanik z napisem „Mama mnie kocha”, „Mój tata jest super” zazwyczaj nas rozczula… Bobasowi jest jednak wszystko jedno – a cztero, pięciolatek już niekoniecznie będzie zachwycony takim strojem… To zbyt dziecinne! A być dziecinnym dzieckiem – to w grupie towarzyskiej demode… Modne jednak nie zawsze znaczy gustowne – co z pewnością potwierdzą rodzice wciąż eksperymentujących ze strojem nastolatków i nastolatek. Dzieci coraz wcześniej znajdują sobie idoli – piosenkarki, aktorów, gwiazdy programów telewizyjnych… I naśladują ich styl. Warto dyskretnie uświadomić dziecko, że ulubiona gwiazda dostaje wymierne kwoty za noszenie określonych kolczyków czy picie publicznie konkretnego napoju. Nie warto krytykować irytującego czasem „owczego pędu” by wyglądać jak lubiany piosenkarz. Nawet jeśli wszystkie dzieci w klasie mają grzywkę identyczną jak lider ulubionego przez nie zespołu każde z nich czuje się indywidualnością, podkreślającą swoja oryginalność. Przeczekajmy. Za kilka lat same będą się śmiać na widok zdjęć z tego etapu. Za to dzieci w tym wieku łatwo uszczęśliwić dobrze dobranym prezentem – wystarczy przyjrzeć się co nosi ich idol. Tylko pamiętajcie – dziecięcy ulubieńcy spadają z piedestału bardzo szybko! Dzieci często próbują wybrać coś dla siebie w sklepach dla młodzieży – z powodzeniem (na zdjęciu sześciolatka w damskiej czapce z Cropptown). Czasem trzy, zdawałoby się, różne grupy odbiorców wychodzą zadowolone ze sklepu, który ofertę kieruje na pozór tylko do jednej z nich. Tata w bluzie z Batmanem będzie zadowolony i odmłodzony – pierwszoklasista w pasku czy z plecakiem tej samej marki będzie czuł się „dorosły”. Może w przyszłości zniknie podział na ubranka dziecięce i dorosłe? Czyżbyśmy wracali do dawno minionych czasów gdy małe dzieci nosiły miniaturki ubrań dorosłych? Warto przyjrzeć się obrazom na których małe arystokratki występują w identycznych sukniach jak matki a potem przejrzeć szafę swojego dziecka – wiele rzeczy rodzice chętnie założyliby sami gdyby były w odpowiednim rozmiarze…
Popularne „sieciówki” z odzieżą dla małych i starszych dzieci, obecne w niemal każdym Centrum Handlowym:
H&M
Zara
Cubus
Kappahl
Reserved
Next
Terranova
Sklepy z odzieżą młodzieżową , która może spodobać się też młodszym:
Cropptown
Troll
House