Masz za mało pokarmu i twoje dziecko wyje z głodu pół nocy? Nie myśl, ze ktoś się tym przejmie, albo ci dziecko dokarmi. ‘Jaka niecierpliwa mama z tym karmieniem, no no no… przystawiać często to pokarm będzie’ – tyle do powiedzenia miały położne i pediatra. Jak przystawiać do piersi nauczyłam się sama, żeby nie było wątpliwości.
Kiedy już obie płakałyśmy w nocy z rozpaczy, zdobyłam sławę mamy histerycznej. A następnego dnia nasz Tata przyniósł butelki i mleko, mieliśmy czajnik, wyparzyliśmy co trzeba i zaczęliśmy działać na własną rękę. Ania – najedzona i wniebowzięta, ale mleko chowaliśmy w szafie, żeby nikt nie widział…
Potem doszedł jeszcze horror naświetlania żółtaczkowego – prawie 3 doby na nogach przy inkubatorze, dzień i noc, bo jak wszyscy wiemy, żadnemu dziecku żadna opaska sama się na oczach nie utrzyma… Wychodziłyśmy ze szpitala jak z obozu pracy. Ja – ze średnią snu 2 godziny na dobę, obolała jak pies, nasza Córeczka ciągle żółta, niedokarmiona i niespokojna.
Do domu, do domu………
W domu pierwszy miesiąc pod znakiem uspokajania się. Przez pierwszy tydzień sterroryzowana presją karmienia piersią matka (czyli ja) stopniowo odstawiała butelkę w przekonaniu, że pokarmu przybywa. Tylko czemu to nasze kochane Dziecko tak płacze całe noce? Po tygodniu niespania wszyscy troje byliśmy strzępkami nerwów i wtedy dotarliśmy do sensownej pani doktor, która zdiagnozowała najzwyklejszy głód. Kiedy już Anusia zaczęła się najadać, zaczęły się kolki. Pierwsze uderzenie trwało bite 2 doby i znów niespanie, znów niepokój… Maleńkie, czerwone z wysiłku ciałko zmaga się z bólem i rozpacza wniebogłosy, a ty dostajesz szału i chcesz już tylko wyć z nim w duecie. Potem wyskoczyły krostki na buzi. Potem…….. potem zaczęło się trochę prostować. Wynaleźliśmy wodę koperkową, przyjechała Babcia (nieocenione ręce do pomocy i skarbnica pomysłów), ja pilnuję diety żeby nic Anusi nie zaszkodziło – i zaczynamy jakoś funkcjonować…
Po wszystkim, czego człowiek się dowie, naczyta przed porodem, ma się takie złudne wrażenie, że niewiele nas zaskoczy. A potem bach! I wszystkie teorie idą do kosza. Choćby ta, że dzieci lubią kąpiele – nasza Anusia nie przepada, bo generalnie nie lubi być rozbierana, a jak namydlają to już w ogóle dramat. Dopiero potem płynąca woda wynagradza wszystko… Albo że pępek odpada maksymalnie po 2 tygodniach – u nas odpadł po trzech i rodzice oczywiście już zaczęli się martwic. Są oczywiście przepowiednie, które sprawdzają się w stu procentach, jak ta, że przez pierwsze tygodnie nie będzie kiedy zjeść ani wyjść do toalety…
A teraz najważniejsze. Mamy Córeczkę. Anula. Ma piękne jagodowe oczka, zadarty nosek, zgrabniutkie uszka ( w tym jedno „elfickie”, z małym czubeczkiem), jest taka piękna i kochana, że można się skręcić. Mała czarna Kropeczka. Ma wyjątkowo długie, czarne włoski, które zresztą trzeba przyciąć, bo z tyłu są tak długie, że się Ania w nie sama wplątuje – zaciska na nich piąstki i prawie sobie kłaczki wyrywa, z płaczem oczywiście. Odkąd skończyła 3 tydzień nie rzuca się już na oślep na cyca, ale przed każdym seansem zapiera się rączkami, odchyla głowę do tyłu i patrzy na mnie. Na mnie! Mamo, patrzę na ciebie…….. I to jest obłędne uczucie. Tata też ma swoje chwile uniesienia, kiedy Anulka dostaje dokładkę z buteleczki – nikt tak nie karmi jak Tata 🙂 i nikt tak nie nosi na rękach…
A ja za każdym razem, kiedy patrzę na Anusię, nie mogę się nadziwić, jaka cudna i jaka ‘nasza’. Nie wiadomo do kogo bardziej podobna, ale widać, ze swój człowiek 🙂 Dopiero teraz, kiedy odrobinę odespałam, kiedy przestało boleć, kiedy przestałam się bać Twojego płaczu i o Ciebie – mogę nareszcie usiąść i się rozczulić, ucieszyć i zadumać, jak to możliwe, ze jesteś, Córeczko…. I poczuć wielkie szczęście!
Na zdjęciu – Ania córeczka Agi.
Wspomnienia z ostatnich miesięcy ciąży Agi możesz poczytać w dziale Artykuły w kategorii „Ciąża – Mamy opowiadają”