Pierwsze pytanie, które nasuwa się dziecku, gdy sięga po nową „Nelę” brzmi: w krainie wombatów, czyli gdzie? Za nim biegnie następne – jakich wombatów??? Nic prostszego nie wymyślicie, szukając odpowiedzi na te pytania niż otwarcie książki i zagłębienie się w lekturze.
Otóż tym razem Nela Mała Reporterka wybrała się na Tasmanię (hmm, padło kolejne pytanie: a gdzie to jest?) – choć słowo mała w odniesieniu do Neli to pojęcie względne, bowiem mówimy o szesnastolatce. Czas leci, mimo to, pasja podróżnicza dziewczyny nieustannie jest rozwijana, a jej owocem jest właśnie ta siedemnasta już książka. Trzeba przyznać, że dorobek niemały, a każda kolejna wciąga nie gorzej niż jej poprzedniczki. Ba, powiedziałabym, że choć jej książki są coraz dojrzalsze, zainteresują i całkiem małych poszukiwaczy przygód, jak i tych nieco doroślejszych, a to okraszone jest sporą dawką wiedzy z zakresu geografii i przyrody.
Jedno pozostaje niezmienne – dzięki wszystkim tym reportażom, relacjom i wspomnieniom, razem z Nelą wciąż przeżywamy niesamowite przygody, poznajemy nowe gatunki zwierząt oraz ich zaskakujące i często zabawne zwyczaje.
Zacznijmy przewrotnie – niemal od końca książki, ale to dlatego, że w tytule jest mowa o pewnych torbaczach – wombatach. Wombaty są symbolem Tasmanii, a przy okazji szalenie sympatycznymi stworzeniami. Nela spotkała dorosłe zwierzaki, ale też maluchy i miała okazję przekonać się , jak wygląda opieka nad wombaciątkami.
Jednak wcześniej poznajemy opowieści nastolatki o diable tasmańskim – wiecie, że wcale nie trzeba się go bać i uciekać przed nim z krzykiem?, o paszczaku czyli potarganym ptaku i o uznanym za wymarłego wilkoworze tasmańskim. Interesujące jest to, że wilkowór jako torbacz miał torbę dla maluchów otwieraną od dołu brzuszka, nie tak jak kangur, który – wiadomo – przyjmuje maluchy od górnej strony.
Ale to nie wszystko – zostały nam przedstawione między innymi również: jamraj pręgowany, kitanka lisia, dydelf wirginijski, pademelon tasmański i nocolubek. Nie znacie? To na co czekacie? Jest świetna okazja, wystarczy sięgnąć po „Nelę w krainie wombatów”
Piękne, kolorowe zdjęcia, mapki, podpisy i zabawne rysunki, przyciągające uwagę i często rozwijające temat, wciągająca narracja, anegdotki – cóż więcej potrzeba, by oddać się tej lekturze? Wszak znajdziemy tutaj mnóstwo informacji i ciekawostek o wyspie Tasmania i jej mieszkańcach, Zresztą, już sama okładka zwraca naszą uwagę intrygującym zwierzątkiem w ramionach Neli w samym centrum. „Nela w krainie wombatów” jest książką pochłaniającą i zajmującą uwagę dzieci na dłuższy czas. Jak zawsze polecam!