Można inaczej niż w szkole. Przyglądamy się polskiemu modelowi pracy twórczej, wypracowanemu przez zespół Brave Kids. Dzieci nie są tu oceniane ani wzajemnie porównywane, nie mają też przydzielonych ról, a jednak wspólnie tworzą spektakle. Jak wyglądają takie warsztaty? Co dają dzieciom?
Brave Kids to unikatowy projekt artystyczno-edukacyjny dla dzieci z całego świata. Odbywa się w Polsce od 2009 roku. Nawet jeśli może się kojarzyć z barwnymi spektaklami czy paradami, to najważniejsza jest w nim idea twórczych warsztatów. Tym, co wyróżnia Brave Kids, jest z pewnością metoda, którą sami organizatorzy w skrócie opisują zdaniem: „Dzieci uczą dzieci”. Na czym to polega w praktyce?
– Najprostszym i najlepszym sposobem nauki jest pokazywanie, osobisty przykład, jak można coś zrobić: zatańczyć, zagrać, zaśpiewać itd. Ekspresja jest dla człowieka czymś naturalnym. Staramy się ją wpisać w proces twórczej współpracy, z której finalnie powstaje spektakl lub inna forma sceniczna. Brzmi to może poważnie, ale w gruncie rzeczy chodzi o radość ze wspólnego działania, która chyba też jest dla ludzi czymś oczywistym. W tym sensie nasza metoda nie jest jakimś nowatorskim eksperymentem, po prostu wracamy do źródeł – opowiada Mary Sadowska-Łakomy, instruktorka prowadząca warsztaty Brave Kids.
Instruktor nie odgrywa w tym procesie roli reżysera, ani tym bardziej recenzenta, jest raczej przewodnikiem. Korzystając ze swojego doświadczenia, prowadzi grupę w kierunku, który rodzi się spontanicznie w interakcji między uczestnikami warsztatów. Jednak to oni sami decydują, kiedy poszczególne sceny czy inne elementy przedstawienia są gotowe albo że trzeba jeszcze nad nimi popracować.
– Na początku warsztatów nigdy nie wiadomo, co z nich wyniknie. Spektakl budujemy na tym, co każdy wnosi, czyli z różnych propozycji płynących od dzieci krok po kroku tworzymy wspólne dzieło – dodaje Mary Sadowska.
Polskie dzieci przyblokowane
Do tej pory, w ramach każdej z poprzednich 10. edycji Brave Kids, przyjeżdżały do Polski dzieci z pięciu kontynentów, z bardzo różnych krajów. W jednej grupie warsztatowej były 3-4 różne kultury, języki, sposoby ekspresji, tradycje artystyczne. Wzajemne zaciekawienie było więc czymś naturalnym.
11 edycja była z powodu pandemii szczególna. Nie można było zaprosić do Polski młodych artystów z innych krajów. Jednak organizatorzy uznali, że projekt warto kontynuować również w nietypowych i trudniejszych warunkach. W Brave Kids wzięły udział dzieci z kilku miast, ale wyłącznie z Polski.
– Ten rok był dla nas dużym znakiem zapytania. Tym razem w grupach mieliśmy dzieci mówiące tym samym językiem i właściwie jednorodne kulturowo. Przekonaliśmy się jednak o tym, co intuicyjnie wszyscy wiemy i co jest fundamentem metody Brave Kids: w każdym z nas jest ciekawość drugiego człowieka. I wcale nie trzeba spotkania z innymi kulturami, np. odległymi w sensie geograficznym, aby ją wyzwolić. Trzeba natomiast stworzyć przestrzeń do tego, by ktoś mógł i chciał zaciekawić innych – mówi Mary Sadowska.
Podkreśla, że w przypadku dzieci najważniejsze jest, by nie oceniać tego, co prezentują. To daje im poczucie bezpieczeństwa. Bez oceniania mają wolność w działaniu i współpracy, czyli, mówiąc wprost: łatwiej im wyjść przed innych i zaprezentować swoje umiejętności lub talent, łatwiej też zgłaszać swoje propozycje do spektaklu.
– Spotkaliśmy się w tym roku z faktem, że polskie dzieci są bardzo przyblokowane. Stale przebywają w oceniającym środowisku, są do tego przyzwyczajone, wchodzą w szkolny szablon i stosują różne strategie obronne. Potrzebują więcej czasu, żeby się przekonać, że my naprawdę nikogo nie oceniamy, ani dobrze, ani źle. Wtedy się otwierają – dodaje Mary Sadowska-Łakomy.
Ścieżka bez rywalizacji
Powstaje pytanie, czy ten sposób pracy z dziećmi uzdolnionymi artystycznie mógłby być stosowany w różnych formach edukacji? Czy odnajdują się w nim tylko wybitnie utalentowane dzieci, czy przeciwnie – stwarza możliwości rozwoju każdemu?
– W tym roku w Brave Kids wzięło udział wiele dzieci, które nie miały za sobą żadnej ścieżki rozwoju artystycznego. Nasze podejście sprawiło, że odkryliśmy niesamowite talenty wokalne czy taneczne. Każdy ma coś ciekawego do zaprezentowania – zaznacza Mary Sadowska.
Twórcy metody bardzo świadomie unikają wszelkich form rywalizacji i zadaniowego wyzwalania motywacji. To nie znaczy, że wszystko zawsze idzie jak po maśle. Instruktorzy opowiadają, że kryzysy są częścią procesu pracy w grupie i po prostu trzeba wiedzieć, kiedy „odpuścić” i zwyczajnie odpocząć.
– To też ważna nauka dla dzieci. Być może najważniejsze jest to, że udział w warsztatach prowadzonych naszą metodą stanowi dla nich ogromne wzmocnienie, daje satysfakcję jak w sytuacji dobrej zabawy z rówieśnikami i sprawia, że czują się dowartościowane. Dzieci widzą, że nie są porównywane do innych i same też przestają porównywać się do innych. A równocześnie szlifują swoje umiejętności i rozwijają się również w tym sensie. Jestem przekonana, że wypracowaliśmy uniwersalną metodę – podsumowuje Mary Sadowska-Łakomy.