Puli, puli, czyli bajka dobra na sen

Puli, puli, czyli bajka dobra na sen

Puli, puli, czyli bajka dobra na sen
–        Puli, puli, puli, buli, plum, plum. Puli, luli, tuli, luli. Śpij, śpij. Śnij, śnij. Zaśnij, wyśnij, śpij.

–        Co to Plum, co to pum, co to Bum? Co to, co?

–        Plum to małe pum. Takie bum. Takie puk, takie stuk.

–        Ale w co? Ale jak? Ale gdzie?

–        W takie dum, tra la lum. W takie tam. Aaa, uuu, aaa.

Było raz małe Plum. Okrąglutkie i miękkie, i miłe. Mała kulka, mięciutka jak puch. Biała kropka malutka, trum, trum. Puszek taki po prostu, że ach. Skakał, brykał jak ty. Cały dzień od poranku wciąż wywijał i fikał. Podskakiwał do góry i w bok. Ciągle radość i śmiech, i uciecha. Czasem z Plumem bawił się z Bum. Stukali i brzdękali: brzdęk. Jeden gonił drugiego, drugi gonił pierwszego i już.

Kiedy przychodził wieczór, Plum machał do zachodzącego słoneczka. Puszczał do niego oko. Najpierw lewe, potem prawe, potem znów lewe, potem prawe. Układał się w mięciutkiej pościeli i łapał Sen. Nowy, niewyśniony Sen skakał wtedy po poduszce i kołderce. Tak jak Plum cały dzień. Tak jak Bum cały dzień.

–        Tuli, tuli Sen. Chodź do Pluma, przyjdź.

Sen był młody i wesoły tak jak Plum. Nie chciał siedzieć, nie chciał chrapać, o nie.

–        Trzeba go łapać. Trzeba zaprosić, Plumie. Plum nie umie?

–        Ale jak? Ale jak? Ale jak?

–        Ale tak, ale tak, ale tak. Tak na wspak i na wskroś, i na wznak, i na bok. Aaa.

Plum gonił spojrzeniem Sen. Lewym okiem, prawym okiem. Sen skakał i fikał, i gnał. Najpierw jakby jeździł na łyżwach albo rolkach. Raz na jednej nodze, raz na drugiej. Na pościeli rysował koła i spirale. Koła mniejsze i większe, spirale dłuższe i krótsze. Potem Sen wyskoczył do góry jakby na trampolinie. I buch, buch. I w górę, i dół. I w górę, i w dół. Hopsa, sa. Wreszcie złapał się rogu kołderki i zaczął się huśtać. Huśtu, huś. Aaa, aaa. Huśtu, huś.

–        Łap sen, Plumie, łap.

Oczki Pluma biegały za skaczącym Snem. Goniły go po kołderce. Czasem Plum próbował łapać go rączkami. Nawet pogłaskać i uspokoić. Ten jednak fikał i brykał jak Plum w dzień. Zmęczone oczki, zmęczone rączki, bo noc.

–        Sen ucieka i nie czeka. To goń. Łap. Czy Plum czeka?

Jedna rączka, druga rączka, jedno oczko, drugie oczko. Gdzie Sen? Coraz bliżej, coraz niżej, tuż, tuż. Gdzie już? Tuż, tuż. Lewe oczko, prawe oczko, aa. Lewe oczko, prawe oczko, aa.

Plum śpi i śni. Też śpij.

Autorem bajki jest Celina Zubrycka. Udostępniamy ją za zgodą Autorki

zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent