– Aniołek, fiołek, różyczka, bez, konwalia, walia… – powtarzał Ignaś.
– Teraz ja! Ja będę pierwszy, ja lepiej szukam – denerwował się Piotrek.
– Ja chcę, już dawno nie byłam pierwsza – wołała Patrycja.
Ignaś trzymał pod pachą swego ukochanego misia i był coraz bardziej zdenerwowany. „Oni nie umieją się bawić” – myślał. Był pewien, że ma rację. On pierwszy wymyślił zabawę w chowanego i zaczął wyliczankę. Dlaczego tak jest, że wszyscy mają inne zdanie? Ignaś nie słuchał już swoich kolegów, obrażony i zły poszedł z misiem Patysiem do domu. Myślał w duchu, że tylko on go rozumie. Położył się na zielonym dywanie i usnął.
– Pobudka wstać! Do ciebie mówię! Nie odwracaj się, Ignacy! – krzyczał miś Patyś. – Aniołek, fiołek, różyczka, bez… Wszyscy powtarzamy razem: aniołek, fiołek, różyczka, bez, konwalia, walia… I jeszcze raz.
Wielka i puszysta głowa misia Patysia odwracała się w lewo i w prawo. Miś rozkazywał i wydawał polecenia. Wszystkie koniki, żołnierzyki, nawet samochodziki, koparki i Batman recytowali: aniołek, fiołek… To ma być miły, puszysty i pluszowy miś! Zabawki się go boją. Nawet Bob Budowniczy stał przed nim na baczność. W rękach trzymał ciężki młot i wymachiwał nim na komendę. Cały pokój był bardzo uporządkowany i podzielony na części. Wszyscy znali swoje miejsce, chociaż wybrał im je miś. Ignaś był niezadowolony, nie podobało mu się to, co robił Patyś.
Nagle powiał wiatr. Otworzyło się okno i wleciał motyl z wielkimi i kolorowymi skrzydłami. Pewnie zabłądził. Może zgubił swoich braci albo żonę. Patyś i zabawki patrzyły na niego. Miś przestał wydawać rozkazy, Bob Budowniczy opuścił na dywan ciężki młot, Batman otworzył buzię ze zdziwienia, a żołnierzyki poodwracały się we wszystkie strony. Wiatr wiał w lewo, a potem w prawo, w górę i w dół. Motyl próbował utrzymać się w powietrzu z rozpostartymi skrzydłami. Różnobarwne wzory wirowały w powietrzu. Tworzyły jakby serpentynę na przemian z uderzającym błyskiem słońca. Skrzydła falowały na wietrze. Czułki motyla jak dwie czarodziejskie różdżki wskazywały kierunek wiatru. Tworzyły spiralę.
– Ależ on jest inny od nas – myślały zabawki. – Czy unosi kolory w powietrzu, czy one jego unoszą. Przeszkadza nam. Wprowadza zamieszanie. I jeszcze tak zimno. Ruch powietrza w pokoju to tylko bałagan. Patysiowi zakręciło się w głowie. Zemdlał.
– Aniołek, fiołek, różyczka, bez… Wstawaj Ignasiu. Jest dzień, a ty śpisz.
Chłopiec uniósł głowę, ale bał się, że zostanie znowu skarcony przez misia Patysia, że będzie musiał wykonywać jego rozkazy. Zobaczył jednak w drzwiach swego pokoju Patrycję, która stała na jednej nodze; zawsze tak robiła, gdy czegoś chciała. Machała rączką w stronę Ignasia.
– Chodź się z nami bawić, Ignasiu. Przecież każdy może mieć inne zdanie. Nikt nie powinien rozkazywać. Chcemy razem się bawić. Teraz ty zaczniesz zabawę.
Ignaś patrzył z ulgą na Patrycję. Obok niego na dywanie leżał miś Patyś, a pod sufitem krążył barwny motyl.
Celina Zubrycka