– Czy mogę wziąć komórkę?
– Czy mogę usiąść z Kaśką?
– Czy trzeba wziąć dużo pieniędzy?
Pani Pola popatrzyła i usiadła. Wtedy ktoś krzyknął, że pani zrobiło się słabo i chyba zachorowała, i nie pojadą na wycieczkę. Niektórzy to nawet wiedzieli przez kogo pani zachorowała, a Zośka, której mama pracuje w aptece, była pewna na co. Stasiek, który chce zostać weterynarzem powiedział, że taka choroba zdarza się u psów albo kotów. Bumbumek planował zostać supermanem, więc wymyślił jak uratuje panią. „Ale czy superbohater pomaga chorym na wściekliznę? – pomyślał.
– Proszę o ciszę. Nie skończyłam – usłyszeli wreszcie swoją wychowawczynię, która odsuwała grzywkę na prawą stronę i wycierała pot z czoła, chociaż nie było tak gorąco.
Klasa ucichła. Oczywiście nie od razu, bo wszyscy po kolei musieli powtórzyć, żeby inni byli cicho. Trwało to jakieś pięć minut, ale w końcu udało się.
– Każdy z was uciszy tylko siebie, tyle razy wam mówiłam – znowu odezwała się pani i szybko dodała: – Pojedziemy na warsztaty kulinarne.
Tego już było za wiele. Zenek wybuchnął płaczem, bo jego pradziadek ma warsztat szewski, a on nie chce mieć żadnego. Zuźka płakała, że jej mama zamknęła ostatnio warsztat krawiecki i powiedziała, że nigdy więcej.
Pani złapała się za głowę i wstała, po czym wyjaśniła zdecydowanym głosem:
– Na warsztatach kulinarnych przygotujecie pizzę. Czy teraz rozumiecie?
Bumbumek lubił pizzę. Uwielbiał ją na ciepło, na zimno, na ostro, na słodko i w ogóle. Inne dzieci też oczami wyobraźni zobaczyły kolorowy placek – miękki i pachnący, z sosem pomidorowym, serem, pieczarkami albo szynką. Byli tacy, którzy poczuli zapach pizzy oraz wielki głód.
xxx
Tydzień szybko minął. Klasa Bumbumka oraz pani Pola zapukali wreszcie do zielonych drzwi z napisem: „Warsztaty kulinarne”. Otworzył im uroczy pan w kucharskim fartuchu. Zaprosił do środka i uśmiechnął się serdecznie. Wszyscy umyli ręce, włożyli fartuchy i zajęli miejsca za wielkim i długim stołem, na którym stały wagi i miski. Pośrodku na talerzykach wylegiwały się pieczarki, szynka i ser.
– Każdy z was zrobi swoją pizzę. Taką, o jakiej marzy. Zapraszam – wyjaśnił pan, a potem dodał, że nazywa się Poldek, chociaż nikt nie pytał.
Panią poczęstował kawą i zaczął pomagać w przygotowywaniu pizzy. Najpierw trzeba było ważyć składniki, potem mieszać i ugniatać, czekać aż urośnie. Nikomu się jednak nie dłużyło, bo w tym czasie dzieci kroiły składniki. Kiedy ciasto urosło, każdy je rozwałkował, i mimo że wszyscy chcieli mieć okrągłą pizzę nikomu nie wyszedł taki kształt.
– Koło nie jest łatwe, jak widać – powiedział pan kucharz i pomagał dalej.
„Ciekawe, czy jemu by wyszło” – pomyślał Bumbumek.
Na koniec włożono pizzę do pieca i trzeba było czekać. Ale to też się nie dłużyło, bo trzeba było po sobie posprzątać, umyć ręce i odłożyć fartuchy.
Kiedy wreszcie całe pomieszczenie wypełnił najpiękniejszy zapach na świecie – jak twierdzili wszyscy zgodnie – przyszedł czas na jedzenie. Pan Poldek wyciągnął placki z pieca i rozdał. Zaróżowione i pachnące czekały na zjedzenie.
– Nareszcie, hura! – krzyknęły dzieci.
I wtedy pan stanął i powiedział: „Stop, jeszcze nie jemy. O czym trzeba pamiętać, kiedy siadamy do posiłku?
– O umyciu rąk! – krzyknął Stasiek, który chciał zostać weterynarzem.
– Żeby się nie pchać przy stole – dodała Zuźka, której mama miała warsztat krawiecki.
– Żeby nie czekać za długo, bo wystygnie – odezwał się Bumbumek, mając nadzieję, że pan go pochwali. „Superman powinien być szybki” – pomyślał.
– Nic podobnego – powiedział spokojnie pan kucharz. – Trzeba poczęstować innych. Należy się dzielić.
Dzieci popatrzyły na niego z niedowierzaniem, przecież wszyscy mieli pizzę. Rozglądały się zaskoczone. I wtedy zobaczyły, że ich pani nie ma smacznego placka.
– Ojej – jęknął Bumbumek, a zaraz po nim inni.
Pan kucharz pomógł i wszyscy odkroili po kawałku swojej pizzy, żeby poczęstować panią, która też lubiła pizzę, jak się okazało.
– Całe szczęście – powiedziała cicho Zuźka do Staśka. – Byłaby wpadka, a tak to może jeszcze kiedyś tutaj przyjedziemy.
Celina Zubrycka