Słowacki Chopok w rozkwicie. Zimowe podrygi

Słowacki Chopok w rozkwicie - zimowe podrygi Mai
📖 Czyta się średnio w 7 min. 🕑
Jasná Nízke Tatry – to właśnie w tym ośrodku przeżyłam swoją pierwszą narciarską przygodę. Nazywam się Maja i mam 8 miesięcy.

No dobra trochę ściemniam.  Nie mogłam sama jeździć na nartach, bo jeszcze nie chodzę, ale tata chciał mnie zapakować do jakiegoś plecaka czy nosidełka, byśmy wspólnie szusowali po stokach. Mama wyraziła zdecydowany sprzeciw. Choć tacie było nieco przykro, że nie wolno nam razem jeździć i tak cała ta wycieczka okazała się najwspanialszą przygodą w moim życiu. Jak dotąd.

A wszystko zaczęło się od kłótni. Mama i tata – zapaleni narciarze – mieli różne pomysły, gdzie w tym roku poszaleć na białym puchu. Tata przebąkiwał coś o Francji albo Włoszech, ale mama powiedziała, że dla mnie to zdecydowanie za daleka wyprawa. Zaproponowała jakieś ośrodki w Polsce, na co kategorycznie sprzeciwił się tata, twierdząc, że w kraju nie ma ciekawych tras do freeride’u. Dokładnie nie wiem, co ten cały freeride znaczy, ale to musi być coś superowego, bo oczy taty radośnie się świeciły, gdy o tym opowiadał. Tak jak mi, kiedy bawię się z moim ukochanym króliczkiem Szumisiem. Więc może to ma coś wspólnego z królikami? W końcu tata wymyślił, że będziemy jeździć na nartach po takiej wielkiej górze, która nazywa się Chopok i znajduje się w Słowacji.

– Samochodem to przecież kilka godzin drogi – argumentował. I dodał, że ta góra uchodzi za mekkę freeride’owych narciarzy. Co to jest mekka, też nie wiem. Może też ma związek z królikami.

Mama na początku nie była zbyt chętna, bo ona nie przepada za tym całym freeride’em. Tata jednak wyjął mapę ośrodka Jasná Nízke Tatry, czyli tego obejmującego górę Chopok, i pokazał, że jest wiele przyjemnych nartostrad, po których mama sobie może poszusować. Wyliczał, że jest tam 35 nartostrad o różnej skali trudności, łącznie ponad 50 km zjazdu, w tym większość sztucznie naśnieżanego. Do końca nie wiem po co sztuczny śnieg, ale to podobno dobrze robi narciarzom.

-Kilkanaście wyciągów, w tym aż 5 taśmowych dla dzieci, do tego rozwinięta gastronomia na stokach, bogata oferta apres-ski, nie mówiąc już o wypożyczalniach, szkółkach narciarskich i parkingach tuż stoku – czytał tata jednym tchem.

– Maja nie będzie chodziła do szkółki narciarskiej, bo przecież jeszcze nawet nie umie chodzić. A te parkingi będą pewnie zapchane – protestowała mama.

Tata niewzruszony ciągnął dalej – Patrz kochanie – mówił do mamy, przerzucając jakieś strony w internecie – Stoki Chopoka oferują  trasy zarówno dla bardzo doświadczonych narciarzy oraz dla rodzin z dziećmi. W Jasnej jest mnóstwo miejsc noclegowych w pokojach hotelowych, apartamentach i domkach o różnym standardzie. Do tego jest dynamiczna cena karnetów, zależnie od terminu ich zakupu, obłożenia stoków, a nawet pogody!  A wieczorem można się wybrać na dyskotekę Happy End, która może pomieścić nawet 1000 osób!

Tata był wyraźnie podeskcytowany.

– Z ośmiomiesięcznym dzieckiem na dyskotekę? – szyderczo zaśmiała się mama.

Tata jednak zdawał się nie słyszeć jej uwagi. – Przy dobrej pogodzie roztaczają się stąd niezapomniane widoki na Tatry Wysokie i Zachodnie. Można je podziwiać zwłaszcza z Rotundy, restauracji znajdującej się na samym szczycie Chopoka – niewzruszony czytał dalej.

Nie zauważył, że w tym czasie mama również zaczęła coś sprawdzać w internecie.

–  Chopok jest bardzo kapryśną górą, i dobre warunki do narciarstwa znikają błyskawicznie. Wiejące wiatry mogą zwalić z nóg i znienacka pojawiają się gęste mgły – weszła mu szybko w słowa, przytaczając jeden ze znalezionych naprędce artykułów.

– Ale te trasy są naprawdę świetnie zorganizowane i doskonale oznaczone – zapewniał tata.

W końcu mama dała się przekonać. I tak trafiliśmy do słowackich Tatr. Zatrzymaliśmy się w drewnianych chatkach indiańskiej wioski w Tatralandii, niedaleko sztucznego jeziora Liptowska Mara. To taki wielgachny park rozrywki z aquaparkiem, wokół którego wyrosło mnóstwo domków dla turystów. Co to jest aquapark? – miałam się wkrótce przekonać.

Najpierw jednak trafiałam do specjalnego pokoju zabaw, gdzie nikomu nie wolno było chodzić w butach. Ja nie miałam tego problemu, bo w ogóle jeszcze nie chodzę w butach. W tym miejscu było mnóstwo zabawek i inne dzieci, niektóre takie malutkie jak ja, a niektóre trochę starsze. Te starsze czasami robiły mnóstwo hałasu, mimo to bardzo mi się tam podobało. Zresztą nie tylko mi – inne dzieci również lubiły spędzać tam czas.

Po południu, gdy mama z tatą wrócili z nart, opowiadali, jak im się jeździło. Dowiedziałam się wtedy, że Chopok ma dla narciarzy przygotowane aż dwie strony: południową i północną. Południową w ładne dni cały czas ogrzewają promienie słońca i można tam sobie szusować po bardzo przyjemnych trasach. Aczkolwiek z samego czubka góry prowadzą trzy nartostrady – dwie bardzo wymagające czarne trasy Vyhliadková i Zjazdárska i jedna niebieska, wijąca się niczym biała wstążka, panoramiczna o nazwie Predné Dereše. Na niższych partiach góry narciarze mogą wybierać z kilku niebieskich lub czerwonych zjazdów.

Słowacki Chopok w rozkwicie - zimowe podrygi Mai

Północna część Chopaka, z samego szczytu proponuje przede wszystkim trasy czerwone i czarne – z niezłym pazurem, bo dla najodważniejszych wyznaczono strefy o nachyleniu nawet 45 stopni, ale im niżej, tym więcej łagodniejszych zjazdów.  W sumie dla rodzin i początkujących narciarzy przygotowanych jest 10 km bezpiecznych tras, w dodatku aż 11 obiektów w ośrodku przystosowano do obsługi dzieci. Kiedyś na pewno będę z nich korzystać.

Tata szalał też na paśmie off-piste – znów nie wiem o co chodziło – ale mówił, że szusowało się świetnie. Może ścigał króliczki? Mama trochę się o niego niepokoiła. Ale przecież mama zawsze się o coś martwi.

W całym ośrodku jest sporo klimatycznych restauracji, oferujących smaczne lokalne i międzynarodowe dania. W czasie obiadu, rodzice wpałaszowali  bryndzové halušky. Nie zrozumiałam tego słowa i wystraszyłam się, że zjedli króliczka. Na szczęście okazało się, że są to słynne słowackie ziemniaczane kluseczki, podawane najczęściej w sosie śmietanowo-bryndzowym. Bardzo im smakowało. Nie mogę się doczekać, kiedy i ja będę mogła ich spróbować!

Późnym popołudniem rodzice zabrali mnie do aquaparku. To magiczne miejsce, pełne różnych wodnych atrakcji. Najpierw bawiłam się w basenie dla dzieci z krokodylkiem, małpką i palmami. Potem tata, mimo protestów mamy, zaczął zabierać mnie do innych basenów – np. takiego z fontanną, wypełnionego wodą morską. Jej słonawy smak jednak absolutnie mi nie przeszkadzał. Tata zabrał mnie nawet do źródeł termalnych – bawiliśmy się w ciepłej wodzie na zewnętrz, przy lekkim mrozie. Ale to było fajne! Mama się nieco o mnie bała, bo mam atopowe zapalenie skóry, ale okazało się, że po tych wszystkich kąpielach moja skóra zrobiła się przyjemna i gładka. Przestała mnie tak swędzieć jak zazwyczaj. Tata potem w jakiś ulotkach wyczytał, że woda termalna wypełniająca baseny Tatralandii pochodzi z wód morza morza z okresu paleolitu, które znajdowało się na terenie Liptowskiej Kotliny już przed 40 milionami lat i działa bardzo leczniczo. Więc rodzice przez cały pobyt, codziennie zabierali mnie do aquaparku. Było tam cieplutko, mimo mrozu, jaki panował na zewnątrz.

Słowacki Chopok w rozkwicie - zimowe podrygi Mai

Polubiliśmy zwłaszcza odpoczynek na leżakach w Tropical Paradise – ta część aquaparku z prawdziwymi palmami przypominała mamie wyjazdy na Karaiby. Tata też często zabierał mnie do takiej strefy, gdzie mogły bawić się dzieci. Najbardziej podobało mi się kulkowanie! Tacie zresztą też. Stwierdził potem, że znów poczuł w sobie dziecko. Nie jestem pewna, co to znaczy, ale chyba zrobił się młodszy. Gdy tak sobie kulkowaliśmy, mama relaksowała się w saunach w strefie SPA albo chodziła na tajskie masaże i była po nich bardzo zadowolona. Tata stwierdził, że ma o wiele bardziej wypoczętą buzię.

Też chciałabym iść na taki masaż, ale jestem za mała. Zresztą kulkowanie na pewno jest fajniejsze.

W Tatralandii jest też mnóstwo zjeżdżalni. Tata wyczytał, że jest ich aż 28. Bawiły się tam nie tylko większe dzieci, ale co dziwne – również osoby dorosłe. Ciekawe, kto im na to pozwolił? Bo jak tata chciał iść na zjeżdżalnie, to mama mu nie pozwoliła i kazała mnie pilnować. Bardzo się wtedy zasmucił. Muszę go jakoś pocieszyć. Obiecam mu, że jak następnym razem tu przyjedziemy, pójdziemy razem pozjeżdżać! Na pewno to podniesie go na duchu.

Słowacki Chopok w rozkwicie - zimowe podrygi Mai

zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent