Wiem już, że nie przesądza o tym ilość obrazków, ich kolorystyka czy długość tekstu. Moja pięciolatka ujęła to tak: Jak ktoś pisze dla nas książki, to musi traktować nas poważnie, inaczej nie będzie wesoło. Chyba coś w tym jest.
Steve Antony zna się na rzeczy, bo od razu trafił do serc dzieci w wieku przedszkolnym. Sądząc po ilości sprzedanych egzemplarzy w 16 krajach, nie tylko moi podopieczni pokochali ponurą pandę.
Moją wdzięczność Pan Panda zaskarbił sobie za pomoc w codziennej, wieczornej toalecie. Zarządzam przygotowania do spania i się zaczyna… jeść, pić, siusiać, dokończyć rysowanie, układanie klocków. Po czym chwila mojej nieuwagi i szus do łóżka w stylu „stało i padło”. Piżama w szufladzie, szczoteczka nietknięta, a włosy na małych główkach sterczą, niczym wiechcie miotły.
Niepozorny zwierzak po cichu, spokojnie wszedł do naszego domu i kilkoma spojrzeniami oraz swoim przykładem zaprowadził należyty porządek. Koniec maminej szarpaniny, tłumaczenia, proszenia i innych siebie wartych metod.
Nagle żadna nie chce, żeby unosił się za nią choć cień nieświeżego oddechu czy smrodku spoconej stópki, bez piżamki odczuwają dyskomfort, a przed pójściem spać koniecznie muszą przytulić wszystkich domowników. Niczym Pan Panda zdarza im się trafić do nie swojego łóżko, ale kto by śmiał narzekać w obliczu zaistniałych zmian.
Książka ma dość duży format, przykuwa uwagę drobnymi złoceniami na okładce, ale tonacja kolorystyczna z przewagą granatu czyni ją idealną pozycją do snu. Polecam ją także dla dzieci, które właśnie opanowały trudną sztukę czytania i chętnie poczytają młodszemu rodzeństwu. Bo to jest książka wyważona, przemyślana i wszystkiego jest w niej akurat. Bez wątpienia autor poważnie potraktował swoich małych odbiorców.
Dobranoc, Panie Panda
Autor: Steve Antony
Wydawnictwo: Amber
Oprawa: Twarda
Wydanie: Pierwsze
Liczba stron: 40
Format: 267 x 276 mm