Fisher Price
rysuj
Zielona Sowa

Z serii: W bajkowym świecie zwierząt

Raz poetka przez pół nocy
Wiersz dla dzieci układała.
A co będzie się z nim działo?
Tego jeszcze nie wiedziała.

Zostawiła go w szufladzie,
Wierszyk płakał tam z żałości,
Że go dzieci nie czytają
I w książeczkach ich nie gości.

Żal miał wielki do poetki,
Że w ukryciu go trzymała.
A że nie miał zakończenia,
Pokazywać też nie chciała.

Ale Wierszyk znał swą wartość.
Wiedział, że jest bardzo ładny.
Był dla dzieci napisany,
Więc z morałem i przykładny.

Aż, raz kiedyś, gdy poetka
Pojechała na wycieczkę,
Zbuntowany całkiem Wierszyk
Zaplanował swą ucieczkę.

Obawiając się deszczyku,
Rano wymknął się w płaszczyku,
By nie zmokły mu literki
Włożył czapkę i lakierki.

Wybrał drogę do przedszkola,
Którą chodził Jaś i Ola –
Od niej się zaczynał Wierszyk,
Ale Jaś go ujrzał pierwszy.

Razem weszli do przedszkola.
Tam go zobaczyła Ola.
Kiedy dzieci zawołała
Bardzo dziwna rzecz się stała.

W oknie nagle się pojawił
Jakiś dziwny ptak skrzydlaty,
Z wiatrem poniósł panią z dziećmi
Do samotnej leśnej chaty.

Tam zaczęły dziać się dziwy.
Z chatki wyszedł starzec siwy.
Ledwie wziął do rąk skrzypeczki
Dwa przybyły gołąbeczki.

Coś szeptały mu do ucha
(Tu wam tajemnicę zdradzę:
Starzec królem był zwierzątek,
Miał nad nimi wszelką władzę).

Patrzą dzieci, aż nie wierzą.
Krasnoludki do nich bieżą!
Niosą stoły, nakrywają
I na Wierszyk spoglądają.

Gdy już przybył sznur zwierzątek,
Tej bajeczki był początek.
Starzec wyjął złotą fajkę
I zamienił Wierszyk w bajkę.

Słonko skryło się za chmury.
Wyszedł księżyc, spojrzał z góry.
Noc spowiła panią, dzieci,
Chociaż księżyc jasno świecił.

Starzec podszedł, drzwi otworzył
Do swej niby biednej chaty,
W której wnętrze lśniło złotem,
Wystrój w środku był bogaty.

– Wy nie znacie głodu, strachu!
Macie pełno smakołyków.
Pora, byście ocenili
Skutki waszych złych wybryków!

Po tych słowach Wiatr się zjawił.
Małe żabki niósł płaczące.
Te, co dziś straciły mamę,
Gdy karmiła je na łące…

Chłopcy dwaj się zawstydzili.
Inne dzieci się wzdrygały,
Na myśl o tym, że te żabki
Mamę swoją też kochały …

Ale władca tak zarządził,
Że ich mama powróciła
I przy zawstydzonych chłopcach
Dzieci swoje utuliła.

Po tej scenie starzec zniknął.
Znikła także jego chatka.
Żabki też gdzieś poznikały,
A wraz z nimi czuła matka.

Zasmucony bajką księżyc
Schował się za ciemne chmury,
A Wiatr dzieci razem z panią
Odniósł poprzez lasy, góry.

Tylko Wierszyk sam pozostał
Otoczony dymem z fajki,
A gdy westchnął i się zbudził
Zmartwił go brak końca bajki.

Lecz poetka, gdy wróciła,
Wierszyk znowu przeczytała
I dla dzieci taki morał
Po namyśle dopisała:

„Nie dokuczaj nigdy słabszym,
Bo jak głosi prawda stara,
W ślad za złymi uczynkami
Zwykle w parze idzie kara.

Zatem o zwierzęta dbajcie.
Te bezdomne przygarniajcie.
Że żyć także chcą na świecie –
Przykład w bajce tej znajdziecie.”

Jolanta Horodecka – Wieczorek. Więcej o twórczości Autorki www.jhw.com.pl

 

 

432 ocen
4.99
dodaj ocenę
×
zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent