Za siódmą górą i siódmą rzeką było jezioro.
– To prawda, jeżeli patrzy się od strony zachodniej. Od wschodu nasze jezioro jest przed siódmą górą i przed siódmą rzeką – tłumaczyła gęś Petronela swojej młodszej koleżance Poli.
Z całą pewnością pływały po nim dzikie gęsi. To do nich należało jezioro, bowiem inne ptactwo nie zamieszkiwało go tak licznie. Okolica była piękna. Brzegi porastały gęste szuwary, a za nimi z jednej strony rósł niewielki las. Mieszkały w nim ptaki i zwierzęta. Z drugiej strony rozciągała się ukwiecona łąka; na początku lata wyjątkowo piękna i pachnąca. Kwitły już maki i rumianki, fruwały pszczółki i motylki.
Wśród gęsi pływających po jeziorze wyróżniała się jedna. Była większa i ładniej upierzona. Mówiono o niej, że jest zaczarowana.
– Ale zaczarowana z czego, na co, po co? – pytała Pola, płynącą obok Petronelę.
– Nie wiem – wzruszała skrzydłami.
– Ale kto ją zaczarował? – dopytywała ciekawska.
– Nie wiem – odpowiedziała Petronela. – Sama ją zapytaj, jeżeli jesteś taka ciekawa – radziła.
– Nie mam odwagi – tłumaczyła nieśmiało Pola. – A ty nie chciałabyś być inna, zaczarowana jak ona?
– Nie wiem, chyba nie. Daj sobie spokój. Anastazja jest zaczarowana i już. Koniec, kropka – dodała Petronela.
Pola też chciała być zaczarowana, nieważne przez kogo i po co. Chciała być wyjątkowa i ważna.
„Co to za życie? Nie chcę być taka szara, głupia gęś” – myślała i ukradkiem spoglądała na zaczarowaną gęś.
Tymczasem zaczarowana Anastazja pływała dumnie po jeziorze, nurkowała i wyciągała z wody najsmaczniejsze kąski, bo inne gęsi ustępowały jej miejsca do lepszego połowu. Była piękna, wydawała się bardzo mądra i rozważna.
„Jak ona to robi?” – myślała Pola, która od kiedy pamięta podziwiała zaczarowaną gęś Anastazję. Po głowie już od dłuższego czasu chodził jej pomysł, żeby coś zmienić w swoim życiu. Zapyta Anastazję. Dowie się. Może wtedy będzie inaczej.
– Pani Anastazjo – odważyła się wreszcie odezwać Pola, podpływając do zaczarowanej gęsi. – Nazywam się Apolonia – powiedziała specjalnie używając dłuższej, jakby lepszej formy swego imienia. – Podziwiam panią od dziecka.
– Tak, wiem, moja mała – to nic nowego. – Wszyscy mnie tu podziwiają – odpowiedziała zaczarowana gęś wyniośle.
Ta odpowiedź zdziwiła Polę – Apolonię, ale może taki ton jest normalny u wyjątkowych gęsi. Mała gąska wierzyła, że zrozumie zaczarowaną gęś.
– Pani Anastazjo, ale czy może mi pani powiedzieć… – i nie skończyła, bo ta właśnie odwróciła głowę.
– Oj, nie dziś, nie mam czasu na pogawędki – i odpłynęła na drugi koniec jeziora, by tam na chwilę zanurkować pod wodą. Płynąc robiła dookoła siebie wielkie, okrągłe fale.
Pola opuściła głowę i przymknęła oczy. Tak robią ci, którzy chcą się rozpłakać. Niczego się nie dowiedziała, oprócz tego, że jest małą, szarą gąską.
„Zawsze nie w porę, nie tu, nie tam, nie siam” – myślała i także odpłynęła, ale ślad po niej na wodzie był mniejszy i nie tak okrągły, jakby spłaszczony. Może dlatego, że opuściła skrzydełka, podobnie zresztą jak dziób.
– Dowiedziałaś się? – zapytała trochę złośliwie gęś Petronela, tak jakby wiedziała, co mówiła Anastazja.
– Nie – odpowiedziała rozczarowana Pola i zaszyła się w nadbrzeżne zarośla.
Nowy dzień
Letni ranek, a właściwie świt codziennie budził gęsi. Tego dnia Pola przetarła zaspane i zapłakane oczy. Nie cieszyło ją nawet słońce, które jak zwykle radośnie budziło wszystkich do życia. Ptaki śpiewały, motylki fruwały, sarenki przyszły się napić.
– Nowy dzień, wszystko może być nowe – mamrotał radośnie pod nosem kicający zając.
– Wstaje nowy dzień, tra la la la la la – dodał słowik.
– Gę gę gę, pora wstać – próbowała śpiewać Petronela. – Uśmiechnij się, Apolonio! Cudowny dzień, gę gę gę.
Ale jej młodsza koleżanka spojrzała tylko bez przekonania dookoła siebie, jakby nie rozumiejąc, że Apolonia to właśnie ona.
Świt powoli mijał, słońce ostrożnie wstawało, oświetlając i ogrzewając jezioro, las i łąkę. Znikała z roślin perłowa rosa. Kwiaty rozchylały swe płatki, powietrze stawało się bardziej przejrzyste.
– Czary, prawdziwe czary – powtarzała idąca w stronę jeziora uśmiechnięta młoda kobieta. Trzymała za ręce dwie dziewczynki. Ewunia była malutka. Miała najwyżej trzy latka, druga starsza Hania pewnie już chodziła do szkoły.
– No i co, dziewczyny, pięknie, prawda? Wieś, w której mieszkamy, jest niedaleko. Będziemy tu codziennie przychodzić – mówił młody mężczyzna.
– Tak, tato, tak – klaskała w rączki Ewunia. – Tu urządzimy piknik.
Gęsi tymczasem odpłynęły trochę dalej. Tylko Pola siedziała ukryta w szuwarach. Smutek zastąpiła ciekawość, co się wydarzy. Tym bardziej nadstawiała uszy, gdy usłyszała o czarach.
„A może oni coś wiedzą? Przecież kobieta wyraźnie powiedziała: prawdziwe czary” – myślała Pola.
– Patrz, mamo, gęś !– krzyknęła starsza dziewczynka.
Pola w pierwszej chwili chciała zasyczeć jak zdenerwowana gęś, a potem uciec daleko na jezioro, ale ku swemu zaskoczeniu, podpłynęła.
– Ona jest chyba oswojona – spojrzała z zaciekawieniem mama, trochę z obawą, aby dziki ptak nie zaatakował dziewczynek.
– Niemożliwe – dodał tato. – Na wszelki wypadek odsuńmy się trochę. Może coś ją zainteresowało albo przestraszyło.
Pola nie rozumiała ich obaw. Z dala od swego stada unosiła się na wodzie i przyglądała ludziom.
– A może damy jej trochę chleba? – zapytała Hania.
– To dobry pomysł – zgodzili się rodzice i podali kanapkę.
– Ja też chcę, ja też – domagała się Ewa.
I zaczęło się. Dzieci rzucały Poli kawałki chleba, ona podpływała i zjadała. Podobało jej się to. Przypłynęły też inne gęsi, ale nie odważyły się zbliżyć tak blisko jak Pola. Nawet zaczarowana gęś Anastazja nie podpłynęła do ludzi. Z oddali stroiła swoje piękne piórka i radośnie gęgała.
„Ten nowy dzień jest inny niż wszystkie dotąd. Chyba się zaprzyjaźniłam z ludźmi. Może mnie zaczarują” – ucieszyła się Pola.
– Patrzcie, jaka piękna gęś, tam z tyłu – krzyknęła mama siedząca na kocyku i wskazała na zaczarowaną gęś.
Wszyscy spojrzeli na Anastazję.
– Piękna, może jest zaczarowana? – powiedziała starsza dziewczynka.
– Czary-mary– dodała młodsza, podskakując do góry.
Słysząc to Pola, posmutniała i zaczęła odpływać.
– Hej, a gdzie jest nasza mała gąska? – krzyknął tata, który pierwszy to zauważył.
– Nie obrażaj się. Ty byłaś pierwsza. Z tobą się przyjaźnimy – zawołała Hania.
– Chodź do nas! – krzyczała Ewa.
– Widzicie, odpłynęła – powiedziała mama. – Na nas już czas. Zaraz będzie wieczór. Spędziliśmy tu prawie cały dzień. Pa, gąski, do jutra.
Dziewczynki pomachały na pożegnanie. Tata zwinął i wziął kocyk, mama zawiesiła na ramię pusty koszyczek, w którym były smakołyki i poszli.
Woda
Następnego dnia Pola postanowiła nie zbliżać się do ludzi. Nie słyszała wczoraj ostatnich słów o przyjaźni, bo zbyt szybko odpłynęła. Poczuła się urażona z powodu ich zainteresowania Anastazją.
„Niech sobie dokarmiają tę zaczarowaną Anastazję, skoro tak bardzo się im podoba” – myślała rozżalona.
Wesoła rodzina wróciła nad jezioro. Usiadła na to samo miejsce. Od wczoraj trawa nie zdołała jeszcze się wyprostować. Dziewczynki przebrały się za wróżki. Miały na sobie śliczne, różowe sukienki, a w rękach różdżki.
– Czary-mary! – krzyczała Ewunia.
– Czary-mary, niech przypłynie tu zaczarowana gęś – dodała starsza Hania. Po czym pobiegła w stronę drzew, aby wypatrywać czegoś ważnego.
Gęś Pola patrzyła na rodzinę zza szuwarów. Zauważyła, że zaczarowana gęś Anastazja zaczęła płynąć do dziewczynki. Wykręcała szyję, unosiła dumnie różowy dziób, puszyła srebrno-szare pióra. Widząc to Ewa podskakiwała i krzyczała z radości. Machała różdżką. Zaczęła biec w kierunku gęsi Anastazji. Wskoczyła do wody, ale niestety w miejscu, gdzie nie było łagodnego wejścia. Jej nóżki nie poczuły gruntu. Zaczęła tonąć.
Ukryta w zaroślach Pola natychmiast ruszyła na pomoc. Gęgała na całe gardło. Rodzice też biegli do ukochanej Ewuni, która przecież nie umiała pływać. Wszystko działo się tak szybko. Tylko na chwilę odwrócili się w stronę Hani, która chciała wejść zbyt wysoko na drzewo. W tym czasie Ewa wpadła do wody. Machała teraz rączkami, próbując utrzymać się na powierzchni.
A zaczarowana gęś Anastazja odpłynęła jak gdyby nigdy nic na środek jeziora.
Mała gąska Apolonia chwyciła dziobem za różową sukienkę Ewuni i próbowała holować do brzegu. Wtedy na szczęście tato dziewczynki wskoczył do wody i wyciągnął córeczkę. Gąska sama by sobie nie poradziła. Kiedy już się udało, z kawałkiem dziecięcego ubrania w dziobie została na jeziorze.
– Chodź, kochanie – powiedział tata, wyciągając z wody przestraszoną Ewunię.
– Już wszystko będzie dobrze. Moje kochane dziecko. Tak nam wstyd. Udało się. Ale jak to możliwe, byliśmy tak blisko? – płakała mama.
– Dziękujemy ci gąsko – dodał tata. – Wczoraj karmiliśmy cię chlebem, a dziś uratowałaś nam dziecko. Niesamowite.
– To chyba czary – wtrąciła Hania.
Pola patrzyła na znajomą rodzinę. Kawałek różowej sukienki fala uniosła w zarośla. Ulżyło jej. Tak się bała o dziewczynkę. Nie mogła zrozumieć, dlaczego zaczarowana gęś Anastazja odpłynęła, widząc tonące dziecko.
„Jak mogła tak postąpić? Po tym, jak ją chwalili i podziwiali? Co za samolubna gęś? Muszę jej to powiedzieć” – myślała zdenerwowana Pola.
– Ty nie jesteś zaczarowana! – krzyczała, gdy wreszcie do niej dotarła. – Dlaczego zostawiłaś tonącą dziewczynkę bez pomocy? No odpowiedz!
Zaczarowana gęś Anastazja nie odpowiadała. Patrzyła zimnym wzrokiem w stronę oburzonej Apolonii.
– To wszystko nieprawda – nie ustępowała Pola. – Ty nie jesteś tu najważniejsza i najmądrzejsza! I pomyśleć, że chciałam być taka jak ty!
Inne gęsi przysłuchiwały się temu z zainteresowaniem. Próbowały sobie przypomnieć, dlaczego Anastazja jest zaczarowana. Nie pamiętały.
To ona sama wszystko wymyśliła. Była największa, zachowywała się jak królowa, więc łatwo uwierzyły jej inne gęsi. Teraz, kiedy kłamstwo wyszło na jaw, rozpostarła skrzydła i odleciała na zawsze. To dobrze, prawda?
Autorem bajki jest Celina Zubrycka. Udostępniamy ją za zgodą Autorki