Fisher Price
rysuj
Zielona Sowa
Zielona Sowa

Motylek Bielinek przysiadł na ziemi. Opuścił białe skrzydełka, nakrapiane czarnymi plamkami, po czym smętnie pomaszerował w stronę swojej przyjaciółki Biedronki.
– Cześć, a cóż to za smętna mina? – roześmiała się Biedroneczka.
-Wiesz przecież….
-Znowu martwisz się swoim wyglądem? Och, czy nigdy nie przestaniesz, przecież… – ale Bielinek nie słuchał już przyjaciółki, tylko zamachał rozpaczliwie wątłymi skrzydełkami i wykrzyczał najgłośniej jak tylko potrafił:
-To chyba Ty nic nie rozumiesz !!! Spójrz na mnie proszę, śmiało- zachęcał robaczka przestraszonego nagłym wybuchem przyjaciela.
-Patrzę i…?
-I…I nie widzisz jaki jestem! NIJAKI !!! Wątły, mdły, bez wyrazu…
-Och, dlaczego nie mogę być jak Rusałka Pawik, Czerwończyk Dukacik, Południca Admirał, albo Paź Królowej…Te kolory, barwy, kontrasty….
-Bielinku, liczy się przecież wnętrze…uroda przemija, a nasze dobre czyny zostają…
-Wiem, wiem, wiem….Ale ja chcę być widoczny również na zewnątrz. Chcę wzbudzać zainteresowanie, uwielbienie, szacunek, a może i nawet zazdrość…
-?
-Nic nie mów Biedroneczko, ja już się zdecydowałem. Ja już wiem jak zdobędę, to czego pragnę!!!
-Bielinku, tylko nie mów mi, że pójdziesz do Leśnej Czarownicy!!! Dobrze wiesz, że ona nigdy, przenigdy nikomu nie pomaga z dobrego serca…Dobrze wiesz, że jej pomoc ma wiele warunków i że często zmiana jest zmianą na gorsze…
-Już postanowiłem- Bielinek machnął jej łapką na pożegnanie i odleciał wprost na spotkanie z Leśną Czarownicą.

XXX

Leśna Czarownica, przypominała nadgryzioną sosnową szyszkę, chociaż czasami wyglądała jak zeschłe jesienne liście, a inny razem jak lśniący mech…Tak więc dzisiaj wyglądała jak nadgryziona szyszka i małymi, żółtymi oczkami wpatrywała się bystro w Bielinka, który jąkając się strasznie, próbował wytłumaczyć Czarownicy o co mu właściwie chodzi.
-No dobrze, już dobrze- nie męcz się dłużej. Wiem już czego ode mnie oczekujesz.
-I uda się!!!
-Hmm- zamruczała tajemniczo, pogryzając suszone nasionka słonecznika.
-Hmm- powtórzyła i przymknęła oczy. Jak zadowolić i jednocześnie ukarać próżnego motylka? Jak uświadomić mu, że nie można mieć wszystkiego, ze nie można mieć od razu tego o czym tylko się zamarzy.
-Leć motylku wysoko, gdzie tęcza wielobarwna, napełnij się jej kolorem, nasyć się barwami, a staniesz się najpiękniejszym i…jedynym takim motylem na świecie, ale czy najszczęśliwszym?
-Będą na ciebie polować wszyscy kolekcjonerzy motylich wdzięków, więc nie będziesz mógł beztrosko latać z kwiatka na kwiatek, będą dokuczać ci inne, zazdrosne owady, więc nie będziesz widzieć zachwytów w cudzych oczach, no i coś jeszcze….aby kolory nie zblakły, będziesz musiał stale być w pobliżu tęczy, a więc z dala od rodziny i najbliższych…
-Czy jesteś gotowy…?
-…ttak- wyszeptał motylek
-A więc leć !!!- zawołał Czarownica, a z jej sękatej dłoni wytrysnął snop złotych iskier, wskazujących zdziwionemu motylkowi drogę do tęczy. Jego tęczy.
I jest tam do dzisiaj. Lata, fruwa i trzepocze najpiękniejszymi skrzydłami, najbarwniejszego motyla na świecie. Ale czy ktoś go kiedyś widział? Czy ktoś z nim rozmawiał? Czy ktoś ma jego zdjęcie?
Jeśli tak, to był to na pewno ten szczęśliwiec, który odnalazł również i garniec ze złotem na drugim końcu tęczy. Bo jeśli mieć szczęście to w każdym calu, a jeśli dokonywać wyborów, to tylko przemyślanych, a jeśli marzyć, to na całego i realizować swoje pragnienia, ale nie za wszelką cenę…Bo cóż nam po tęczy, która będzie tylko naszą własnością…

 

Tekst zgłoszony przez Bajdulkowo. Udostępniamy go za zgodą Autorki.

433 ocen
4.97
dodaj ocenę
×
zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent