Mela ma też kochanego dziadka. A dziadek ma zawsze niespodziankę dla Meli. Zazwyczaj są to cukierki (ach, ci dziadkowie!), ale pewnego dnia Mela dostaje od niego bursztynek. Taki, który dziadek znalazł jak był tylko troszkę starszy od Meli, czyli bardzo dawno temu.
Dziadek twierdzi, że ten bursztynek jest zaczarowany. Mela szybko się o tym przekonuje. Bo przecież zanim go dostała, nie spotykała na swojej drodze wróżek rozdających lody, gadających smoczków, krasnali i postaci z kreskówek wychodzących z telewizora. A teraz właśnie to wszystko zaczęło się dziać.
Wydaje mi się, że przygody Meli są dobrym wyjściem do rozmawiania z dziećmi o tym, że to co dzieje się w bajkach nie dzieje się w rzeczywistości. Umiejętność odróżniania fikcji od rzeczywistości jest bardzo ważna. Warto ją ćwiczyć z pociechami w wieku przedszkolnym. Po co? Choćby po to, żeby dziecko wiedziało, co ma robić kiedy się zgubi. Tak konkretnie. Mela miała dużo szczęścia, bo bursztynek wyczarował na jej drodze krasnoludka. A krasnoludek wiedział, jak odszukać mamę i cała przygoda z ze zgubieniem dobrze się skończyła.
A czy w prawdziwym życiu zgubione dziecko powinno stać i czekać na pojawienie się krasnoludka? Nie. Właśnie dlatego warto sięgnąć po przygody Meli, żeby porozmawiać z dzieckiem o ważnych sprawach i prawdziwych rozwiązaniach.
Te w bajce są naprawdę przeurocze. I mają jeszcze jedną zaletę: są znakomitym ćwiczeniem dla wyobraźni przedszkolaka. Powiedzmy sobie szczerze, Mela nie jest idealnym dzieckiem. Zdarza jej się psocić, nie słuchać rodziców. Kiedyś wstała w środku nocy, żeby pooglądać bajki w telewizji. Na szczęście Bolek i Lolek wyperswadowali jej całonocne oglądanie. Czy wstała jeszcze kiedyś na ponowne oglądanie? Tego nie wiem. Mam nadzieję, że nie. Bo jednak noc jest potrzebna dzieciom do spania, nie do oglądania, prawda?
Najbardziej podoba mi się przygoda ze smoczkami. Mela żegna je obiecując, że nie będzie już z nimi spała. Właściwie, to smoczki żegnają się z Melą. Tłumaczą, że są już zmęczone, że chciałyby odpocząć. I Mela zgadza się na takie rozwiązanie.
Temat smoczków w rzeczywistości jest trudny, bo takie rozstania są trudne. Ale smoczki w bajce są tak zabawne, że uśmiałam się czytając (a właściwie trochę grając) ten bardzo „sepleniący” rozdział. Maciej Orłoś – autor opowiadań o Meli dał się ponieść skrzydłom wyobraźni. I dobrze, lubię pozytywnie zakręconych autorów.
A czy to przypadek, że książka wpadła mi w ręce właśnie dzisiaj? Jutro przecież jest Dzień Dziadka, a dziadek jest wielkim przyjacielem Meli. I dla dziadka Mela szykuje w ostatnim rozdziale wspaniałą niespodziankę. Najprawdziwszy, pozytywny zbieg okoliczności, a przecież nie mam w kieszeni zaczarowanego bursztynka. Coś musi być na rzeczy
Anna Jankowska
www.tylkodlamam.pl
Tajemnicze przygody Meli
Maciej Orłoś
Liczba stron: 88
Wydawnictwo: Znak
Zapraszamy do działu recenzji Miasta Dzieci!