Pozornie niewiele zmieniło się w ich życiu. Chłopcy od dawna zdawali sobie sprawę z ciężkiej choroby dziadka, a my nie wmawialiśmy im, że on na pewno wyzdrowieje. Wiedzieli, że nie mogą towarzyszyć mi podczas wizyt w szpitalu i modlili się o jego zdrowie ze wszystkich swoich dziecięcych sił. Czasem dziwiło mnie, że chociaż nie mogli widzieć go przez kilka miesięcy, ich troska i pamięć ciągle dawały o sobie znać.
Gdy wrócili z wakacyjnego wyjazdu, pojechaliśmy razem na grób mojego taty. To było dobre, spokojne pożegnanie. Wydawało nam się, że w tym momencie symbolicznie zakończyła się obecność dziadka w codzienności naszych dzieci. Myliliśmy się.
Pomimo upływu czasu zdarza się, że któryś z synów powie „o, ten żart podobałby się dziadkowi!” albo „dziadek wiedziałby na pewno coś na ten temat”. Bywają też kilkutygodniowe okresy, kiedy temat dziadka nie pojawia się w ich wspomnieniach.
Po takim czasie zupełnej ciszy mój młodszy syn zbił nas z tropu. Znienacka zapytał:
– Na moje imieniny chciałbym zaprosić dziadka X, dobrze?
Zdębieliśmy – przecież doskonale wiedział, że dziadek umarł. Poczuliśmy, że syn wystawia nas na próbę.
– Synku, przecież wiesz, że dziadek nie żyje – odpowiedział mój skonsternowany mąż.
– Ale ja chciałbym go zaprosić na moje imieniny. Dobrze? – ponownie zapytało nasze dziecko. Wyglądało przy tym jak wzór asertywności.
Czułam, że muszę wziąć głęboki oddech. Kiedy udało mi się odzyskać rezon, zaproponowałam:
– Jeśli chcesz, to pomodlimy się wspólnie, żeby dziadek, chociaż jest już w niebie, mógł widzieć Twoje imieniny i cieszyć się razem z nami. Co Ty na to?
Ta propozycja usatysfakcjonowała naszego synka. Oczywiście w wieczór przed imieninami pomodliliśmy się wspólnie zgodnie z umową. Dziecko było zadowolone.
I wiecie co? To były świetne imieniny! Atmosfera była wyjątkowo radosna. W czasie imprezy nie rozmawialiśmy jednak wcale o moim tacie. Dopiero na koniec zdałam sobie sprawę, że przez większość czasu siedziałam w „jego” fotelu i czułam się na tym miejscu szczególnie dobrze i pewnie.
——————————————————————————————————————————————–
Jakiś czas później syn postanowił narysować portret naszej rodziny. Dzieło zajęło mu kilka kartek, ponieważ wszystkie postacie były duże i wykonywały charakterystyczne dla siebie czynności. Wujek jechał na motorze, babcia Y podlewała kwiatki na działce, brat cioteczny Z rozwalał wieżę z klocków i t.d.
Utrzymujemy bliskie kontakty ze wszystkimi, bo bardzo się wszyscy kochamy. Tym bardziej zaskoczyło mnie, że pierwszą postacią, którą narysował, był zmarły dziadek. Za życia jego kontakty z chłopcami były serdeczne i ciepłe, ale nie był przez nich szczególnie wyróżniany. Teraz pojawił się na pierwszej kartce, w okularach i z laską w dłoni. Stał na chmurce, z aureolą na głowie, uśmiechnięty od ucha do ucha.
Przeczytaj także:
Czy warto ciągnąć dzieci na cmentarz?
Dzień Babci i Dziadka