Mamo, czytaj. Mamo, no czytaj jeszcze. Mamo!
Starsza córka, mimo że zaczyna przygodę z czytaniem, sama sięgała po książkę, kiedy akurat nie mogłam jej poczytać. Potem pokazywała młodszej siostrze obrazki, opowiadając fabułę. Mało tego: podzieliły się rolami i same tworzą swoją książeczkę, więc lektura bez wątpienia rozwija kreatywność małego czytelnika.
Moje wyobrażenie o tej książce było takie, że bohaterowie mają domek na drzewie, na każdym piętrze się coś kryje i po kolei przechodzimy przez kolejne piętra. Dwie pierwsze tezy znalazły potwierdzenie w praktyce, trzecia była mylna. Otóż fabuła jest obsadzona w tytułowym domku, co jakiś czas odwiedzamy z bohaterami któreś z pięter, świetnie się przy tym bawiąc, jednak nie jest to żmudna wędrówka od korzeni po koronę.
Główni bohaterowie to Andy – współautor odpowiedzialny za tworzenie tekstów oraz Terry – ilustrator, oraz ich przyjaciółka – Jill. Z niesamowitą siłą w ich życie wtargnął pan Ważny, reżyser tworzący film o ich domku właśnie. Problem w tym, że nie widział w tej wielkiej produkcji, miejsca dla narratora. Zdradzę tylko, że fakt ten, położy cień na męskiej przyjaźni, wszak nikt nie lubi być odsunięty na drugi tor, oskarżany o zazdrość, złośliwość i złe intencje. Czy naprawdę były złe, czy przyjaźń przetrwała, czy film odniósł sukces? I co z tym wspólnego mają krowy? Warto poznać odpowiedzi, sięgając po lekturę.
Książka gwarantuje śmiech, ćwiczenie uwagi przy analizowaniu ilustracji, wyrabianie dowcipu, wdrażanie do rozdzielania fikcji literackiej od rzeczywistości, refleksję nad empatią i przyjaźnią. Minus? Natychmiastowa chęć posiadania pozostałych tomów.
78-piętrowy domek na drzewie
Autor: Andy Griffiths
Ilustracje: Terry Denton
Oprawa: miękka
Format: 130×197 mm
Objętość: 384 strony
Wydawnictwo Nasza Księgarnia