Wreszcie wczesnym popołudniem wszystko było gotowe, a wśród kwitnących drzew wiśni ustawiono różne sprzęty i zabawki. Wkrótce zaczęli się schodzić goście. Przybyły zwierzęta z całego osiedla, a nawet zaproszeni goście ze Starego Gaju.
Zabawa rozkręcała się w najlepsze. Były tańce, śpiewy i konkursy. Goście popijali lemoniadę, a gdy babcia Pyzi wyniosła ogromne kosze pełne smakołyków, zewsząd rozległy się brawa. W pewnym momencie mama Pyzi zaczęła się rozglądać:
– Czy ktoś widział Pyzię i Tomka?
Zwierzęta kręciły głowami.
Nagle kudłaty Bartek zaczął węszyć. Podniósł łeb ku górze i szczeknął:
– Spójrzcie, co jest na dachu.
Na szczycie dachu wysuwał się jakiś biały przedmiot. Ktoś zakrzyknął:
– To latawiec, który robiliśmy w szkole!
– Rzeczywiście! Ale co on tam robi?
Dalsze wypadki potoczyły się szybko. Spod latawca wyłonił się ryjek świnki, a zaraz potem ona cała. Tomek przypiął jej latawiec za pomocą szelek. Pyzia krzyknęła:
– Uwaga, lecę!
Za chwilę była w powietrzu. Białe skrzydła przemknęły błyskawicznie, potem rozległ się ostry trzask! W chwilę potem Pyzia spadła na ziemię, a za nią w obłoku białych płatków posypały się gałązki i szczątki latawca.
Świnka podniosła się wolno z ziemi. Jej ryjek był różowy, zielony i czarny, z przylepionymi białymi płatkami. Kilkoro przyjaciół podbiegło natychmiast. Patrzyli na nią z troską w oczach.
– Pyziu, nic ci nie jest?
– Ale było fajnie! Następnym razem polecę dalej. – Oczy jej błyszczały.
Podeszli do niej rodzice. Mama z troską w głosie spytała:
– Nic ci się nie stało, córeczko?
– Martwiliśmy się o ciebie – chrząknął tata.
– Wszystko w porządku. Przepraszam. Nie gniewajcie się. Latanie jest moim wielkim marzeniem. A tak wszyscy mieli frajdę, prawda?
Podbiegła do niej owieczka Linka.
– Pyziu, bardzo się przestraszyłam, że coś ci się stanie. Nie mogłam patrzeć. Inni też.
Świnka zarumieniła się:
– A ja chciałam, żebyście zobaczyli – rozejrzała się wokół. – Bartek! Jak leciałam?
Bartek szczeknął i spuścił głowę.
– Wybacz, Pyziu, to było przykre, gdy pomyślałem, że możesz sobie zrobić krzywdę.
– A inni?
– Chyba nikt nie patrzył – Linka pogładziła świnkę po ryjku. – Bardzo cię lubimy. Proszę, nie rób nam tego więcej.
– A ja myślałam… – Ryjek był już bardzo czerwony. – Przepraszam – wyszeptała, a z oczu popłynęły łzy. Podbiegła do mamy i przytuliła się mocno.
– Już nic, córeczko. Ale pamiętaj na przyszłość, dobrze? A teraz idź do wszystkich, bo na ciebie czekają.
Nieśmiało podeszła do przyjaciół.
– Wybaczcie, proszę. Mogę się z wami pobawić?
– Jesteś naszą przyjaciółką i bardzo cię lubimy.
– Czekaliśmy na ciebie, Pyziu.
– Miło się z tobą bawić.
W górze rozległ się znajomy klekot. Skrzydła bocianów przecinały błękit nieba.
Autor bajki: Habibi. Więcej bajek autora w zbiorze Opowieści z różnych światów.