– Nie, nie lubię jej, nie podoba mi się – odpowiedziała Basia i odwróciła głowę.
– Jak możesz nie lubić, skoro nigdy w nią nie grałaś? Zobacz, jaka ładna kolorowa plansza, jest kostka do gry i pionki. Chociaż raz spróbujmy – próbowała przekowywać Ania.
Basia jednak nie chciała się zgodzić. Bardzo lubiła Anię i chętnie się z nią bawiła, ale ciągle w to samo. Bała się, że grając w nieznaną dotąd grę, może się pomylić, a może nawet przegrać. Tym razem jednak przyjaciółka nie chciała ustąpić. Wyjęła pionki i planszę z pudełka. Zaczęła ją rozkładać.
– O nie – krzyknęłą Basia i wybiegła z pokoju.
Zmartwiona Ania poszła do domu. Nie schowała jednak gry do pudełka. Tymczasem Basia zdenerwowana położyła się na kanapę i zaczęła płakać. Zmęczona wkrótce usnęła.
– Nie śpij, nie śpij, tylko rzuć kostką, bo zostaniesz tu na zawsze – krzyczał duży czerwony pionek pochylając się nad Basią.
Dziewczynka przetarła oczy ze zdziwienia i zaniemówiła. Pionek wyglądał strasznie i nie żartował. Basia popchęła więc wielką kostkę do gry. Wypadło jedno oczko. Ten sam czerwony pionek zaczął się śmiać z dziewczynki, a potem przesunął się i odwrócił obrażony. Po chwili jednak wydusił przez zęby:
– Obudź się, jak rzucasz?
– Rzucam jak mi się podoba, a tak w ogóle to od kiedy pionki umieją mówić? – odezwała się tak samo niegrzecznie Basia.
– Od zawsze. Ania rozłożyła planszę i wyjęła nas z pudełka, a ty nawet nie miałaś ochoty na nas spojrzeć – wypominał pionek. – Jesteśmy do grania. Żyjemy, gdy dzieci nami grają, a ty nas lekceważysz. Myślisz tylko o sobie.
Tym razem spokojnie odezwał się zielony pionek i przesunął się o sześć pól, po czym powiedział:
– Dzięki, Ania.
Obok Basi stała Ania. Też była mała jak pionek i z trudem popychała kostkę do gry. Nie było jednak czasu na zdziwienia, wyjaśnienia i pogawędki. Teraz następny rzut: trzy oczka do tyłu dla Basi i czekasz następną kolejkę.
– To jakiś podstęp! Ta kostka nie chce się obracać. Robi mi na złość! – krzyczała Basia.
Kolej na rzut Ani: pięć oczek do przodu i premia: omijasz przeszkodę. Jej zielony pionek aż skakał z radości taki był dumny z wyniku dziewczynki.
– Zacznij grać! – krzyczał czerwony pionek. – Jeszcze wszystko może się zdarzyć.
– Po co mam grać? Nie lubię nowych gier. Co mnie to wszystko obchodzi – krzyczała Basia.
– Jeżeli się poddasz, przegramy i zostaniesz tu na zawsze. Mocniej popychaj kostkę – próbował tłumaczyć pionek.
Wyglądało na to, że mówi prawdę. Po czym dodał:
– Jesteś za mała, żeby stąd wyjść. Musisz zacząć grać.
I znowu kolejny rzut: dwa oczka do przodu dla Basi.
„Ciągle słabo, ale lepiej niż ostatnio.” – myślała dziewczynka.
Potem Ania trzy oczka do przodu i znowu Basia. Teraz pchnęła kostkę z całej siły.
– Jest, jest – krzyczał z całej siły i skałał do góry. – Nareszcie zaczynasz rozumieć: pięć oczek do przodu i premia.
Od tej chwili Ania i Basia poruszały się po kretej drodze na planszy, wokół rosły palmy i otaczały ich góry. Mimo trudności Basia grała nadal. Szło jej coraz lepiej.
Jeszcze dwa rzuty kostką i koniec gry. Kto jest pierwszy?
– Brawo, Basia – krzyczał czerwony pionek.
Fajerwerki wystrzeliły w niebo, a serpentyny spadły na głowy dziewczynek.
– Wiwat, zwycięzca – krzyczała Ania i jej zielony pionek. Wszędzie migały kolorowe światełka.
– Ojej, ale jestem szczęśliwa – powtarzała dziewczynka i przecierała oczy.
Nad nią stała mama i próbowała ją obudzić. Nie było już wielkich pionków do gry ani olbrzymiej kostki, tylko kanapa i znajomy pokój.
– To był tylko sen? – zapytała Basia i obiecała sobie, że jak tylko przyjdzie Ania zagrają w nową grę.
Celina Zubrycka