Lew zapukał do fryzjera:
– Czy pan zakład już otwiera?
Fryzjer zbladł jak biała ściana:
– Już otwieram, proszę pana.
– Chciałbym grzywę przystrzyc nieco,
bo mi kłaki w oczy lecą.
Fryzjerowi ręce drżały,
a po chwili, drżał już cały.
– Co tam słychać w wielkim świecie?
Wy, tu w mieście wszystko wiecie.
Fryzjer coś pod nosem bąkał,
wreszcie na głos zaczął jąkać:
– W sklepie prosiak się ocielił,
ryś do myśliwego strzelił,
u dentysty był krokodyl,
sucha kaczka wyszła z wody.
Fryzjer męczył się z lwią grzywą
i niestety obciął krzywo,
szczotką grzywę wyszczotkował,
kręcił loki, modelował.
Lew zagwizdał ze zdumienia:
– Jak fryzura wygląd zmienia?
Nie zapłacił ani grosza.
Wstał, ukłonił się… i poszedł.
Beata Małgorzata Moniuszko. Więcej tekstów Autorki na stronie beamoniuszko.blogspot.com.