Nie namawiam do zdobywania szczytów Tatr z trzylatkiem, chociaż jestem pełna podziwu dla dzielnych ojców i mam, którzy z pokaźnym ciężarem w nosidle zaliczają wysokie wierzchołki. Myślę o starszych dzieciach (od zerówki w górę) i trasach zaplanowanych zgodnie z ich możliwościami.
A jakie są właściwie ich możliwości? Hmm, kiedy sprzątają dziecięcy pokój, ich siły wydają się bardzo ograniczone. Po pięciu minutach sprzątania przeciętne dziecko jest już baaardzo zmęczone i znudzone. Do tego dochodzą często dolegliwości fizyczne: a to nagle zaczyna boleć główka, a to paluszek… I jak tu z takich dzieckiem ruszać na górską wycieczkę?
Z drugiej strony obserwujesz, jak dzieciaki w ferworze zabawy godzinami szaleją i zdają się w ogóle nie męczyć. W kryzysowych momentach, kiedy każdy normalny dorosły padłby wyczerpany, wołają tylko: „Mama, pić!” i po zasileniu akumulatorów dalej kontynuują biegi, skoki i gonitwy. Właśnie tę nieokiełznaną energię możemy wykorzystać podczas forsownej wspinaczki.
Co zrobić, żeby wspólne wyjście w góry przysporzyło wszystkim frajdy i satysfakcji?
1. Wybrać atrakcyjną, niezbyt długą trasę (do kilku godzin) z jednym (i tylko jednym) wierzchołkiem do zdobycia. Wtedy po mozolnej wspinaczce dzieci czeka nagroda – zdobycie szczytu, a później już tylko zejście w blasku chwały.
2. Do plecaka zapakować dużo wody i pysznych przekąsek. Nawet jeśli bardzo dbasz o zdrowe odżywianie dziecka, w górach możesz pozwolić mu na coś kalorycznego i słodkiego. Czekolada nie tylko krzepi i motywuje, ale autentycznie dodaje kopa energii, kiedy dziecko jest zmęczone. W czasie drogi dzieci potrafią sporo zjeść i jeszcze więcej wypić. Najlepiej mało a częściej, by nie obciążać żołądka i uatrakcyjnić wędrówkę. Na szczycie warto urządzić dłuższy odświętny popas.
3. Pamiętać o plasterkach na skaleczenia i obtarcia oraz chusteczkach do obtarcia łez, gdyby powyższe miały miejsce 😉 W górach zadrapania to normalna rzecz, do której nie musimy przykładać zbyt wielkiej wagi, a nasze dzieci nauczą się znosić drobne niedogodności bez płaczu.
4. Warto zabrać ze sobą aparat fotograficzny i pozwolić dzieciom z niego korzystać. To dobra zabawa, jednocześnie poznawcza i twórcza, stymulująca zmysł obserwacji.
5. Korzystać z atrakcji, które ofiarowuje nam szlak: jagód, malin i grzybów, strumieni, przez które można przeskakiwać, zwalonych pni, po których można się przespacerować czy skałek, na które można się wspiąć.
6. Jeśli mamy okazje, wybierzmy się ze znajomą rodziną, żeby dzieci było więcej – wtedy na ogół same wymyślają sobie zabawy w drodze.
7. Przy oznakach zmęczenia lub nudy (jedno z drugim zwykle idzie w parze) zatrzymać się i odpocząć chwilę albo rozpocząć zabawę. Podzielę się pomysłami z naszego repertuaru:
-rzucanie szyszkami do celu
-zbieranie kamyków
-podchody
-konkurs, kto znajdzie więcej znaków na drzewach
– rysowanie przeszkód na drodze („lina”, po której trzeba przejść, „dziury”, w które nie wolno wpaść, „kamyki” po których trzeba przeskoczyć)
-szukanie kijów wędrownych
-wymyślanie historyjek
Zdobywanie górskich szczytów to dla dziecka kontakt z przyrodą, pokonywanie własnych słabości, nauka wytrwałości i dzielności. Euforia, której doznają u celu wędrówki, dodaje nowej energii nawet najbardziej zmęczonym. Żaden konkurs ekologiczny nie wyrabia tak potrzeby dbania o środowisko naturalne, jak doświadczenie jego wartości. Ale najbardziej… najbardziej chyba lubię w tym wszystkim to, że mogę z moimi dziećmi dzielić cudowne poczucie wolności i siły, którego można doznać na odkrytym szczycie – patrząc na niekończący się horyzont, zanurzając się we wszechogarniającym pięknie świata.
Polecamy również Wiosenne spacery z dziećmi oraz Czas na sport