Książki osadzone są we współczesnych realiach. Można tutaj znaleźć wiele codziennych sytuacji bliskich naszemu życiu, a i w głównych bohaterach można też się czasem przejrzeć jak w zwierciadle. Bo choć podopiecznymi Pana Kuleczki są zwierzętami, to mają ludzkie cechy. Jak w każdej rodzinie (bo ta czwórka jest trochę właśnie jak rodzina) mamy tutaj mieszankę różnych osobowości i temperamentów. Na przykład kaczka Katastrofa jest energiczna i żywiołowa, a znów pies Pypeć – melancholijny, refleksyjny i spokojny. Pan Kuleczka to uosobienie troski, opiekuńczości, łagodności, dobroci, mądrości i dojrzałości życiowej.
Wydarzenia, wokół których toczą się opowiadania, są właściwie zwyczajne. W części „Skrzydła” mowa jest na przykład o robieniu zakupów w sklepie, podróżowaniu pociągiem, jeździe windą, puszczaniu latawca na wietrze, wycieczce do lasu. Za tymi codziennymi, niepozornymi sytuacjami kryje się jednak coś więcej. Znalezienie na chodniku zgubionej fotografii staje się inspiracją do rozważań na temat tego, czym jest skarb, a wpatrywanie się w okno jest okazją do zastanowienia się nad losem ludzi, którzy nas otaczają i mieszkają w sąsiednich domach. Czy latać można tylko ze skrzydłami? Co by było, gdybyśmy mieli trzecią rękę? A może dobrze jest właśnie tak, jak jest? Co to znaczy, że wiosną wszystko rośnie? Co by było, gdyby ludzie nie zasypiali? Dlaczego woda jest jak lustro? To tylko przykładowe kwestie, o których rozważają główni bohaterowie w trakcie wykonywania codziennych czynności. Bo w ich domu bardzo dużo się rozmawia.
I to właśnie podoba mi się w tej książce najbardziej. Wspólne interpretowanie świata, poszukiwanie wartości, rozwiązań, wyjaśnianie, tłumaczenie, urocze zaskoczenie i zafascynowanie tym, co nas otocza, odkrywanie ludzkich stanów i emocji takich jak, radość, strach, samotność. Cieszenie się z drobiazgów, wspólne spędzanie czasu, możliwość zatrzymania się, obserwowania, snucia refleksji. Będąc w domu, robiąc zakupy, idąc ulicą czy jadąc pociągiem. Razem, rodzinnie.
Wydaje się, że w czasach technologii, szybkiego tempa życia i rozproszonej uważności takie lektury są niczym lekarstwo. Pokazują bowiem wartość rozmowy, dzielenia się emocjami, spostrzeżeniami, wzajemnej nauki, umiejętności skupienia się na tym, co jest tu i teraz.
W lipcu odbył się w Rabce festiwal „Lato z książką”. Jako początkujące fanki „Pana Kuleczki” pojechałyśmy z córką na spotkanie autorskie z Wojciechem Widłakiem. Autor uroczej serii przekonywał rodziców, że warto czytać dzieciom książki, w ogóle. Że jest to inwestycja, która jest nieprzeliczalna na pieniądze. Ja dodam od siebie – jestem pewna, że czytanie właśnie „Pana Kuleczki” należy do takich inwestycji.
Szczerze polecam!
Katarzyna Klimek-Michno
Pan Kuleczka – skrzydła
Wojciech Widłak
format: 210 x 227 mm
Ilość stron: 48
Wydawnictwo Media Rodzina