Siła opowieści o Heniu tkwi w prostocie, zarówno treści, jak i formy. Jej cel wydaje się jasny – nie przysłonić całego wachlarza emocji, które z pewnością do najprostszych nie należą, zwłaszcza, gdy targają młodą duszą przyszłego przedszkolaka. Strach, niepewność, poczucie osamotnienia, nieufność, zaskoczenie, wreszcie radość i zadowolenie. A wszystko to sprawna ręka Stephanie Blake potrafi uchwycić za pomocą kilku kresek, którymi kreśli intrygujące spojrzenie swojego małego bohatera.
Króliczek urzeka cudowną mimiką – wewnętrzna strona okładki to swoisty festiwal min i grymasów niesfornego zwierzaka, którym zachwyciłby się zapewne sam Gombrowicz. Warstwa tekstowa pozostaje jednak na równych prawach z ilustracją. Autorka w interesujący sposób bawi się wielkością czcionki, dostosowując ją do treści komunikatu. W zależności od potrzeb, rodzice Henia nazywają go małym króliczkiem lub DUŻYM królikiem. Litery maleją także wtedy, gdy u bram przedszkola sprzeciw przerażonego Henia zdecydowanie traci na sile.
„Ja nie chcę do przedszkola” trafiło w nasze ręce w czasie, gdy córka przeżywała trudną adaptację w żłobku. Czy historia Henia sprawiła, że chętniej tam chodzi? Co to, to nie, ale w sympatycznym króliczku zyskała przyjaciela w niedoli, a wiadomo przecież, że takie znajomości okazują się zwykle najtrwalsze.
Katarzyna Pochmara-Balcer
okulturyzmdlanieletnich.blogspot.com
Ja nie chcę do przedszkola
Stephanie Blake
Dwie Siostry, Warszawa 2014
Zapraszamy do działu recenzji Miasta Dzieci!