Popiskując cichutko, wtuliła główkę pod matczyne skrzydło. Mama ćwierkała uspokajająco:
– Nie martw się, Kuleczko. Już minęło to, co najgorsze. Teraz tylko musimy odnaleźć nasze gniazdo.
– I tatusia – ćwierknęła mała ptaszyna.
– Tak, skarbie. Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.
W głosie wróblej mamy brzmiał smutek. Widziała przecież, jak ciśnięty wichrem konar ugodził jej męża, strącając go we wzburzone wody potoku. Nie chciała jeszcze o tym powiedzieć córeczce, ale nie miała większej nadziei.
– Dobrze będzie, córciu. Sfruniemy teraz i troszkę się posilimy. Musimy odpocząć i nabrać sił. Porozmawiamy z innymi i znajdziemy jakoś drogę do gniazda. Na szczęście jest już spokojnie.
Następnego dnia mama podjęła decyzję, mówiąc córce:
– Rozmawiałam z naszymi kuzynami. Zaniosło nas daleko od gniazda, ale możemy odnaleźć drogę powrotną. Wylecimy niedługo.
– A co z tatusiem, mamuś? Trzeba go poszukać, jeśli się zgubił – Kuleczka zaćwierkała cichutko i pisnęła pytająco.
– Dużo o tym myślałam. Ale jednak polecimy, skarbie. Jeśli tatuś będzie nas szukał, to przyleci do domu.
Pod koniec dnia po długiej podróży wróbelki zobaczyły znajomą okolicę i dotarły do rodzinnego gniazda. Było trochę uszkodzone, ale mama zajęła się naprawą i mogły w nim dalej mieszkać.
Następne dni upłynęły im na zwykłych zajęciach, ale już nie było tak samo, jak kiedyś. Tata się nie zjawiał. Mama była strapiona, widać było, że coś ją gryzie. Wreszcie zdecydowała się porozmawiać z córeczką.
– Widzisz, Kuleczko – zaczęła. – To, co chcę ci powiedzieć, jest bardzo smutne. Boję się, że tatusiowi stało się coś złego. Być może nie zobaczymy go już.
Kuleczka spodziewała się tego. Ale nie mogła się opanować. Zaczęła płakać.
– To twoja wina! – krzyknęła. – Nie chciałaś poczekać na tatę. A jeśli on był chory i potrzebował nas? I nie mógł tu przylecieć? Dlaczego nie chciałaś poczekać? Dlaczego go nie szukałaś?
Po chwili płakały obie.
Przez następne dni Kuleczka czuła się bardzo źle. Przecież jedna burza nie może zniszczyć rodziny. Obowiązkiem ich jest szukać tatusia. Chciałaby, aby wszyscy byli razem w jednym gnieździe. Cierpiała. Miała żal do mamy, jednocześnie zaś chciałaby jej pomóc, a nie wiedziała jak.
Któregoś dnia Kuleczka wałęsała się smutna. Dotarła na skraj brzozowego zagajnika, gdzie las stykał się z domami, zamieszkałymi przez ludzi. Usiadła na drewnianym płocie. Było tam kilka młodych wróbelków, które z ożywieniem omawiały różne plotki. Nie chciała słuchać ich radosnego ćwierkania. Sfrunęła na podwórze. Obok drewnianego domku na ziemi wygrzewał się zwinięty w kłębek piesek o jasnobrązowej sierści w białe łaty. Kuleczka podskoczyła do niego kilkakrotnie na swoich cienkich nóżkach i przekrzywiła łepek na bok.
– Ćwir, ćwir, dzień dobry.
Piesek nastawił uszy, otworzył oczy, uniósł głowę i zamerdał ogonem. Otworzył pysk, a spomiędzy białych ząbków wysunął się różowy język.
– Hau, hau, dzień dobry, kruszynko.
– Nie jestem kruszynka, tylko Kuleczka – zaszczebiotała.
– Bardzo ładnie się nazywasz. A ja jestem Puszek.
– Och, to też ładne imię. Ciekawa jestem, czy wymyśliła je twoja mama, czy też tata?
– Ludzie mnie tak nazwali, hau. Nie znam swoich rodziców. – Oczy pieska przygasły, a uszy opadły.
– Och, przepraszam cię. Nie chciałam ci sprawić przykrości.
– Nie szkodzi, Kuleczko. Kiedyś z tego powodu było mi bardzo smutno. Chyba coś się stało zaraz po moim urodzeniu. Nie pamiętam ani taty, ani mamy. Ale teraz jestem szczęśliwy. Ludzie, u których mieszkam, to prawdziwi przyjaciele. Bardzo dobrze się rozumiemy. Uratowali mnie, gdy byłem ciężko chory. Czuję się wśród nich jak w rodzinie. Kocham ich, a oni mnie.
– Puszku, jesteś szczęśliwy. Chociaż… – Kuleczka zastanowiła się głęboko. – To musiało być straszne, gdy czułeś, że nie masz ani taty, ani mamy. Ze mną tak jest teraz. Jestem bardzo smutna, bo tata nam zaginął. Mama chyba już się z tym pogodziła, ale ja nie mogę. Chciałabym, żebyśmy byli wszyscy razem.
Podskoczyła bliżej ku pieskowi. Wreszcie mogła komuś opowiedzieć o tym, co ją gnębi. Słuchał uważnie.
– Rozumiem cię, Kuleczko – powiedział, gdy skończyła swą opowieść. – Ale widzisz, w życiu jest tak, że zdarzają się bardzo trudne chwile. Lecz to, co złe i smutne, przemija, a życie przynosi dużo dobrego. Z tobą też tak będzie.
– Ale kiedy, Puszku? – Kuleczce zaszkliły się oczka.
– Nie wiem, kiedy. Ale wiem, że każdy dzień przynosi jakieś niespodzianki i niektóre z nich są miłe. Rozumiem, że brak ci taty. Ale może wróci. A póki co masz mamę, która z pewnością bardzo cię kocha. Na pewno też potrzebuje ciebie. Czy wiesz, jak musi być jej smutno, gdy widzi, że cierpisz? Trzymajcie się razem, a będzie wam lżej. Na pewno też spotkasz dobrych przyjaciół, tak jak ja spotkałem.
– Dziękuję ci za te słowa. A ty – czy chciałbyś być moim przyjacielem?
– Ależ oczywiście, Kuleczko! Właśnie chciałem cię o to poprosić, hau, hau. – Z tym słowami ogonek Puszka zaczął tańczyć wesoło. – Nie miałem jeszcze przyjaciela wśród wróbli. Czuję, że masz wrażliwe serduszko, a to wiele znaczy. Będę bardzo szczęśliwy.
– Och, Puszku, jak to dobrze! – Kuleczka zaszczebiotała i podskoczyła aż pod uśmiechnięty pyszczek pieska.
Piesek powąchał Kuleczkę i delikatnie polizał ją po główce. Uśmiechnęła się.
– Wiesz, Puszku, co teraz zrobię? Polecę do mamy i opowiem jej o tobie. Chcę, żeby wiedziała, że jestem już spokojniejsza i bardziej ufna. Ale niedługo wrócę do ciebie, chcesz?
– Oczywiście. Będę na ciebie czekał, hau, hau, hau.
– Do widzenia, Puszku, ćwir, ćwir.
Kuleczka pomachała pieskowi skrzydełkiem i przejęta poleciała do gniazda, żeby opowiedzieć o swoim przyjacielu. Chciała też powiedzieć mamie, jak bardzo ją kocha.
Autor bajki: Habibi. Więcej bajek autora w zbiorze Opowieści z różnych światów.