Dawno temu w małej wiosce, w małym domku na skraju lasu, z mamusią i tatusiem żyły sobie dwie siostry Liwka i Nika. Siostry bardzo się kochały i uwielbiały się z sobą bawić. A kiedy przychodziła sobota i rodzice mieli więcej wolnego czasu, bawili się wspólnie z córkami. Czasem w Indian, kiedy indziej w smoka, albo rysowali własne gry planszowe, w które potem grali. Oczywiście dziewczynki nie zapominały o nauce: obie były pilne i starannie wypełniały swoje przedszkolne, a potem uczniowskie obowiązki. Każda z sióstr miała wyjątkowy talent. Nika posiadała rzadki dar rozwiązywania zagadek, łamigłówek, a przede wszystkim była mistrzynią w układaniu puzzli. Liwka natomiast potrafiła wyjątkowo pięknie pisać i malować… Obie dziewczynki miały jeszcze jedną wyjątkową cechę: potrafiły bardzo uważnie słuchać i doskonale zapamiętywały różne rzeczy, na przykład bajki, które tatuś opowiadał im czasem na dobranoc. Zapamiętały również to, o czym wszyscy dorośli mówią małym dzieciom, a o czym nie wszystkie dzieci chcą pamiętać: żeby nigdy nie otwierały obcym drzwi do domu i nie jadły słodyczy otrzymanych od nieznajomych osób.
Zdarzyło się oto pewnego pięknego dnia, że tatuś i mamusia musieli zostawić dziewczynki same w domu. Nie martwili się jednak bardzo o swoje pociechy, gdyż wiedzieli, że ich dzieci są mądre i nie stanie im się krzywda podczas ich nieobecności. Rodzice nie wiedzieli wszakże o jednej, bardzo strasznej sprawie. Od wielu miesięcy wokół ich domu kręciła się stara kobieta, która pod pretekstem zbierania jagód, grzybów i innych skarbów lasu, obserwowała ich dzieci. Nie była to jednak zwykła staruszka – lecz straszliwa czarownica – Brunhilda Szczerbata – poszukiwana listem gończym za porywanie dzieci w siedmiu baśniowych krainach. Otóż Brunhilda postanowiła porwać Liwkę i Nikę, gdyż przeczytała w pradawnej księdze dla czarownic, że jeżeli w trakcie pełni księżyca ugotuje i zje zupę z małych dzieci, to odzyska młodość i znikną wszystkie jej zmarszczki. Tak więc kiedy tylko rodzice się oddalili, Brunhilda czym prędzej podbiegła do drzwi, zapukała i udając schorowaną rencistkę, zapytała słodkim głosikiem:
– Dzień dobry. Jestem miłą staruszką. Zgubiłam się. Czy mógłby ktoś poratować mnie szklanką wody?
Ale dzieci pamiętały ostrzeżenia tatusia i mamusi i nie zamierzały wpuszczać czarownicy do domu. Nika nalała wody do plastikowej butelki, którą obwiązała linką, otworzyła lufcik i powoli spuściła butelkę przed dom. Potem obie dziewczynki krzyknęły przez drzwi:
– Proszę się rozejrzeć. Ma pani butelkę z wodą pod oknem!
Czarownica oniemiała. Nie spodziewała się takiego rozwoju wypadków. Zakładała, iż dzieci o dobrych serduszkach otworzą jej drzwi i wpuszczą do domu, a ona – Brunhilda Szczerbata – porwie je do swojego czarnego wora i… A tu taka niespodzianka! Czarownica zawyła z wściekłości.
– Co pani jest? – spytała Liwka, słysząc straszliwy ryk staruchy.
– Eeee… Nic… – zaćwierkała miłym głosikiem czarownica. – Takie tam… Eee… mam chrypkę, boli mnie gardło. Bardzo dziękuję za wodę. A czy nie mogłybyście mnie, dzieci, na chwilkę wpuścić do domu? Chcę usiąść, odpocząć na stołeczku, bo mi strasznie pupa ze zmęczenia ciąży…
– Proszę sobie usiąść obok brzózki, tam jest ławeczka, którą zrobił nasz tatuś – odpowiedziała rezolutnie Liwka.
Brunhilda sczerwieniała ze złości, ale tym razem starała się opanować.
– Aaaa, bardzo dziękuję – powiedziała, tłumiąc wściekłość, po czym pokuśtykała w kierunku ławeczki.
Siostry tymczasem wróciły do przerwanej zabawy lalkami. Brunhilda, nie dość że Szczerbata, miała jeszcze inny przydomek – Straszliwa. I nie na darmo. Nie miała zamiaru odpuścić. Postanowiła rozegrać sprawę inaczej. Otworzyła „Magiczną księgę czarownic” i ze strony siedemset siedemdziesiątej siódmej odczytała zaklęcie, dzięki któremu zmieniła się w Ptaka Grubasa. Poleciała nad dom i usiadła na kominie. Ponieważ zbliżała się zima, tatuś zaczął już palić w kominku, żeby dzieciom było ciepło. Dym wylatywał przez komin, jednak kiedy Brunhilda zamieniona w Ptaka Grubasa zablokowała wylot, dym zaczął się cofać i wracać do pokoju. Dzieci szybko zorientowały się, że komin jest zatkany i pootwierały okna i drzwi, żeby wywietrzyć dom. Siostry stanęły przed wejściem, zdziwione tym, co się stało. Widząc to, czarownica zleciała na dół, z ptaka przemieniła się z powrotem w Brunhildę, wyciągnęła z kieszeni magiczny, czarny wór i zarzuciła na dzieci. Siostry nie zdążyły nic zrobić. Podstęp czarownicy powiódł się…
„Bajki na dobranoc”
© Adam Koćma 2012
Tekst udostępniamy za zgodą Warszawskiej Firmy Wydawniczej