– Podoba mi się tu! – wołało. – Mogę świecić bez przerwy i grzać bez opamiętania. Dobrze to wymyśliłeś, Czasie.
Ten jednak zaczynał mieć wątpliwości, że dobrze zrobił. Było mu gorąco i ciężko. Zasłaniał się parasolem, a mimo to promienie słońca nakłuwały go z każdej strony.
– Zawsze wieczorem grzałeś mniej i spokojniej – powiedział Czas.
– Ale teraz jest inaczej. Uciekliśmy od ludzi i możemy robić, co chcemy. Przecież ciągle narzekałeś, że cię nie szanują, że przeliczają na pieniądze, bo niby „Czas to pieniądz”. Ludzie często tracą czas, który przecieka im przez palce. Potem szukają straconego czasu.
– No tak – odpowiedział smutno Czas. – To wszystko prawda, ale są tacy, którzy umieją wykorzystać czas.
– A mówiłeś, że jest ich niewielu – dodało Słońce.
– Niestety tak. Jestem zmęczony. Myślę, że teraz powinien przyjść wieczór. Oczy mi się zamykają, powieki same opadają. Chcę wrócić i już.
Słońce jednak było bardzo zadowolone z ucieczki. Nareszcie mogło świecić cały czas, tak jak lubiło. Przygrzewać najmocniej jak umiało. Nie chciało słuchać Czasu, który zmienił zdanie. Wybaczył ludziom ich słabości. Wiedział, że jest im potrzebny i nie mogą bez niego żyć. Wielu mogłoby się zupełnie pogubić. Zrozumiał jednak, że też nie może żyć bez ludzi.
– Wracam – powiedział zdecydowanie do Słońca. Ludzie dziś wstali i muszą iść spać. Jeżeli nie wrócę, będą bardzo zmęczeni.
I wrócił. I wszyscy mogli spokojnie iść spać, bo znowu wiedzieli, która godzina.
Następnego dnia zaświeciło Słońce. Smutno mu było bez Czasu. Znudziło mu się ciągłe skakanie, bieganie i fikanie bez pamięci. Także wróciło.
I ty śpij. Teraz jest czas na sen. Słońce musi odpocząć. Zamknij oczy, śpij i śnij. Nie czekaj.
Pewnego razu był sobie Czas i Słońce… Teraz jest noc. Śpij.
Autorem bajki jest Celina Zubrycka. Udostępniamy ją za zgodą Autorki