To będzie bardzo osobista historia.
W sierpniu tego roku mój 9-letni syn przyszedł do mnie i oznajmił: „Mamo, ja bym chciał Nintendo Switch! Och, mamo, marzę o tym!” (dla niewtajemniczonych: to przenośna konsola do gier). W pierwszym odruchu (oczywiście!) odpowiedziałam: „Synku, a co ja bym chciała…” I tu nastąpiła litania życzeń, począwszy od relaksującej maseczki na twarz, poprzez całe stosy książek, skończywszy na domku nad oceanem. Mina mojego syna rzedła z sekundy na sekundę. Moja zresztą też. „Ale to naprawdę jest moje marzenie” – powiedział Daniel. Wzięłam głęboki oddech i zapytałam, ile kosztuje ta konsola. „Jakieś 1300 zł” – powiedział. Teraz to mi zrzedła mina, bo po prostu nie było mnie na to stać, żeby w jednej chwili wyskoczyć z trzynastu stówek. Być może mogłabym uzbierać, może mogłabym wziąć pożyczkę albo kupić na raty, może moglibyśmy złożyć się całą rodziną na Gwiazdkę i po sprawie.
Powiedziałam Danielowi, że nie mam tych 1300 zł. I że nawet, jakbym je miała, wolałabym je wydać na doświadczenie, a nie rzecz. Daniel uciął zdecydowanie: „Ale mama, to JEST doświadczenie!”. Nie chciałam się kłócić, może i jest ;-).
Pomyślałam jednak, że to może być dobra okazja, żeby nauczyć Daniela, że pieniędzy nie wyciąga się ze ściany. Powiedziałam więc, że dobrze, ale że musi chociaż na część tej ceny zarobić własną pracą. Zgodził się ochoczo.
Zaczęliśmy więc od tego, że Daniel wykonywał niektóre moje obowiązki domowe (oprócz swoich): podlewanie roślin, odkurzanie mieszkania, ścieranie kurzy. Za każdy obowiązek płaciłam mu 5 zł. Kiedy pod koniec tygodnia przyszła chwila wypłaty, Daniel stwierdził, że w takim tempie to on nigdy nie zarobi tych 1300 zł.
„To zaproponuj coś innego” – powiedziałam, a Daniel poszedł do swojego pokoju ze spuszczoną głową.
Po chwili wybiegł stamtąd z radosnym okrzykiem: „Wiem, wiem! Będę projektował obrazki na koszulki i będę je sprzedawał!”.
I TO BYŁ TEN MOMENT. TEN NAJWAŻNIEJSZY MOMENT W ŻYCIU RODZICA, który chce, żeby dziecko nauczyło się, że jego kreatywność i przedsiębiorczość potrafi spełnić jego marzenie.
Pomyślałam, że jeśli odpowiem: „Co?! Aleś wymyślił! Za mały jesteś. Nie dasz rady. Nie nadajesz się. A jak ty to sobie wyobrażasz?” to mój syn JUŻ NIGDY NIE BĘDZIE CHCIAŁ BYĆ PRZEDSIĘBIORCZY. Być może nigdy nie przyjdzie do mnie z pomysłem na to, kim chciałby być i jak zarabiać na życie. Bo stłumiłam jego kreatywność i jego przedsiębiorczość w zarodku.
Wzięłam więc głęboki oddech i powiedziałam: „DOBRZE, SYNKU. POMOGĘ CI”. Jednocześnie zdałam sobie sprawę z tego, że większość tej pracy będę musiała wykonać ja sama, pomimo najlepszych chęci angażowania Daniela.
A ja nigdy w życiu nie byłam producentką koszulek z nadrukiem.
Zaczęliśmy więc od pierwszego kroku, który należał do Daniela. Daniel przez miesiąc (z przerwą na wyjazd wakacyjny) projektował obrazki na koszulki w programie Paint (serio). Obrazków było wiele, ale nie wszystkie nadawały się na koszulki ze względu np. na brak symetryczności. W końcu wybraliśmy cztery wzory.
Następnie szukaliśmy (ja szukałam) sposobu na wydrukowanie koszulek. Zależało mi, żeby znaleźć firmę, która wyprodukuje koszulkę w cenie produkcji poniżej 40 zł na indywidualne zamówienie. Z hurtem nie ma problemu, można wydrukować wiele i tanio, ale my nie mogliśmy wydrukować 500 koszulek z jednym wzorem, bo nie mamy doświadczenia ani możliwości hurtowej sprzedaży. I żeby jeszcze jakość bawełny była odpowiednia. I żeby druk po praniu w pralce w 60 stopniach wyglądał jak nowy. I żeby można było uzdatnić graficznie projekty Daniela tak, żeby nadawały się do druku na koszulkach. Znalezienie odpowiedniej firmy zajęło mi ponad miesiąc.
Kiedy zamówiliśmy pierwsze egzemplarze (do zdjęć), Daniel towarzyszył mi w wizytach w drukarni przy zamawianiu i odbiorze. Tych wizyt było wiele, bo zamawialiśmy koszulki pojedynczo, bojąc się, że wyjdą źle. Eksperymentowaliśmy z kolorami i zdecydowaliśmy się na czarny, bo do wszystkich projektów wyglądał najlepiej. Daniel ponadto cierpliwie pozował do zdjęć (mimo że zwykle tego nie cierpi i robi okropne miny). Minął następny miesiąc.
Byliśmy bardzo dumni z siebie, że daliśmy radę do tej pory, ze wszystkimi naszymi obowiązkami, moją pracą, Daniela szkołą i zajęciami sportowymi.
Ponieważ chcę Danielowi dać naprawdę dobry przykład, postanowiłam koszulki sprzedawać legalnie, z zachowaniem wszystkich możliwych podatków i formalności. Ponieważ posiadam działalność gospodarczą (do tej pory kompletnie niezwiązaną z handlem odzieżą!), musiałam dokonać odpowiednich zmian formalnych (co przyprawiło mnie o ból żołądka, kto nie kocha księgowości i urzędów, ten zrozumie).
I teraz czeka nas ostatni etap: sprzedaż koszulek. W tej chwili na Allegro dostępne są pojedyncze egzemplarze z poszczególnych wzorów, damskie, męskie i chłopięce. Wydrukujemy na indywidualne zamówienie każdy rozmiar.
Jeśli koszulki Wam się spodobają – kupcie je sobie! Jeśli Wam się spodobają, a nie macie kasy, w porządku – ja też nie kupuję wszystkiego, co mi się spodoba :-). Jeśli nie podobają Wam się koszulki i nie macie kasy – udostępnijcie tę historię. Bardzo! Bardzo chciałabym pokazać mojemu synkowi, że jego kreatywność i przedsiębiorczość może spełnić jego marzenie.
Magda
https://allegro.pl/uzytkownik/lifecoach?order=m
ul. Wojewódzka 50/8
505741836
kontakt@magdafres.pl
http://www.magdafres.pl
facebook