Nadużywane przez dzieci słowo „zaraz” może się w niektórych domach przerodzić w małą zarazę. Ale co jeśli i rodzice zaczną stosować ten wyraz reagując na prośby swoich pociech? Przeczytacie o tym w zabawnym wierszyku:
Dziś we wszystkich domach naraz,
i w tych dużych, i w tych małych
zagościło słowo ZARAZ,
jako e l e m e n t s t a ł y!
Tak stały jak sufit i ściana,
jak powietrze wszechobecny,
ZARAZ wieczorem i ZARAZ z rana
mając w tym plan swój niecny!
„Oleńko! Chodź na kolację!”
„ZARAZ, mamo, ja rysuję!”
Kto rozstrzygnie kto ma rację?
Jedno drugiemu ripostuje.
„Czas na kąpiel, przyjdź tu ZARAZ!”
„Teraz baaawię się, chwileczkę!
Muszę skończyć, nie wszystko na raz!
Niech mama poczeka troszeczkę!”
Czy już lekcje odrobiłam?
„ZARAZ mamo, właśnie gram!”
Znowu się rozzłościłam!
Czy ja swoje życie mam?
ZARAZ się rozsiadło wszędzie:
jest na krześle i w fotelu.
I co teraz z tego będzie,
gdy ZARAZów będzie wielu?
ZARAZ zjem i ZARAZ przeczytam,
ZARAZ napiszę i ZARAZ zrozumiem.
Taka jest ZARAZOWA polityka,
pozbyć się jej – nie umiem!
Nagle… coś się pogmatwało,
jakby pękło coś, trzasnęło…
ZARAZ się transportowało,
no i teraz się zaczęło…
Cisza w domu zagościła,
nikt nikogo nie poganiał,
atmosfera była miła,
nikt się niczym nie zasłaniał.
Aż tu nagle: „już zgłodniałam,
i herbatkę bym wypiła.”
Mama nagle spoważniała,
lekko do mnie się schyliła.
„ZARAZ, córciu, nie w tej chwili,
właśnie krzyżówkę rozwiązuję.”
Albo ktoś się tutaj myli,
albo ta mama mnie naśladuje…
Grażyna Rodriguez