Dogadujemy się doskonale, choć nie znaczy to, że zawsze wszystko jest świetnie… Tosia znalazła do nas klucz, a my staramy się dopasować 😉 „Le, le, le!!!” Oho, coś nie tak! Odrywam się od pisania i pędzę sprawdzić , co się stało. Zły sen? Pieluszka doskwiera? Głód? Bingo! Mlask, mlask- mała smoczyca przyssała się z niebywałą już wprawą i ciumka wytrwale. Pierś pełna mleka i mama tuż obok- i „cały świat na le” to pieśń przeszłości. Tosia zasypia ukontentowana.
Przenikliwy płacz wyrywa mnie i z tak zbyt płytkiego i zbyt krótkiego snu. Niepokój kołacze się w sercu, a matczyna intuicja podpowiada, że ból jest zbyt duży, by taka mała dziewczynka mogła sobie z nim sama poradzić. Ach te zęby! Medycyna jest zadziwiająco bezsilna wobec tych małych białych drobinek przebijających się przez dziecięce dziąsła… Gdy nic nie pomaga, a ręce cierpną od wysiłku, chusta utuli i da chwilę wytchnienia nam obu. Ostrożnie odkładam Tosię, przytulam się najdelikatniej jak potrafię, by nie obudzić , ale pokazać, że jestem obok. Gdy znów zasypiam, za oknem wstaje nowy dzień…
Czas biegnie nieubłaganie! „Słowa, słowa, słowa…” i coraz to nowe umiejętności. A może pobawić się w szafce z talerzami? Tak pięknie brzęczą, jak się w nie uderzy! Mama nie pozwala? Płacz, buzia w podkówkę… Trzeba przecież pokazać, że się nie podoba takie przerywanie dobrej zabawy. Nieładnie, mamo! Lecz za chwilę oczy się śmieją, a rączki wyciągają do kolejnej atrakcji – świat jest ich przecież pełen!
Płacz dziecka – nie boję się go. Jest mi przyjacielem – oswojonym, pomocnym, choć nie zawsze mile widzianym… Dzisiaj synek powiedział mi, że mama jest jego najlepszym przyjacielem! Łzy stanęły mi w oczach… Płacz matki- zduszony… a przecież mówiłam, że nie boję się łez…
Ola Bańkowska
mama prawie trzyletniego Marcelka i niespełna rocznej Tosi.
Tekst przysłany na konkurs „Nie płacz, maleństwo! Jak ukoić płacz Twojego dziecka?” (praca nagrodzona).