Rzeczpospolita dziecibijąca

Rzeczpospolita-dziecibijąca
📖 Czyta się średnio w 9 min. 🕑

Akcja "Gazety": Nie pozwól bić dzieci 

Bo lubi się kłócić

Z zeznań 7-letniego Piotrusia: – Tata lubi się kłócić. Jak się kłóci z mamą i ze mną, to tłucze miski w kuchni. Czasami wszyscy tłuczemy miski, a potem idziemy i kupujemy nowe. Tato krzyczy do mnie „skurwysynu". My z mamą też przeklinamy. Tata często brzydko mówi do mamy. Jak bije mnie pasem, to dostaję sprzączką. Mama mnie ochrania, ale on nie przestaje. Jak on bije, to nie krzyczy, nic nie mówi. Jak mnie tak uderza, to chowam się pod kołdrę. Nie wiem, czemu to robi. Mama też mi nie mówi, dlaczego. On bije i pyta, czy wiem za co. Ja mówię, że nie wiem. A on na to, że dopóki nie powiem, za co dostaję, to będzie dalej bił. Dopóki nie powiem. A ja nie wiem, naprawdę nie wiem (W tym momencie świadek wybucha płaczem – uwaga protokołującego). Proszę go, żeby nie bił. Ale on nie słucha. Ciągle mam ślady na pupie i na kolanach. Tak, kiedyś mnie bił po gołej pupie. Tato jest zły. Nie pomaga mi w lekcjach (Świadek przerywa i płacze). Odrabiał kiedyś ze mną zadania i uderzał mnie łopatką od naleśników po rękach. To nic nie pomoże, że ja jestem tutaj. Nie da się nic zrobić. My z mamą nie mamy pieniędzy, żeby się od niego wyprowadzić (Świadek płacze po raz kolejny, wchodzi matka i po chwili świadek kontynuuje zeznania). On nie pije wódki. On taki jest.

Bo mam braki

Z zeznań 10-letniej Ani: – Mieszkam z mamą i z tatą i jeszcze z 2-letnią siostrzyczką. Tato dorywczo pracuje na budowie. Mama gotuje w domu. Rodzice się mną opiekują. Tato się na mnie bez powodu nie denerwuje. Tylko jak zasłużę. Jak nie odrobię lekcji albo jak nie posprzątam w pokoju. Mama nie bije. Tato kablem. Ile razy? No, przynajmniej raz w tygodniu. Ślady mam na pupie takie czerwone. Tato miał trochę racji, jak zbił, bo poszłam z koleżankami na podwórko. Mnie nie wolno wychodzić z koleżankami. Tato raz bił paskiem skórzanym. A raz mnie uderzył ręką po buzi i mi połamał okulary. I miałam ślady na buzi od jego palców i od okularów. Trzeźwy był. Rodzice kiedyś pili alkohol, ale już nie piją. Taty się boję, ale go kocham. Mam duże braki, nie umiem i tato się na mnie denerwuje. Dlatego.

Bo co miałam zrobić

Biją alkoholicy. Nie tylko wtedy, kiedy są pijani i tracą panowanie nad sobą. Biją też, kiedy budzi ich kac i kiedy muszą się znowu napić. Dzieci z takich rodzin (a jest ich we Wrocławiu, zdaniem pomocy społecznej, coraz więcej) trafiają do domu dziecka przy Parkowej. Z interwencji. Przywiezione przez policjantów, nierzadko w asyście kuratora sądowego.
Muszą opuścić dom w środku nocy. Czasami są półnagie i bose. W większości brudne i chude. Bywają zawszawione. Pracownicy Parkowej z doświadczenia wiedzą, że u co drugiego z nich znajdą blizny po gaszonych papierosach i sińce w nietypowych miejscach: na udach, plecach, klatce piersiowej, na rączkach. Miały szczęście, bo odebrano je rodzicom, zanim zdążyli je okaleczyć albo skatować na śmierć.
Izabela Huzar, psycholog z Parkowej: – Nie od razu opowiadają, co działo się w domu. Niektóre dzieci mają tendencję do racjonalizowania postępowania ojca, czy matki. Bronią ich, starają się ich usprawiedliwić. Skala przemocy w tych rodzinach jest przerażająca.

Bo zjadłam cukierki

Ewa, dziś ma 37 lat: – Przyszła do mnie koleżanka. Mieszkaliśmy wszyscy w takich blokach inteligenckich, bo nasi rodzice byli w większości naukowcami, profesorami, inżynierami itd. Ona przyszła się ze mną pobawić i poczęstowałam ją cukierkami. Wtedy było ciężko ze słodyczami, bo to czasy PRL-u były. Nie wolno mi było zjeść tych cukierków, ale jakoś tak wyszło, że zjadłyśmy całą paczkę. Moja mama wróciła z zakupów, bo to ona zajmowała się domem, kiedy ja i moja siostra byłyśmy małe. Przyszła, zdjęła płaszcz i od wejścia pyta, czy byłam grzeczna. A ja od razu ze strachu wypaliłam o tych cukierkach. Otworzyła szafę w przedpokoju i wyjęła kabel. A może to skakanka była? Mama była w takich sytuacjach spokojna. Na zimno zapowiadała: wiesz za co dostaniesz? No to pożegnaj się z koleżanką i wejdź do dużego pokoju. Położyłam się na kanapie (zawsze kazała się tak kłaść) i dała mi z pięć razów. Bolało. Bardzo nawet. Wolałam pasem, ale pas rzadko był w użyciu. Lubiła kabel, skakankę, taki sznur do wieszania prania. Miałam kłopoty w szkole. Jak mnie pani od polskiego wywołała do czytania, to ja od razu w płacz. Nie wiem, co to było ze mną. Dzieci się śmiały. Moja siostra świetnie się uczyła, poszła na medycynę nawet. W domu miałyśmy wszystko. Rodzice się starali. Mama robiła nam spaghetti z sosem pomidorowym. Prasowała fartuszki szkolne i kokardy. Nikt nie miał takich śnieżnobiałych kołnierzyków jak ja. Wracałam ze szkoły na piechotę, bo było blisko. Czasami całą drogę myślałam, czym dzisiaj podpadnę mamie? Biła za słabe stopnie. Za trójki na przykład.

Bo on chce mieć spokój

Piotruś kontynuuje, padają pytania ogólne, żeby wyciszyć emocje: – Znam się na komputerze, wiem, jak się nim steruje. Informatykę lubię, ale będzie dopiero w trzeciej klasie. Mogę sobie w szkole przy komputerze posiedzieć, pan od informatyki mi pozwala. Mamie w domu nie robię przykrości. Jak mama idzie na zakupy, to wolę iść z nią. Nie chcę zostawać z tatą. Boję się. W domu mam zakazy. Tato nie pozwala mi bajek oglądać. Boję się z wami o tym rozmawiać. Tajemnicy domowej obcym nie można mówić. Mama mi tak powiedziała. Tato mnie straszy policją. Mówi, że po nich zadzwoni i mnie zabiorą, a on będzie miał w końcu spokój. Ja się chciałem zabić, że mam takiego tatę. Zamknąłem drzwi od mojego pokoju, nikt tego nie widział. Odsunąłem wersalkę i waliłem głową w ścianę. Weszła mama. Potem on. Powiedział, że mnie zamorduje, jak jeszcze raz przesunę wersalkę. W szkole nic o tym nie mówiłem. Mama zabroniła. Ciągle się boję. Cały czas. Jak byłem z mamą na wczasach, to miałem trochę spokoju, bo byłem tylko z nią. Wiem, co to jest niebieska linia, 997, 998, tak? Ale jak dzwonię, to on mi wyrwa słuchawkę (Znowu świadek przerywa zeznanie). Bardzo się boję… Pani wychowawczyni jest miła. Lubię ją. Żałuję, że to wszystko powiedziałem. Nikt tu nie pomoże.

Bo jest silny

Opiekunki z Parkowej nie naciskają. Czasami dzieci palną coś nagle w czasie zabawy klockami, albo coś niepokojącego narysują. Wtedy pani psycholog delikatnie zachęca, żeby to z siebie wyrzuciły.
Opowiada Izabela Huzar: – Sześcioletnia Ola wyznała nam kiedyś, że jej tatuś jest bardzo silny. Jest tak silny, że próbował mamę wypchnąć przez okno. Albo brał małego braciszka z łóżeczka i rzucał nim o podłogę. Ciociu i co ja miałam zrobić? – pytała.
Joanna Murawska, pedagog z Parkowej: – Kilkuletni chłopczyk opowiada, jak tato szarpie mamę za włosy i uderza o ścianę. Potem robi głośniej radio, żeby sąsiedzi nie słyszeli i nie dzwonili po policję. Potem chłopczyk mi szepce na ucho, że jak kiedyś policja dojechała, to policjant pytał, gdzie jest ta siekiera. A ja, ciociu – tylko nikomu nie mów, błagam – ja tą siekierę schowałem pod krzakiem. Jak się tatuś dowie, to mnie znowu całego pobije.

Bo się spóźniam

Następny fragment zeznania Ani: – Najgorzej jak mi tato każe klęczeć. Spóźniłam się kiedyś godzinę i miałam karę: 60 minut klęczenia na dywanie. Tato mi skrócił karę o 10 minut. No …klęczenie na sztywno, nie można się poruszyć. Nie lubię tego klęczenia, wszystko mnie potem boli. Babcia do mnie przychodzi. Ona nigdy nie widziała, jak tata mnie bije. Bo by zaraz na tatę nakrzyczała. Chociaż to wszystko moja wina. Spóźniam się na przykład. Ten kabel do bicia jest z gumy (Świadek przerywa zeznanie, bo na salę wchodzi matka; zwraca się do świadka: a powiedziałaś pani jaka ty jesteś? jaka ty niedobra w domu jesteś?). Kiedyś rodziców zabrali policjanci i się uspokoiło potem. Ale to tylko raz było i dawno temu. Oni się poprawili.

Bo mnie można bić

Na paniach z domu dziecka te opowieści wciąż robią wrażenie. Pamiętają 8-letniego Dawida: – Ciociu, mnie można bić, ja jestem do tego przyzwyczajony. O, ta szrama na czole, to po ojcu. A pręgi na plecach, to mi zrobiła jego konkubina. Kablem od żelazka.
Izabela Huzar: – Specjaliści od przemocy twierdzą, że najważniejsze to natychmiast oddzielić ofiarę od sprawcy. Wtedy może być jeszcze szansa na ocalenie psychiki, choć trauma zostaje na całe życie.
Dzieci z Parkowej długo budzą się w nocy z płaczem albo z krzykiem. Moczą się. Późno zaczynają mówić. W ich dawnym domu najczęściej nie było ani jednej zabawki (odnotowali to policjanci, którzy robili wizję lokalną w mieszkaniu 3,5-letniego Bartka z Kamiennej Góry, skatowanego na śmierć kilka miesięcy temu).

Bo to był taki normalny dom

Dalsza opowieść Ewy: – Czy tato o tym wiedział? Pewnie wiedział, ale nie bronił mnie. Ojciec na Politechnice pracował. On chyba dał jej przyzwolenie na to bicie, tak dziś myślę. Był takiego samego zdania, jak ona na mój temat, że tłumok i że mało zdolna i że gorsza od starszej siostry, ale wolał, żeby to mama mnie karała. W końcu tylko ona zajmowała się sprawami domowymi. Rodzice się kochali, żartowali sobie, śmiali się. Czyli normalny dom. Ja zresztą do tych opowieści o patologii, nie pasuję. Dostawałam co jakiś czas porządne lanie, ale kto z nas wtedy nie dostawał?
Poszłam do słabego liceum, na studia nawet nie próbowałam się dostać. Pracowałam trochę w sklepie. Potem na poczcie. Życie osobiste mam do kitu, tak że nie ma o czym tu gadać. Nigdy o tamtym z mamą nie rozmawiałam, ani z tatą też nie. Teraz się martwię, że ci o tym tak bez ogródek opowiedziałam, bo ojciec jest przecież inżynierem. Nie chciałabym, żeby ktokolwiek coś złego pomyślał o moich rodzicach.
Imiona dzieci zostały zmienione

żródło:
miasta.gazeta.pl/wroclaw

481 ocen
4.99
dodaj ocenę
×
zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent