W dzisiejszym świecie, gdzie brak autorytetu dla dziecka staje się coraz bardziej widoczny, rodzice często zadają sobie pytanie: jak wskazywać swojemu dziecku drogę w mądry sposób? Czy w ogóle powinniśmy to robić?
Zacznijmy od obserwacji, że dorośli, szczególnie ci, którzy mają wpływ na funkcjonowanie państwa, instytucji i obszarów takich jak edukacja i wychowanie, z perspektywy dzieci często jawią się jako hipokryci. Na scenie politycznej rzadko można zobaczyć konstruktywny dialog między ludźmi o różnych poglądach, dążących do kompromisu i znalezienia narzędzi sprzyjających pożądanym zmianom w państwie.
Dzieci, obserwując tę rzeczywistość, mogą dojść do wniosku, że bycie dorosłym polega na nieustannej kłótni z innymi, a nie na poszukiwaniu porozumienia. Widzą one hipokryzję dorosłych, skrywaną za fasadą nadętych min, bezradność i egoizm. Co gorsza, ci sami dorośli przy innych okazjach dziwią się i gorszą hejtem, mobbingiem i „cancel culture” w szkołach i mediach społecznościowych.
Budowanie autorytetu rodzicielskiego rozpoczyna się od autorefleksji.
Popatrzmy przede wszystkim na to, co my, dorośli, proponujemy naszym dzieciom. Jakim wzorcem jesteśmy dla nich? Jak nasze życie w rodzinach, związkach, nasze życie społeczne i relacje z innymi dorosłymi odzwierciedlają naszą hierarchię wartości? Czasem już to wystarczy, by zrozumieć, dlaczego jako dorośli tracimy szacunek w oczach dzieci.
Zacznij od budowania komunikacji w relacji rodzic – dziecko
Aby odzyskać autorytet, musimy w pierwszej kolejności odbudować kontakt i komunikację z dziećmi. Poczucie utraty kontaktu z młodym pokoleniem jest powszechne wśród dorosłych, nauczycieli i rodziców. Niestety, problem ten jest często lekceważony, a żadne naprawcze działania z tego nie wynikają.
Dzieci dorastają teraz coraz szybciej i śmiało stawiają rodzicom i światu dorosłych trudne pytania. Pytają o wojnę, klimat, zanieczyszczenie środowiska, pracę ponad siły, pieniądze za wszelką cenę, międzyludzkie związki, lojalność, miłość i sens życia. My, dorośli, często nie mamy czasu ani okazji, by stawiać sobie te pytania, pochłonięci pracą i gonitwą za kolejnymi poziomami konsumpcyjnego raju.
W tej sytuacji często zależy nam głównie na tym, by dzieci były grzeczne i nie sprawiały kłopotów. Gdy dziecko przychodzi z trudnym pytaniem, naszą reakcją zniechęcamy je raz na zawsze do tego, by przychodziło do nas z takimi sprawami. Podobnie zachowuje się szkoła: „nie pytaj, tylko biegnij dalej od testu do testu”. Powinniśmy wychowywać dzieci nie na grzeczne, lecz na mądre. A mądrzy ludzie stawiają trudne pytania.
Świat stał się tak skomplikowany, że jako dorośli często stajemy wobec jego problemów całkowicie bezradni, bez sensownych odpowiedzi na dziecięce pytania. Zacznijmy więc od przyznania się do tego, a potem rozpocznijmy szczere i długie rozmowy z dziećmi o wszystkim, dzieląc się naszymi wątpliwościami i pytaniami. Nie żałujmy na to czasu. Bo dzieci potrzebują od nas najbardziej czasu, uwagi i zrozumienia. To dla nich największy dar i najbardziej przekonujący wyraz tego, co nazywamy rodzicielską miłością.
Budowanie autorytetu rodzicielskiego wymaga konsekwencji i autentyczności.
Musimy być dla naszych dzieci wzorcem, który sami chcielibyśmy naśladować. Powinniśmy słuchać ich z uwagą, odpowiadać na ich pytania szczerze i otwarcie, a także przyznawać się do błędów. Dzieci doceniają, gdy rodzice pokazują swoją ludzką stronę, pełną wątpliwości i poszukiwań. Doceniają prawdziwość i nie-idealność.
Kolejnym krokiem jest wspólne spędzanie czasu. Więź i zaufanie budują wspólne rozmowy zabawy, pasje. Ważne jest, aby stawiać jasne granice i oczekiwania, wyjaśniać ich sens i znaczenie, ale być też otwartym na dialog. Dzieci uczą się przez naśladowanie, więc nasze działania muszą być spójne z wartościami, które im przekazujemy. Dzieci szybko wychwycą w tym niekonsekwencje.
Pamiętajmy, że dzieci potrzebują poczucia bezpieczeństwa i wsparcia. Budowanie autorytetu to długotrwały proces, który wymaga cierpliwości, ale przynosi wspaniałe rezultaty w postaci mądrych, samodzielnych i odpowiedzialnych dorosłych.