W pięknym szmaragdowozłotym jeziorku mieszkała Złota Rybka. Złotka bardzo lubiła swoje jeziorko i jego mieszkańców. Lubiła groźnego, starego Szczupaka i dobrodusznego Karpia, srebrnego Okonia, zwinnego Węgorza, czy też olbrzymiego, wąsatego Pana Suma. Lubiła porośnięty trzcinami i tatarakiem brzeg, podwodne rdestnice i kruche ramienice. Uwielbiała wieczorne pogaduszki z kolorowymi ważkami, śliskimi ślimakami i puszystymi myszkami. Złotka bardzo lubiła swój mokry i wiecznie pluskający domek, ale stale marzyła o czymś innym. I nikomu, ale to nikomu nie chciała powiedzieć o czym myśli i co tak naprawdę ją gryzie.
-A tam, nic takiego- odpowiadała wszystkim, pluskała złotym ogonkiem i znikała w czystej wodzie.
Jednak któregoś dnia była wyjątkowo smutna i przygaszona. Była tak bardzo nieszczęśliwa, że nawet jej piękne łuski wydawały się mdłe i zupełnie pozbawione blasku.
– Co się stało Złotko?- spytała zatroskana Świtezianka Modra.
-Ach, powiem ci droga przyjaciółko- westchnęła ciężko rybka.
-Mam takie jedno małe marzenie, ale, ale…nie wiem czy ono nie jest głupie…- spojrzała z rozpaczą na błękitną ważkę.
-Żadne marzenie nie jest głupie- odparła ze spokojem Świtezianka, mrużąc swoje piękne oczy i przyglądając się badawczo Złotej Rybce. – Tylko niektóre są bardzo trudne do spełnienia…
-Chciałabym, chciałabym- jąkała się Złotka, chciałabym…jeździć rowerem- wyrzuciła z siebie jednym tchem. -Tak, właśnie tego bym chciała- dodała już spokojniej.
-A więc zrób to, w końcu jesteś Złotą Rybką- uśmiechnęła się ważka, po czym zniknęła w pobliskich szuwarach.
Złotka długo myślała nad słowami przyjaciółki i wiedziała, że musi coś zrobić. Albo przestać marzyć o nieosiągalnym, albo zaryzykować i coś zmienić w swoim uporządkowanym rybim życiu. Tak więc którego, pięknego dnia pożegnała się ze wszystkimi przyjaciółmi, znajomymi i dała się złowić małemu chłopcu.
Michałek był bardzo szczęśliwy, kiedy wyciągnął na swojej malutkiej wędce piękne i trzepoczące złotem stworzonko. Wrzucił szczęśliwą rybkę do przygotowanego wcześniej słoika z wodą i wskoczył na ukryty w zaroślach rower.
– A teraz do domu! – krzyczał chłopiec. Teraz pomożesz mi rybeńko uzdrowić moją siostrzyczkę!
– W końcu jesteś Złotą Rybką- wołało uszczęśliwione dziecko.
Złotka jednak nie zwracała uwagi na jego słowa, ponieważ zajęta była oglądaniem nowego, wspaniałego świata. Tak…to było to o czym marzyła całe życie. Zmieniające się jak w kalejdoskopie krajobrazy, znikające drzewa, wciąż i wciąż nowe rośliny, domy i ludzie…rybka była zachwycona. Siostrzyczka Michałka też. Wyciągała chudziutkie rączki i podnosiła rozpaloną od gorączki główkę, a wszystko po to, aby zobaczyć lepiej słoik z pięknym stworzonkiem.
-Spraw Złota Rybko, żeby Magdusia wyzdrowiała- szeptał, ukryty w cieniu wielkiej szafy starszy brat. – Proszę…
Po paru dniach gorączka spadła i dziewczynka pierwszy raz od dawna usiadła na łóżeczku. Zaglądała uradowana do swojej, złotej przyjaciółki i nawet sama ją nakarmiła. Radości i oklaskom nie było końca. Rodzice przypisywali cudowne ozdrowienie młodszego dziecka lekarzowi i jego miksturom, ale Michał i tak wiedział swoje.
– To dzięki rybce, Magduś, dzięki rybce- raz po raz powtarzał wracającej do zdrowia siostrzyczce.
Jednak im zdrowsza była Magdusia, tym Złotka była bardziej osowiała i w końcu z wielkim bólem serca Michał postanowił zwrócić jej wolność.
– Płyń kochana rybeńko, płyń- szeptał chłopiec przez łzy. Jakie jednak było jego zdziwienie, kiedy zobaczył, że rybka zatoczywszy małe kółko wokół słoika wpływa do niego z powrotem. Początkowo Michał myślał, że rybka boi się opuścić bezpieczną kryjówkę, jednak z czasem skojarzył jej radosne zachowanie w czasie jazdy rowerem i wybuchnął gromkim śmiechem.
-Jeśli tego naprawdę chcesz droga rybko…jeśli tego naprawdę chcesz, to spełnię twoje życzenie i zostaniesz pierwszą i chyba ostatnią na świecie Rybką Wędrowniczką!!!
A co na to rybka? Chyba jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa jak dzisiaj. Po pierwsze dlatego, że ktoś ją rozumiał, a po drugie dlatego, że ryzykując tak wiele, zyskała jeszcze więcej.
Tekst zgłoszony przez Bajdulkowo. Udostępniamy go za zgodą Autorki (Elżbieta Safarzyńska).