– Spójrz w górę – tam gdzie zazwyczaj są wszystkie muchy – zaśmiał się chrypiący głos.
– Jak widać nie wszystkie – odpowiedziała pewna siebie Fela.
Inne muchy często z niej żartowały, ale ona nic sobie z tego nie robiła.
Fela była wyjątkową muchą. Choć miała skrzydła, to nie latała, tylko chodziła wszędzie na piechotę. Od niedawna mieszkała w Nowy Jorku i jeszcze nie przyzwyczaiła się do tego szalenie pędzącego miasta.
W Nowym Jorku wszystko się spieszy. Samochody trąbią nerwowo, stojąc spóźnione w długich korkach. Ludzie tłoczą się na ulicach, w sklepach i w metrze, jedząc w pośpiechu bułki z parówkami. Budynki rosną coraz wyżej i wyżej z dnia na dzień. Nawet czas jakoś tu szybciej mija. Tylko Statua Wolności stoi bez ruchu.
– Co to za zapach? – skrzywiła się Fela, bo poczuła bardzo nieprzyjemną woń.
Dla muchy odorek to codzienność, ale to było coś znacznie gorszego.
– To ja – zawstydził się nieco pająk. – Nie mam domu i mieszkam przy śmietniku w Central Parku. Jestem Muchozol – przedstawił się i zjechał na swej pajęczej linie z latarni.
– Yyy, dzień dobry – odpowiedziała Fela wystraszona.
Pająki nie należą do najlepszych przyjaciół much, a biegają znacznie szybciej. Gdyby Muchozol chciał jej zrobić krzywdę, nie miałaby szans na ucieczkę – przecież nie latała.
Pająk widział, że Fela się go boi. Faktycznie, nie prezentował się najlepiej. Od dawna się nie mył, więc pachniał… no wiecie. Miał brudne ubrania i dziurawe buty, wszystkie cztery pary.
– Nie bój się, nic ci nie zrobię. Jeśli nie chcesz, nie podejdę bliżej – powiedział łagodnie.
Fela uśmiechnęła się z ulgą.
– Dziękuję. Gdyby nie ty, zostałaby ze mnie mokra plama.
– Nie ma za co – zachrypiał zadowolony.
Muchozol lubił pomagać innym i, choć może się to wydawać dziwne, cieszył się, że Feli nic się nie stało. Mucha pożegnała się z pająkiem i pobiegła przez przejście dla pieszych, pełne ludzi, rowerów i oczywiście samochodów.
Pewnego słonecznego dnia Fela umówiła się z innymi muchami na piknik w Central Parku. O nie, o nie! Spóźnię się, spóźnię! mówiła do siebie, wbiegając do zatłoczonego metra. Gdy w końcu dotarła zdyszana do parku, stanęła przed wielką mapą. Nagle usłyszała znajomy zachrypnięty głos.
– Uszanowanie, dziwna mucho.
Fela skrzywiła się niezadowolona.
– Dzień dobry. Nie jestem dziwna. Po prostu nie latam.
– No niech będzie. To gdzie tak pędzisz, nielatająca mucho? W tym mieście wszyscy biegają, nawet muchy – zaśmiał się serdecznie Muchozol.
– Spieszę się na piknik z moimi koleżankami. Ten park jest przeogromny i zanim tam dotrę, będzie już po spotkaniu – załamała się Fela.
Pająk pomyślał chwilę, podrapał się po swojej łysej głowie czwartą nogą.
– Już wiem jak ci pomóc! – ucieszył się – Poczekaj tu, zaraz wrócę.
Pająk oddalił się tak szybko, że mucha nie zdążyła powiedzieć ani jednego słowa. Nie minęło też wiele czasu, zanim bezdomny pająk wrócił w towarzystwie… konia. Fela zbladła.
– To gdzie ta nielatająca mucha? – zapytał koń.
Fela spojrzała na białego rumaka z ogromnymi kopytami. To mi Muchozol pomógł. Jeden ruch tego olbrzyma i mokra plama ze mnie jak nic – mówiła do siebie.
– To mój znajomy, pracuje w policji – dumnie powiedział pająk. – Czasem sobie rozmawiamy, jak ma przerwę w pracy. Może cię podwieźć.
– Jak masz na imię? – zapytał rumak.
– F… F… Fela – wyjąkała mucha, czując, że drżą jej nogi.
– Zatem wskakuj, Felu, na mój grzbiet. Zawiozę cię na piknik.
Mucha spoglądała z niedowierzaniem to na konia, to na pająka.
– Dziękuję za waszą pomoc – powiedziała, a bezdomny pająk odparł:
– Śmierdzieć to nie wstyd, wstyd to nie pomagać. Hehe.
– Ty jak coś powiesz, Muchozol, to podkowy spadają – zaśmiał się koń, po czym zwrócił się do Feli – Trzymasz się? – zapytał muchę, która dla bezpieczeństwa zaczepiła się wszystkimi sześcioma nogami w grzywę nowego znajomego.
– N… n… no, ale tu wysoko – wyjąkała.
– Nie bój się, nie spadniesz. No to w drogę! – zarżał koń i pogalopował przed siebie.
Gdy dotarli na miejsce, rumak pożegnał się szybko z Felą, bo musiał wracać do pracy. Wszystkie muchy przyleciały do swojej koleżanki, a te, które zawsze się śmiały z Feli, teraz zaniemówiły z wrażenia. W końcu jedna zapytała:
– Jak to możliwe, że jedyna nielatająca mucha w Nowym Jorku, jeździ konno i w dodatku tam gdzie chce?
Fela uśmiechnęła się tylko. Przypomniała sobie słowa pająka: “Śmierdzieć to nie wstyd, wstyd to nie pomagać”. I teraz zastanawiała się, jak ona mogłaby pomagać innym.
Judyta Łącka
https://bajkipogadajki.blogspot.com/