Zdając sobie z tego sprawę, niektórzy rodzice decydują się sami edukować swoje pociechy w domu – wybierają homeschooling. Przebiega to na takiej zasadzie, że dziecko zapisywane jest do szkoły, która będzie sprawować nad nim pieczę (1-2 razy w roku przyjedzie do niej zdać egzaminy z obowiązującej je podstawy programowej i wypełnić tym samym obowiązek szkolny).
Edukacja domowa daje rodzicom dużo wolności w decydowaniu o sposobie zdobywania wiedzy i umiejętności przez ich potomstwo. Wycieczki, wyjazdy do teatru, kina czy opery, ciekawe warsztaty, projekty rozwijające kreatywność – jednym zdaniem, wszystko może być sposobem na uczenie się.
Mimo że metoda daje tyle swobody, nie można zapomnieć o konieczności zaliczenia obowiązkowej partii materiału, by dziecko mogło przejść do kolejnej klasy. W efekcie, prowadzi to często do tego, że, homeschooling w interpretacji niektórych rodziców zaczyna nosić znamiona tradycyjnej szkoły (szkolne ławki zostają zastąpione tymi w domu, pojawia się plan lekcji, przerwy itp).
A może unschooling?
Sposobem nauczania, który nie ma żadnego związku ze „szkołą” jest unschooling. Niektórzy posuwają się nawet do stwierdzenia, że nie jest to typowa metoda, lecz raczej rodzaj stylu/filozofii życia. Unschoolersi nie przestrzegają harmonogramów jakichkolwiek zajęć. Dzieci spontanicznie decydują, czego chcą się uczyć. Jeśli zechcą spędzić cały dzień oglądając rośliny, wyruszają z rodzicami np. do ogrodu botanicznego. Jeśli zainteresują się wozem policyjnym, rodzice starają się zorganizować wycieczkę na komisariat. Nad konieczność nauki określonych rzeczy, stawia się wyrobienie umiejętności uczenia się – tym samym uznaje się, że jeśli dziecko ją nabędzie, poradzi sobie w każdych warunkach.
Nie ma tu nauczycieli w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, nie ma narzuconego programu nauczania, nie ma przymusu nauczenia się czegokolwiek. To dziecko kierowane ciekawością odkrywania świata, pogłębia swoje pasje, decyduje jak i czego chce się uczyć (nie wyklucza to pójścia na kurs, który mu się spodoba, poszukania korepetytora – jednak to jego własny wybór, motywowany tylko i wyłącznie chęcią zgłębienia jakiegoś zagadnienia). Wszystko przebiega naturalnie, bez przymusu. Zasadniczo funkcjonuje tu pogląd, że wrodzona ciekawość stanie się motorem rozwoju dziecka, będzie go motywowała do nauki tego, co mu się przyda w życiu, z czym kiedyś zwiąże swoją przyszłość.
Zważywszy na konieczność realizacji podstawy programowej wynikającej z obowiązku szkolnego, jakiemu podlegają dzieci w naszym kraju – pod znakiem zapytania stoi możliwość zastosowania unschoolingu w warunkach polskich. Miejmy nadzieję, że w przyszłości prawo ulegnie zmianie i nic nie będzie stało na przeszkodzie, by w ten sposób rodzicie mogli kształcić swoje dzieci.
Przeczytaj więcej o zaletach i praktycznych aspektach unschoolingu: