Wojciech Cesarz jest dyrektorem kreatywnym i artystycznym w agencji reklamowej, oraz, podobnie jak Terechowicz -grafikiem i zwolennikiem ekologii. Wspólnie z Katarzyną Terechowicz napisał dla dorosłych- „Czego pragnie Maryla” i dla dzieci – „Pamiętnik grzecznego psa”, podobnie było z kontynuacją. Współpraca tych dwóch osób okazała się nie lada sukcesem i świetnym pomysłem. Oby tak dalej!
Nie czytałam pierwszej części o przygodach czworonożnego przyjaciela rodziny Hanki i Henryka, jednak w niczym mi to nie przeszkadzało. Szybko odnalazłam się w rzeczywistości pieskiego życia, ubawiłam się przednio i spojrzałam na świat z zupełnie innej perspektywy. Muszę przyznać, że dobrze mi to zrobiło, bo przecież od dzieciństwa boję się psów, nie mogę zapomnieć o tym, że jeden z nich chciał mnie ugryźć, gdy byłam mała. Oczywiście z natury zapewne nie był zły, ale jego właściciele zachowywali się nieodpowiedzialnie ucząc go niedobrych zachowań.
Ten pies nie jest zwykłym kundelkiem, ale może niech sam o sobie opowie: Ja jestem na przykład rasowym alaskanem malamutem. Mam nawet specjalny rodowód- i wcale nie zadzieram z tego powodu nosa. Po prostu taki się urodziłem. *
Uczy nas i nasze dzieci tolerancji, obserwuje otaczające go otoczenie, w swoim mniemaniu jest zawsze grzeczny, odpowiedzialny, spełnia się przy pilnowaniu domostwa, uwielbia długie spacery, które dla Henryka są męczarnią. Wiele razy śmiałam się, bo historyjki tu opisywane naprawdę oddają rzeczywistość, w jakiej przyszło nam żyć, lecz jednocześnie przedstawione są w niezwykle zabawny sposób, pełen humoru i inteligencji. Wspaniale bawiłam się na powitalnym grillu, w czasie którego poznałam typową polską rodzinę, przesympatycznego „Wesołego pana” i poczułam swąd spalonego na węgiel mięsa, które nawet naszemu bohaterowi nie za bardzo smakowało! Nasz biedny Winter już po chwili był bardzo głodny:
„Z głodu słaniałem się na nogach. Ostatkiem sił podszedłem do dziadka, który tłumaczył coś zawzięcie tatusiowi. Nawet nie musiałem się specjalnie rozglądać – od razu zobaczyłem, że trzyma w dłoni udko kurczaka. Ślinka napłynęła mi do pyska. Piękne, dorodne, wypieczone, soczyste i pachnące udko!„*
Całość świetnie napisana, trafi w gust czytelników i młodszych, i starszych, jest niezwykle zabawnie, ciekawie, nie sposób się oderwać! Moje dzieci, szczególnie dwójka powyżej piątego roku życia, na pewno zachwyci się tą powieścią tak samo, jak ja. Jest i dla miłośników zwierząt, i dla tych, którzy po prostu lubią wesołe historie, bo takich tu nie zabraknie. Wybierzemy się i na grzyby, do lasu wspólnie z tą czteroosobową rodzinką i dwoma psami, pojedziemy na weekend do uroczego gospodarstwa o nazwie Arozona, w którym miejscowe psy nie mogą się nazywać inaczej, jak Dakota i Teksas, a kot – Kolorado. Czy Winter polubi miód? Czy ta nietypowa rodzina potrafi czytać znaki: Zakaz kąpieli, czy całkowicie to zignoruje, ciesząc się udanym wypoczynkiem? Swoją drogą udanym głównie dla naszego głównego bohatera, grzecznego i poukładanego. On jest cichy i spokojny, nie ma sobie nigdy nic do zarzucenia, przecież to ludzie są kłótliwi i hałaśliwi!
Kim stanie się dla Wintera nowo poznana suczka? Czy Błękitnooka będzie tylko nic nieznaczącym epizodem w jego psim jestestwie, czy kimś niezwykle ważnym, najistotniejszym, przy kim zapomina się nawet o tym, że nie jadło się śniadania, choć to już dawno pora obiadu?
Naprawdę polecam. Rewelacyjnie spędziłam czas z tą książką.
Anna Grzyb
*cytaty pochodzą z książki
Nowe przygody grzecznego psa
Wojciech Cesarz, Katarzyna Terechowicz,
Wydawnictwo Literatura 2012