Akademia tańca
FMH mobile
Kiedy dziecko płacze…

Kiedy dziecko płacze…

Niemowlę płacze
📖 Czyta się średnio w 38 min. 🕑
Prace domowe to fascynująca przygoda
Nasz synek od urodzenia bardzo mało płakał. Na tyle mało, że mój mąż usłyszał go dopiero następnego dnia. Od początku za to miał długie fazy czuwania, szeroko otwarte oczy i wszystkiemu się przyglądał.
Teraz ma pięć miesięcy i płacze już zdecydowanie częściej… ale i tak głównie z powodów światowych (płacze również dlatego, że jest głodny, ale wtedy rozwiązanie jest proste): albo jest znudzony, albo widzi za mało, albo ma za dużo wrażeń, albo jest zbyt zmęczony żeby być zadowolonym, a wszytko wokół jest zbyt ciekawe, żeby tracić czas na spanie. Na takiego towarzyskiego i ciekawskiego człowieka najlepszym sposobem okazał się zestaw: chusta + prace domowe, chusta + goście lub chusta + wycieczki. Ale, niestety, prace domowe w tym zestawieniu zdecydowanie wygrywają (nadal nie doszliśmy po kim on to ma). Dominik robi się szczęśliwy już na sam widok mamy motającej się w chustę. A następnie z wielkim zainteresowaniem ogląda zmywanie czy rozwieszanie prania, żeby po jakiś 40 minutach z zacięciem obserwując np. kij od mopa, zasnąć snem sprawiedliwego.
Czytania i pisania pracy magisterskiej latorośl nie uznaje za pracę, a raczej za czynność poślednią i wyjątkowo nudną (chyba że udałoby się pogryźć książkę lub polizać klawiaturę). Ale robimy co możemy, żeby go do nich przekonać. Choć zapewne za 15 lat będziemy próbowali odpędzić go od komputera i zagonić do prac domowych, ale jak wiadomo rodzicom nigdy nie można dogodzić.
Zdarza się też, zdarzyło się kilka razy, że Dominik rozpaczliwie płacze i nie potrafimy mu pomóc. Noszenie, przytulanie i głaskanie pomaga w niewielkim stopniu. Pozostaje nam z nim być.
Mama Dominika
praca nagrodzona

Piersi mamy lekarstwem na ból istnienia
Urodziny Tusia Tusińskiego odbyły się bez jego zgody. Co tu zresztą  mówić o zgodzie – odbyły się przecież bez jego wiedzy! Rach-ciach-ciach i było po sprawie.
W ramach protestu Tuś Tusiński postanowił tego faktu nie przyjmować do wiadomości. Spał. Co 3 przepisowe godziny budził się na jedzenie. Jadł tylko tyle, by przeżyć. Nie rósł. Nawet nie płakał. Tylko, gdy go kąpali
wydawał z siebie dźwięk, coś jakby „E-he. E-he. E-he.” Ale cicho i tak jakoś bez przekonania.
Po dwóch tygodniach takiej niby-egzystencji do Tusia Tusińskiego dotarło, co się stało. Dotarł do niego cały ból istnienia. Niewiele myśląc, Tuś Tusiński uderzył w ryk. Żadne tam „E-he. E-he. E-he.” Nieee… Uderzył w potężny, drażniący bębenki uszne wszystkich sąsiadów RYK. Nie pomogło przytulanie Taty. Nie pomogło delikatne bujanie Babci. Nie pomogły nawet ciche szepty Mamy. RYK narastał. Sąsiedzi siedzieli cicho niczym myszy pod miotłą. Kot udawał, że go nie ma. Szyby drżały. Teoretycznie, Tuś Tusiński nie miał powodu do płaczu. Popił. Pojadł.
Pieluchę miał świeżą. Brzuszek mięciutki. Tylko ta świadomość! Ach!
Po jakimś czasie nakręcił się tak, że choć już nie chciał płakać, to i tak nie mógł przestać. Płacz wgryzał się w każdy maleńki kawałek Tusia Tusińskiego. Płacz Płaczyński ogarniał wszystko.
Nie wiadomo, jak skończyłaby się ta historia, gdyby nie pojawiły się ONE. Pojawiły się nagle, zupełnie niespodziewanie, bo nie minęło przecież jeszcze ani pół godziny od ostatniego posiłku. Niczym dwie Deski Ratunku – pojawiły się Mamine Piersi. Płacz ucichł i schował się czym prędzej w kącie. Sąsiedzi zaczęli ponownie oddychać. Tato westchnął. Babcia usiadła.
Mamine Piersi zostały z Tusiem Tusińskim na dłużej. Niczym byli wobec nich Pan Paracetamol i Pani Melisa. Lekarstwo na ból istnienia było tylko jedno.
Mama Tusia Tusińskiego
praca nagrodzona

Zosia Samosia
Gdy Zosia (moja 10-miesięczna córeczka) się rozpłacze, nie ma zmiłuj. Nie pomoże zabawka, soczek, piosenka ani nawet mleczko mamusi. A Zosia płacze często bo jest już taaak duża, że chciałaby mieć wszystko (np. nożyczki, klawiaturę, ziemię z doniczki) i umieć wszystko (m.in. chodzić), wejść wszędzie i nie mieć żadnych ograniczeń (krzesełko do karmienia, fotelik, łóżeczko – to ograniczenia). Kiedy Jej oczekiwania są niespełniane to Zosia daje o tym znać. I to od razu na full 🙂 Ale mama wie, jak w ciągu kilku sekund ukoić płacz małej buntowniczki. Wystarczy Zosię mocno przytulić (policzek do policzka) i pospacerować. Zosia czuje się wtedy bezpiecznie i nawet jeśli nie zapomina czemu płakała to wie, że mama Ją kocha, zarówno wtedy gdy nieba chce Jej uchylić, jak i wtedy gdy stanowczo mówi „nie” na wyczyny Zosi Samosi.
Mama Zosi

Poczytaj mi mamo, poczytaj mi tato…
„Aaaa, kotki dwa, szare, bure obydwa…” To nie zadziałało – mimo największych prób i starań tatusia.
„Ta Dorotka ta malusia, ta malusia, tańcowała…” Jeszcze większe rzewne łzy napłynęły Mai do oczek i wydawało się, że to dopiero początek.
„Ach śpi kochanie, jeśli gwiazdkę z nieba chcesz dostaniesz”. Nie, to też nie działa, ręce mi opadły, a Maja ciągle rozpaczliwie oczekiwała mamy, która była w delegacji.
Maja wskazała nieśmiało paluszkiem na książeczkę z bajkami i jej oczka powędrowały za moim cieniem. Strzał w dziesiątkę. Kolorowe opowiadania o myszkach, świnkach, konikach, lwach, słonikach, owieczkach, pieskach i kurkach… zaczarowanej księżniczce, wróżce Amelce, krasnoludkach i innych stworków – rozweseliły oczka mojej córeczki.
Łzy poszły w zapomnienie, a słowa delikatnie płynące wieczorną porą, sprawiły, że Maja uspokoiła się, zaciekawiła historiami – o jakże pięknymi, położyła spokojnie główkę na poduszeczce i zaczęła delikatnie zamykać oczka.
Słowa wydawały się być melodią, że aż sam uspokoiłem się, wyciszyłem, złe emocje odleciały bezpowrotnie i oboje zaczęliśmy się do siebie uśmiechać.
W mgnieniu chwili Maja zasnęła, ukołysana bajkowymi wierszami.
Nasz rytuał, wspólny rodzinny, powtarzamy codziennie po dziś dzień.
Łzy… od czasu do czasu pojawiają się jednak, ale w oczach babci, która przypomina sobie mnie, jak byłem takim małym dzidziusiem, jakim teraz jest Maja.
Tak właśnie uspokajamy małą Majusię, już prawie 22 miesięczną córusię.
Łukasz, tata Majusi
praca nagrodzona

Przytulanie, Tulenie, Głaskanie, Mruczenie i Bujanie
Mój półtoraroczny synek płacze niewiele, jednak w ostatnim czasie, każda pobudka zaczyna się płaczem. Najlepszym sposobem aby go uspokoić jest przytulenie. Biorę go na ręce, przytulam, brzuszek do brzuszka, główkę trzyma tak, że słyszy bicie mego serca, otulam go swymi ramionami aby jak największa część jego ciała stykała się z moją. Do tego bujam się do przodu i tyłu, mruczę. Jesteśmy znowu jednym ciałem. Jest miło, ciepło i przyjemnie. Płacz ustaje, a my pozostajemy tak jeszcze przez pewien czas, aż synek sam zdecyduje, że chce już iść zdobywać świat.:)
Anna i Nikodem

Matka przytula, pieści, całuje, słowem, dotyka. Przekazuje swoje emocje, uczucia. I to jest ten pierwszy kontakt. Dziecko czuje się bezpieczne. Jest mu ciepło i dobrze. Przez dotyk niemowlę poznaje świat i choć jeszcze nie rozumie znaczenia słów, to uczy się rozpoznawać ludzi, przedmioty. Nie wszystkie dzieci są przytulane, pieszczone, kochane… Czułe dotknięcie matki pomaga, wycisza, koi. Dziecko czuje się bezpieczne wie, że jest kochane. W późniejszych latach, dojrzewania i dorosłości, zapotrzebowanie na dotyk nie mija, wręcz przeciwnie – wzrasta.
Aneta

Poznajmy się lepiej
Mój synek często płacze. Zaczęło się to w kilka dni po powrocie ze szpitala. Pamiętam ten dzień. Maciek był przewinięty nakarmiony leżał w moich ramionach i zanosił się płaczem… Nie wiedziałam co robić,
spanikowałam. Bałam się, że zrobiłam coś nie tak, że to z mojej winy on tak rozpacza. Nie pozostało mi nic innego, jak być przy nim tulić i próbować ukoić jego płacz.
Nie ukrywam, że czasem brakuje mi sił na płacz mojego synka, wtedy do akcji wkracza tata i tak wzajemnie siebie wspierając no i wspierając naszego synka próbujemy przetrwać trudne chwile.
Maciuś jest już starszy i teraz trochę łatwiej zrozumieć mi jego płacz, a tym samym łatwiej zaradzić.
Myślę że najlepszą metodą dla nas było i jest po prostu wsłuchać się w dziecko, obserwować i pomagać jak się da. Czasem wystarczy przytulić, ponosić, czasem zabawić a czasem po prostu być i trzymać za rączkę 🙂
Aleksandra

Mój synek Szymonek bardzo mało płacze, ale gdy już to nastąpi to przeważnie biorę go na ręce i mocno przytulam. Czuje się on wtedy bardzo bezpiecznie w moich ramionach i przeważnie delikatnie sobie tańczymy a ja mu śpiewam piosenki on wtedy zaczyna się śmiać i dalej możemy się bawić .
Inną metodą jest zajęcie go jakaś zabawą. Zabawką którą on lubi wtedy wszystko robię aby odwrócić jego uwagę od tego co się stało, bo płacz dziecka może być spowodowany przez różne sytuację np. jak się uderzy, jak się przewróci, jak go coś boli… Wtedy musimy odróżnić te sytuacje i zastosować najbardziej odpowiednią i najskuteczniejszą metodę. Mam również starszą córeczkę Oliwię ona ma 3 latka. Jeśli płacze z jakiegoś powodu to biorę ją na kolana, mocno się ściskamy i całuję to miejsce, w które się np. uderzyła. Wtedy przestaje płakać i możemy bawić się dalej.
Kasia

Każda mama wie najlepiej
Jestem mamą dwóch córeczek i z doświadczenia wiem że każde dziecko płacze innaczej, z innych powodów i w innych okolicznościach, a więc i sposoby ich kojenia bywają różne.
Na najmłodszych najlepiej działą mocne przytulenie, wręcz otulenie sobą aby poczuły bardzo, bardzo bliskość drugiej osoby.
Nieco starsze rozrabiaki często płaczą z błahych powodów – a to potknęły się o coś, a to zabawka sie zapodziała albo po prostu mają dzień płaczka – w takiej sytuacji najlepiej odwrócić ich uwagę pokazując jakieś „niezmiernie ciekawe zjawisko” np. widziałaś tam za drzewkiem siedzi chyba piesek i uśmiecha sie do nas? Maluszek zapomina o płaczu i wygląda zaciekawiony.
Przedszkolaki często płaczą, bo chcą zwrócić naszą uwagę na siebie i tu najlepiej po prostu zostawić wszystko i usiąść z nimi choć na 5 minut skupiając się na wspólnej zabawie.
A tak naprawdę lekarstwem na wszelkie zło wywołujące płacz dziecka jest bliskość, czułość, miłość i każda mama wie co jej dziecku sprawia największą przyjemność. Czy to będą uściski, wspólna zabawa w berka czy oglądanie rybek to już sprawa wtórna
Agata
praca nagrodzona

Słowa „Nie płacz kochane maleństwo” niestety na mojego 5 miesięcznego synka jeszcze nie działają.
Chciałabym, żeby był sposób, który sprawi, że Łukaszek jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przestanie płakać. Najlepiej taki, który nie uzależnia, a także nie powoduje wyrobienia złych nawyków. Sposób dobry, czuły, wspomagający rozwój, pozytywny. Póki co, nie znam innego lepszego sposobu poza przytuleniem malucha do piersi. Wtedy czuje się bezpiecznie i chociaż na chwilę zapomina o swoich „wielkich” niemowlęcych problemach. Z metod może już mniej mających wspólnego z czułościa i bliskościa, a więcej z tym, ukoić i skrócić cierpienie dzidziusia, korzystam z dwóch wspomagaczy: grzechotki i suszarki elektrycznej. Działają one na mojego malca uspokajająco i usypiająco. A moje kochane maleństwo wreszcie nie płacze:)
Marta

Konsekwencja
Każda Mama instynktownie próbuje ukoić płacz swojego dziecka… Nie zawsze jednak wychodzi to tak jakbyśmy tego chcieli. Nie należy się jednak poddawać, gdyż maluch wyczuje każde nasze zakłopotanie a czasem i poczucie bezradności. Gdy nasze maleństwo zasypiało na ręku i odłożone do łóżeczka budziło się z płaczem, kładąc je do łóżeczka szeptaliśmy jej „Dobranoc skarbie. Teraz pośpisz w swoim łóżeczku, jak się obudzisz Mama będzie przy Tobie”. Oczywiście przy pierwszej próbie odłożenia dziecko płakało. Braliśmy ją wtedy na ręce, przytulaliśmy i włączaliśmy muzykę, jaką pamiętała z czasów „bycia w brzuszku”. Gdy tylko uspokajała się odkładaliśmy ją z powrotem do łóżeczka. Po kolejnym ataku płaczu za każdym razem powtarzaliśmy te same czynności, a z każdym dniem było coraz lepiej. Aż w końcu zasypianie przestawało sprawiać jej jakikolwiek problem. Córeczka rozumiała, że nie jest sama a sen to przyjemność, nie tylko konieczność.
Joanna

Płacz to nie złośliwość
Co najlepiej koi płacz mojego dziecka? A w sumie dwójki dzieci, bo mamy w domu pięciolatka i dwóipółlatkę. I oboje, bez względu na to, w jakim wieku byli, potrzebowali tego samego – zrozumienia, że ich płacz nie jest wymierzony przeciw nam, rodzicom. Że nie płaczą nam na złość, tylko wyrażają płaczem jakieś swoje potrzeby. Zanim nauczyli sie mówić, wyrażali w ten sposób wszystkie pragnienia, później stopniowo coraz więcej potrafili nazwać – ale do dziś niektóre rzeczy są dla nich za trudne do określenia. A czasem najlepiej napięcia rozładowuje się płaczem, przecież i my dorośli tak robimy.
I tak naprawdę najważniejsze jest takie podejście, reszta wypływa właśnie z niego. Jeśli rozumiem znaczenie płaczu, instynktownie wyciągam ramiona w stronę płaczącego dziecka, tulę z czułością i uspokajam. Albo noszę cierpliwie szlochające niemowlę. Albo podaję maluszkowi pierś – lek na wszelkie zło. Przy starszych dzieciach odkładam na bok rozmowy, upominania – póki płaczą, i tak niewiele do nich dociera. Najpierw uspokajam emocje, potem przemawiam do rozumu:)
Dzieci uczą się przez naśladownictwo – pewnie dlatego nasze doskonale rozumieją, że płaczącemu potrzebna jest czułość. I dlatego młodsza głaszcze brata przemawiając do niego czule, gdy ten chlipie niepocieszony; pewnie dlatego pierworodny przynosi siostrze książeczki, żeby rozbawić ją, gdy płacze ze zmęczenia.
Tak, najlepiej płacz dziecka koi rodzicielskie zrozumienie, że emocje małego człowieka są silne i potrzeba pomocy, by się z nimi uporać.
Małgorzata
praca nagrodzona

Samotny maluszek = nieszczęśliwy maluszek
Pierwszy raz, ten dziwny dzwięk, ktorego nigdy nie zapomniałam usłyszalam na sali porodowej. Duże zdziwione oczy pytające „co dalej?”
Nie wiedziałam. Leżeliśmy w osobnych salach, ja obolała i on płaczący. Pośród dzisiątki dzieci słyszałam mojego malca, jasno i wyraźnie. Płakaliśmy razem. Ja z niemocy, on z samotności. To była jego ostatnia samotna noc, strach przysłoniła miłość i wiara we własne siły. Tak zaczęła się historia naszych dotyków. Naszych tulasków, przytulasków, tulków i przytuleń. Każdy wariant jest dobry, podstawą jest bliskość, szczerość i miłość. Ten prosty gest daje mojemu synkowi poczucie bezpieczeństwa, koi smutek i ból, kiedy upadnie na kolano, bądź obudzi go zły sen. A czasami tulimy się od tak, w śmiechu, żeby pamiętać jak ważni jesteśmy dla siebie.
Dziś mój dwulatek przytulił swojego młodszego braciszka, niezdarnie, nie jest to ważne, uczy się samodzielnie kochać i obdarzać tym uczuciem bliskich.
Z pozdrowieniami dla fanów tulasków.
Karolina
praca nagrodzona

Po prostu być
JA – MATKA najlepiej koję płacz mojego dziecka. JA nie jako ja – mądra, oczytana, zadbana, wesoła osoba, ale JA jako, jeszcze do niedawna – część mojego dziecka.
Mój zapach i ciepło – dlatego przytulamy się.
Moje ruchy ciała – dlatego kołyszemy się.
Mój głos – dlatego śpiewamy, rozmawiamy, opowiadamy.
Mój dotyk – dlatego poklepujemy się, masujemy, głaszczemy.
Nasza bliskość – dlatego po prostu jestem.
Monika

Po pierwsze: zrozumieć, że dziecięcy płacz to język w jakim dzieci się z nami porozumiewają, a po drugie: mieć poczucie że w innych sprawach nie zawodzę. Te dwa stwierdzenia pomagały przeżyć, gdy słuchałam kolejnej serii płaczu. Bo czasami trzeba sobie samemu z płaczem poradzić, a nie koniecznie zaradzić skutecznie na płacz. Wiedziałam, że nie zawodzę bo zawsze mógł na mnie liczyć: byłam blisko od pierwszych chwil, dotykałam, przytulałam, słuchałam. WIedział, że nie jest sam, chyba zdobyłam jego zaufanie. Teraz ze spokojem wysłuchuję jęków pt „chcę (cze)koladkę, albo chcę czytać teraz. Mówię w zależności od sytuacji: „teraz nie, już było/ będzie/ nie możesz tego w ogóle dostac”. Działa!
Tak jak tysiące słów mają dorośli tak tysiace płaczów mają dzieci. Był więc płacz bo nie chciał leżeć w wózeczku. Nosiliśmy na rękach, póki nie nauczyliśmy się nosić w chuście, zrozumieliśmy, ze wózek to za daleko od bijącego seruszka mamy. Był płacz bo chciał mleka, chciał ssać. Nauczyłam się cierpliwie siedzieć albo leżeć, aż się nasyci. Na szczeście mądra położna nauczyła mnie też jak zachęcić małe dziecko do skutecznego ssania bez podsypiania! Był płacz podczas długiej jazdy samochodem. Nauczyliśmy się śpiewać piosenki rymowanki. Miał niecałe 2 miesiące jak usnął w rytm „opowiem ci bajkę jak kot palił fajkę”. Gdy w nocy obudzi się zaniepokojony czasami działa smoczek, a czasami lekki masaż pleców. Gdy płacze po wyjęciu z wanienki wiem, ze za bardzo przeciągnęłam sprawę i jest już zmęczony. Słucham cierpliwie. Nie dyskutuję w nocy gdy chce pić mleko z piersi, mimo, że ma już ponad 1,5 roku – wiem, że to nie tylko potrzeba picia, ale też rekompensata za deficyt mamy, której przez dziesiięć godzin nie ma w domu. Krótki nocny płacz mija w jednej sekundzie po przystawieniu piersi.
Staram się nie słuchać krytycznego rodzica we mnie, który gani mnie za uleganie dziecku. Trzymam się zasady ulegania w sprawach pierwotnych i podstawowych: potrzeba ssania, pokarmu, bliskości, dotyku. W innych sprawach mogę być zasadnicza – płacz na szczęscie trwa wtedy krótko.
Przeważnie się śmieje. A rodzajów uśmiechów ma tysiąc i jeden!
Katarzyna, mama Jeremiego
praca nagrodzona


Bliskość
Jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi, płacz mojego dziecka koi… bliskość. Każda forma bliskości, od delikatnego kołysania w chuście w rytm matczynego serca, przez głaskanie i tulenie, na zapachu mleka skończywszy. Moje dziecko pachnie migdałami i wanilią – to tak piękne zapachy, że mam potrzebę ciągle je czuć, dlatego córka jest noszona, przytulana, usypiana w moich ramionach. I nie płacze… bo nie ma powodu. Wszystko czego potrzebuje, ma na wyciągnięcie króciutkiej rączki… czyli bardzo blisko.
Agulek

Kiedy mój maleńki wcześniaczek bardzo płakał i nie mogłam jej w żaden sposób ukoić, kładłam ją sobie na brzuszku i razem otulałyśmy się kocykiem. Najczęściej obu nam udało się zapaść w sen. Sposób bardzo prosty, ale działał relaksująco i na mamę i na maleństwo.
Mama

Jestem mamą 4-romiesięcznego Filipka, pierwszy miesiąc był czasem nauki i zrozumienia potrzeb mojego dziecka, ale wtedy też zaobserwowałam, że dla niego najważniejsza jest czułość i bliskość. Kiedy płacze, delikatnie głaszczę i całuję go w główkę, powoli Maluszek zaczyna się uspokajać, potem trzymam go za rączki i cichutko mówię do niego: „już wszystko dobrze, Mama jest obok ciebie”. Nie zaczynam też od razu intensywnej zabawy, chwilę jeszcze przytulając Filipka noszę go po mieszkaniu, wciąż mówiąc do niego, ale jednocześnie pokazując ciekawe rzeczy np. wyglądamy przez okno, myślę, że wtedy Maluszek zapomina o płaczu i powoli możemy wejść w etap zabawy i uśmiechu od ucha do ucha.:)
Monika

Jako mama 2 latka oraz niemowlaka z całą pewnością mogę napisać, że nikt tak nie ukoi dziecka i tego malutkiego i ciut starszego – jak… mama:) bicie serca, które czuje dziecko będąc w jej ramionach ukoi każdy płacz i smutek.
Jej czuły dotyk, ciepłe słowo, uwaga poświęcona w tej trudnej akurat dla dziecka chwili uspokoi każde dziecko i sprawi, ze wróci uśmiech na twarzy, poczucie bezpieczeństwa a załzawione oczka szybko wyschną 🙂
Anna

Każda Mama na swój sposób na ukojenie swojego maleństwa. Ja jestem Mamą dwóch wspaniałych córeczek, oczekującą trzeciego małego szkraba. W naszym przypadku zawsze działa przytulenie do piersi. Moje ciepło i bicie mojego serca zawsze wpływa kojąco na moje dziewczynki. Tak było jak były malutkie i tak jest teraz jak dziewczynki są większe. Na łzy, zmartwienia i troski najlepsze jest przytulenie do mamy i gorący magiczny (jak my to mówimy) buziaczek 🙂
Kasia

„Poważne” rozmowy o uczuciach
Mój synek to chłopczyk i to często wyrażający uczucia płacząc.
Mam kilka sposobów, które na niego działają:
– najczęściej sprawdza się ciche śpiewanie, śpiewam mu kołysanki, lub jakieś inne wesołe piosenki, lub włączam mu piosenki z magnetofonu;
– czytam mu też wtedy bajeczki, akcentujac i zmieniając głos;
– mówię do niego, patrząc mu w oczka, mówię np. o tym jak długo na niego czekałam, albo jaki jest śliczny;
Każdy sposób sprawdza się w różnych sytuacjach, najgorzej jest w nocy, ale wtedy niezawodne jest jedzonko.
Mariola, mama Kubusia

Moim najlepszym sposobem jest usiąść przy dziecku, popatrzeć w jego oczka i bez nerwów w spokoju mówić do niego cieplym, spokojnym glosem i głaskac po główce – moje dzieciątko szybko się wtedy uspokaja. Pamiętajmy o tym żeby być na równi z dzieckiem, nie mówmy do dziecka nigdy z góry, tylko starajmy się być na wprost dziecka. To pomaga!
Mama

Moja kochana coreczka urodziła się 20.02.2010.
Ma na imię Julia. Z mężem czekaliśmy na nią dwa lata. Baliśmy się czy będziemy umieli radzić sobie z nowymi obowiązkami rodziców, które na nas spadną. Po urodzeniu się Julci płakaliśmy oboje ze szczęścia które na nas spadło, cieszyliśmy się każda sekundą, minutą, godziną którą spędzaliśmy z naszym maleństwem.
Po miesiącu okazało się, że nasza córcia ma kolki. Nie wiedziałam co robić, płakałam razem z córką, rady znajomych niestety nie pomagały. Serce bolało i pękało. Próbowaliśmy wszystkiego: kołysania, huśtania, śpiewania, noszenia na rękach i nic.
Przy kolejnej kolce i płaczu wzięłam Julcię i położyłam na swoim brzuchu. Podkurczyłam jej nóżki tak, że pupę miała w górze i masowałam jej plecki jednocześnie mówiąc do niej jak bardzo ja kochamy, że jest naszym skarbem  i najdroższym słoneczkiem. Efekt był taki, że Julcia słuchała po czym zasypiała i o płaczu nie było mowy. Teraz Julcia będzie miała roczek i kolek oraz płaczu nie ma. Jest pogodną, uśmiechniętą, kochaną cudowna córcią.
Mama Julci

Muzyka i dużo miłości
Ponad 5 lat temu pojawiła się w moim życiu najbardziej oczekwiana przeze mnie istotka – moja córeczka Kinga. Jako pierworódka nie miałam najmniejszego pojęcia jak kąpać maleństwo, karmić je, opiekować się Nią tak, by nigdy nie zaznała uczucia braku ciepła rodzinnego. Przerażona jej delikatnością podchodziłam do Niej z czułością ale i uśmiechem na twarzy, w końcu po tylu latach oczekiwań na świecie pojawiło się moje maleństwo. Niestety początki nie były łatwe również z powodu kolek. Kolka? W najgorszych snach nie myślałam o tym, że właśnie moje dziecko będzie miało z czymś takim problem. Płacz zaczynał się każdego dnia o 18 i trwał przez 2,5 godziny. To było straszne. Na pomoc przychodziła wówczas moja mama – najwspanialsza babcia pod słońcem. Tuliłyśmy ją na przemiennie do swojego serca i śpiewałyśmy kołysanki. Najbardziej uspakajało Ją śpiewanie piosenek, które nuciłam do mojego brzuszka kiedy była jeszcze w środeczku. Pocałunki, ssanie piersi i uczucie ciepła jakie może dać matka swojemu dziecku jest najważniejsze. W ciągu dnia dumna jak paw spacerowałam na świeżym powietrzu godzinami, co również uspakajało maleństwo. Kołysanie wózka powodowało, że Kingusia stawała się spokojniejsza, a w późniejszym wieku płacz zastępowało oglądanie ciekawego świata, który ją otaczał. Zabawa na podłodze w towarzystwie rodziców i radość z każdego nowego osiągnięcia Naszego Skarbu sprawiała, że Kinia oddawała nam o stokroć więcej uśmiechu od Nas. Podczas zabawy nie było mowy, żeby na jej twarzyczce pojawił się chociaż mały grymas. Moja córcia wyrosła na mądrą dziewczynkę wciąż potrzebującą dużo miłości. Już niedługo urodzi się Jej braciszek – Piotruś więc wspólnie śpiewamy Jemu pioseneczki. Czytamy też bajki i rozmawiamy z Nim kiedy kopie. Wierzę, że córcia oraz mąż będą moją podporą gdy synek przyjdzie na świat, a Kingusi głosik uspokoi Go gdy będzie płakać. Kołysanie dziecka oraz śpiew, muzyka, czułe słowa a także zabawa mogą zdziałać cuda. Życzę rodzicom by ich miłość z głębi serca ukoiła każde zapłakane dziecko.
Magdalena

Jestem mamą dziesięciomiesięcznej Wiktorii, która jest bardzo grzecznym i spokojnym niemowlaczkiem. Niestety zdarzają się w jej życiu sytuacje w których na usteczkach pojawia się podkówka, a w oczkach gromadzą się olbrzymie łezki. Wówczas, aby ukoić płacz córeczki, włączam cichutko muzykę, biorę maleństwo na ręce i idziemy przed lusterko, gdzie powoli kołyszemy się w rytm muzyki i uśmiecham się do naszych lustrzanych odbić. Po kilku minutach na twarzy mojej królewny także pojawia się uśmiech. I wtedy jest cudownie.
Iza

Co najlepiej koi płacz mojego Malucha? Myślę, że przede wszystkim to, że moja Drobinka wie, że jej łzy są dla mnie ważne. Uważnie jej słucham. Często dziękuję, że mówi mi jak potrafi, o tym co dla niej trudne i o tym w czym potrzebuje mojej pomocy. Marzy mi się, by tak ze mną rozmawiała również za kilkanaście lat 🙂 . Efekty? Płacz przy ostatnim szczepieniu trwał mniej więcej tyle, ile zajmuje, by siarczyście sobie przekląć.
A tak na co dzień… Gdy już wiem, że z pieluszką nie wiąże się żaden „pachnący” interes, bufet jest opróżniony i żadna zabawka podstępnie nie atakuje mojego dziecka, gdy dopada Drobinkę ból świata, wtedy śpiewam. I wierzcie albo nie – ona świetnie wie, co chce usłyszeć. Najbardziej lubi piosenki, przy których mama zanurza się w marzenia – o trzaskającej zimie, ciepłej herbacie, wieczorach przy ognisku, o wędrowaniu. Przytulamy się i marzymy.
Mama Agata i Drobinka Wanda

Nasz syn Mikołaj jest z nami dopiero miesiąc, więc to dopiero początek naszego wzajemnego poznawania się i uczenia się tego co i jak komunikuje. Nie płacze dużo – staram się rozpoznawać jego potrzeby (na tyle, na ile potrafię) i jak najszybciej je zaspakajać. Kiedy jednak nie możemy tego zrobić (np. natychmiast nakarmić) lub nie rozumiemy o co chodzi – najlepiej działa śpiew Taty.
Przyznaję, że nieustannie mnie to zaskakuje, ponieważ z naszej rodzicielskiej dwójki to ja jestem „ta śpiewająca”: przez ciążę przeszłam śpiewająco, co noc utulałam nienarodzonego jeszcze syna (a przy okazji i siebie) do snu białoruskimi i ukraińskimi kołysankami, śpiewałam mu najrozmaitsze pieśni – od ludowych, przez harcerskie, gospel… Gdy zbliżało się rozwiązanie, do śpiewania włączył się Tata z zupełnie innym, bo legionowym repertuarem… Teraz, już po narodzinach Mikołaja, obudziła się w nim żyłka improwizatora… Kiedy Mikołaj płacze śpiewa mu piosenki o wymyślonych przez siebie melodiach i tekstach; monotonne (jedna z nich brzmiała jak pieśń jakiegoś starego, ukraińskiego lirnika), czasami skoczne, a ich teksty wyrażają (domniemaną) potrzebę Mikołaja (na przykład gdzie jest mama – jeśli akurat nie mogę podejść) lub opowiadają o tym co Mikołaj akurat robi lub robił… A syn wycisza się i zasypia… Ponieważ jednak, jak to przy improwizacji bywa, pieśni przychodzą, a zaraz potem są zapominane i zostają z nich tylko strzępki melodii i tekstów – zaczęłam je nagrywać. Jeśli Taty nie będzie przy nas i Mikołaj, i ja będziemy mogli przywołać jego głos 🙂
Sprawdzają się też pieśni legionowe (które zna jeszcze z brzucha) i kolędy, buczane męskim głosem. Może to kwestia wibracji rytmu, a może po prostu miłości, z jaką są śpiewane? Ważne, że ta metoda działa!
Marta
praca nagrodzona

Kurs online - Jak rozwijać koncentrację i uwagę dzieci

Mindfulness dla dzieci

Twoje dziecko ma trudności z koncentracją? Nie potrafi się na niczym skupić? Jest zestresowane?
Jeżeli chcesz pomóc dziecku rozwinąć pełnię jego możliwości, lepiej zrozumieć siebie, zbudować odporność na stres i nauczyć się słuchać głosu własnego serca – ten kurs jest właśnie dla was!

Dzielny trzylatek
Mój syn ma prawie trzy lata. Dziś wywrócił się na nierównych płytkach chodnikowych i sama poczułam jakbym uderzyła o ziemię. Zanim do niego podbiegłam ktoś zdążył go podnieść i już płakał. Mój sposób na uspokojenie go to rozmowa o tym co czuje.
Ja: Zęby masz całe?
Syn:Tak (płacząc).
Ja: Bardzo boli?
Syn: Potakuje, ale już nie płacze.
Wzięłam go na ręce i poszliśmy dalej. Za chwilę powiedział z zadowoleniem pokazując na swoją buzię: Nie ruszają się! Moje zęby, nie ruszają się.
Bardzo rzadko płacze, może to dlatego, że traktuję jego problemy poważnie i nigdy z moich ust nie usłyszał: Nie płacz maleństwo!
Mama Trzylatka

Różne sposoby na różne rodzaje płaczu
Moje 4-miesięczne Maleństwo jest „wielkim przytulaskiem”. W zależności od powodu płaczu mamy z mężem różne sposoby…
Pierwszym jest włączenie ulubionej muzyki naszego maluszka (szeroki repertuar)i tańce (tzn. bardziej kołysanie) na rękach w pozycji pionowej i wtulanie się w mamę lub tatę 🙂 TO RACZEJ ZAWSZE SIĘ SPRAWDZA! Być może dlatego, że w brzuszku śpiewała i tańczyła razem z mamą 🙂
Kiedy już to nie działa, to tata wkracza do akcji i robiąc śmieszne miny oraz wydając specyficzne odgłosy, zawsze rozweseli buźkę naszej córeczki i ukoi jej płacz.
Kiedy Malutka popłakuje sobie do snu – rewelacyjny i niezastąpiony staje się pluszowy przyjaciel piesio, który pilnuje jej w łóżeczku od pierwszych dni życia. Ważne, aby był przytulony do buźki (między uszkiem a szyjką).
Polecamy:-)
Sprawdzone przez mamę i córcię Anastazję

Mój synek niedługo skończy pierwszy roczek, poznaliśmy się już na tyle, że rozumiem sposób jego płaczu, a ma jego wiele odmian i na każdą działa inna pieszczotka.
Gdy upadnie, przytnie paluszek, bądź w inny sposób dopadnie go „brutalność” odkrywania świata – pomaga przytulenie i uważne wysłuchanie skarg. Absolutnie nie wolno się śmiać i lekceważyć problemu.
Na smuteczek ze zmęczenia pomaga ciepłe mleczko i noszenie na „małpkę” przy nuconej cicho kołysance. Na nudę pomaga zwariowany taniec, albo głośny śmiech – wiadomo, udziela się;) Płacz jeden, znaczeń wiele i tak
naprawdę na wszystkie pomaga dużo cierpliwości, miłości i ciepła. Bo maluszki nie radzą sobie jeszcze z emocjami i trzeba je pocieszyć, pokazać, że nie są same, mają na kogo liczyć. I choć czasem ciężko ukoić wrzask, trzeba pamiętać, że to nie jest robione nam na złość, tylko tak już jest, że dzieci płaczą bo wszystko jest nowe i dopiero uczą się innych reakcji. Ktoś powiedział kiedyś, że płacz dziecka jest wołaniem o pomoc. I my rodzice a zwlaszcza mamy – cieple, kochające mamy- pomagajmy jak tylko możemy.
Ula z Kacperkiem
praca nagrodzona

Ciasne otulenie i szum wody
Ja zawsze zaczynałam od przytulania i całowania, bliski kontakt bardzo pomaga uspokoić moje płaczące maleństwo. Mojej córeczce poczucie bezpieczeństwa przywracało owinięcie w kocyk bądż rożek. Nosiłam tak owinięte niemowlę do chwili gdy się uspokoiło i zasnęło. Póżniej kładłam ją na boku w łóżeczku nie rozwijając kocyka.
Także rytmiczne, jednostajne ruchy uspokajały moją pociechę. Można ją było kołysać w ramionach, w nosidełku, pomocne bywało jeżdżenie w wózku. Gładzenie i masowanie brzuszka lub plecków potrafiło uspokoić smyka. Interesujący widok sprawia że córcia przynajmniej na jakiś czas zapomina o płaczu. Intensywne barwy zabawek, przesuwających się i ciche rytmiczne dźwięki potrafią zafascynować moją pociechę.
Nietypowy sposób ale często skutkujący to bierzemy szkraba do łazienki, trzymamy go na rękach i odkręcamy kran. Ważne żeby zatkać odpływ w umywalce. Przytulamy i przysuwamy malęństwo blisko chlupiącej wody, to często uspakaja.
Anna

Kodeks postępowania cywilnego po… japońsku
Moj mąż zaczyna w swoim ojczystym jezyku (japońskim) czytać na glos kodeks postępowania cywilnego i wtedy nasza 4 miesięczna córeczka przestaje płakać, wpatruje się w tatusia, a po chwili pięknie zasypia.
Iwona

Odkurzacz – uspokajacz
Jestem mamą czteroletniego chłopca i dziewięciomiesięcznej dziewczynki. Synek płacze (i płakał) znacznie mniej od córeczki, wystarczy przytulenie do mamy czy taty i już jest dobrze. Za to moja córeczka jest bardziej wymagająca, często nawet noszenie na rękach nie wystarcza. Natomiast niezawodnym sposobem, aby przestała płakać jest odkurzacz. Mała, jak tylko usłyszy dźwięk pracującego odkurzacza uspokaja się natychmiast i staje się pogodna. Często zdarza się, że zasypia przy włączonym odkurzaczu, jak przy kołysance. Odkryłam to przypadkiem, ale metoda jest skuteczna w każdej „płaczącej” sytuacji. Polecam!
Edyta

Suszarka – rzecz przydatna
Jako przyszli, niedoświadczeni jeszcze rodzice, zaopatrzyliśmy się w cały arsenał sprzętów, które być może pozwolą nam przetrwać w pierwszych tygodniach życia naszego maleństwa. Począwszy od wózka, przez huśtawkę, leżaczek, chustę tkaną do noszenia dzieci, na kołysankach skończywszy… Nigdy jednak nie zgadlibyśmy co stanie się najważniejszym przedmiotem w naszym domu w pierwszych tygodniach, ba, a nawet miesiącach życia naszego dziecka.
Uzbrojeni po zęby próbowaliśmy wszystkiego po kolei kiedy przewinięty i nakarmiony maluszek płakał rzewnie pomimo prób noszenia, tulenia, kołysania i śpiewania.
W czasie jednego z pierwszych ataków kolki, kiedy bezradni nie wiedzieliśmy jak mu pomóc i płakaliśmy razem z nim, z pomocą przyszłam nam moja mama. Poradziła, abyśmy nagrzewali brzuszek maluszka strumieniem ciepłego powietrza z… suszarki do włosów. To okazało się strzałem w dziesiątkę! Jednak nie dlatego, że nagrzewanie brzuszka zadziałało. Nie zdążyliśmy nawet nakierować go w stronę synka… Wystarczył sam dźwięk. Zdziwieni włączaliśmy i wyłączaliśmy suszarkę słysząc na zmianę hałas suszarki i płacz maluszka. Przez kolejne tygodnie nie rozstawaliśmy się z nią nawet na krok, leżała tuż przy wspólnym łóżku, a my po omacku szukaliśmy włącznika w środku nocy. Nawet w odwiedziny do teściów w pierwszej kolejności do torby wpakowaliśmy suszarkę 😉
Choć moje dziecko ma już 6 miesięcy i płacze naprawdę rzadko, to suszarka służy nam dobrze gdy rozdrażniony i zmęczony nie może zasnąć ani ssąc pierś, ani kołysząc się w ramionach rodziców.
Czemu działa tak dobrze? Nie wiem… Przypuszczam, że w brzuszku u mamy, tak blisko jej bijącego serca, musi być naprawdę głośno, a monotonny szum suszarki przywołuje w pamięci dziecka te bezpieczne chwile…
Choć teraz wiem już, że nie jest to żaden nowy, ani specjalny sposób oraz że bardzo wiele dzieci uspokaja się przy dźwięku odkurzacza lub okapu kuchennego nasz synek nie daje się oszukać. Tylko TA suszarka jest tą jedyną i odpowiednią. Taki już jest wybredny 😉
Szkoda tylko, że w instrukcji obsługi nie piszą nic o jej magicznym zastosowaniu w stosunku do niemowląt.
Aleksandra
praca nagrodzona

Moje dziecko nazywa się Tosia i ma już prawie roczek. Gdy była malutka dużo płakała, ponieważ doskwierały jej niedobre kolki. Na bóle brzuszka wtedy działała tylko jedna rzecz. Nie były to kropelki, nie był to masaż, nie było to bujanie. Tosia uspokajała się jedynie przy szumie suszarki, której strumień ciepła kierowaliśmy na jej brzuszek. Później wystarczało zawiesić suszarkę na ścianie w pobliżu łóżeczka i tak suszarka potrafiła
chodzić godzinę.
Teraz kiedy Tosia płacze za dnia, wówczas całuję ją po policzkach, ocieram łezki, głaszcze po pleckach, trzymam na rękach, stukam w jej garnek – instrument czy łyżeczką o szklankę.
Gdy Tosia płacze wieczorem, to biorę ją na ręcę i idziemy do okna. Pokazuję jej samochody jadące do centrum na imprezę i wracające z centrum, by położyć się spać. A potem kołyszę ją śpiewając wymyślone piosenki, których tempo samo mi się narzuca, a słowa też same ze mnie wychodzą.
Takie to są nasze sposoby, o których – wierzę – sama Tosia mi szepnęła do ucha.
Zuzanna

W naszym przypadku najlepiej płacz dziecka koiła, suszarka do włosow 😉 włączałam na chwilkę i szum suszarki usypiał od razu malutką.
Anna

Płacz mojej córki najlepiej koi masaż brzuszka – lekko masuję jej brzuszek, przykładam do brzuszka ciepłe pieluszki (nagrzane żelazkiem(,na koniec włączam suszarkę z ciepłym powietrzem i po chwili przy szumie z suszarki córka uspokaja się i zasypia.
Iwona

Gdy mój synek był malutki i nie pomagało noszenie go na rękach a wiedziałam, że jest nakarmiony i ma suchą pieluszkę, kładłam na jego brzuszek pieluszkę i ogrzewałam go suszarką (średnim strumieniem ciepła). Ciepło i szum suszarki momentalnie uspokajało mojego synka, a teraz gdy ma już kilka lat wystarczy przytulić go do siebie i spokojnym głosem go uspokajać.
Iwona

Warszawskie korki
Sposób nie jest mój, tylko mojego męża, ale podsłuchałam i mnie zachwycił. Wcześniej nie wiedziałam, co mój mąż robi, żeby malutki się uspokoił, wiedziałam tylko, że idzie z małym do pokoju i… uspokaja skutecznie. Ale ostatnio miałam okazję być w pobliżu i usłyszałam jak mój mąż swoim spokojnym, ciepłym głosem robi naszemu dziecku mini-wykład z… korków w Warszawie! Pokazuje mu jadące za oknem auta, których Leon i tak pewnie nie widzi i opowiada,  opowiada, opowiada 🙂 A to skąd jadą, a to dokąd, a i ile się stoi w korku z Tarchomina, a ile na Bielany 🙂 Mały po takiej opowieści wtula się w tatę i tak sobie stoją – facet z bobaskiem na rękach. Mnie wzrusza, no ale wiadomo, moi są 😉 Zresztą jak się noszą w chuście to też jest rozmowa – właściwie to zastanawiam się, czy mąż nie minął się z powołaniem: powinien zostać komentatorem sportowym, bo opisać to, co się dzieje potrafi idealnie. Dodam tylko, że ja nie potrafię aż tak dobrze dziecka uspokoić.
Mama Leona
praca nagrodzona

Grzechotki uspokajacze
Płacz naszej Dianki koi gdy gramy jej wtedy na marakasach z owocu tykwy przywiezionych z Costa Rica. Przestaje płakać i słucha oraz patrzy na ten instrument. Gdy byłam chora i musiałam godzinę zostać sama w domu z
Dianą leżąc w łóżku i nie mogąc jej wziąć, ponieważ miałam wysoką gorączkę a ona płakała to tylko ten instrument mnie ratował. W domu nazywamy go „Grzechotki uspokajacze”.
Anna

Na płacz – Bandyta:)
Moje maleństwo nsjszybciej się uspokaja gdy puszczam muzykę z filmu Bandyta. Nie ukrywam, iż sama bardzo ją lubię i często słuchałam podczas ciąży, a także później.
Anna

Tetrowa pieluszka
Mam roczną córeczkę Zuzię. Jak niemowlę była dzieckiem, które dość często płakało. Próbowaliśmy wszystkiego: lulanie w wózku, noszenie na rękach, kołysanie… I nic. Znajoma poleciła mi skropić czysta pieluszkę tetrową kilkoma kroplami mleka mamy i podać dziecku, żeby się do niej przytuliło. Faktycznie, pomogło! Dziś Zuza jest już dużą dziewczyną i kiedy płacze ze złości, po prostu podchodzę z nią do lustra i pokazuje jak wygląda rozzłoszczona. I mała szybko zaczyna się śmiać z samej siebie. A na dziecięce smuteczki mamy Misia Gryfka i cieplutki, domowy kocyk, który pomaga w każdym kłopocie 🙂
Ola

Nie uciszajmy za wszelką cenę
Nie ważne jak gwałtowny lub niespodziewany jest ten płacz, a czasem tylko małe kwilenie lub pojękiwanie małego człowieka, zawsze pomaga dotyk, głos i bliskość rodzica. Jest coś uniwersalnie pierwotnego w tym, że ciepło naszych dłoni, zapach, spokojny ton i czułe szeptanki niemal natychmiast uspokajają płaczące maleństwo. Wystarczy zrozumieć, że ono nie robi nam na złość, lecz płacze, bo to jedna z niewielu dostępnych niemowleciu form komunikacji. Bo za gorąco, za ciasno, niewygodnie lub po prostu coś je wystraszyło. Przytulenie maleństwa, noszenie go na rękach by utulić jego smutki, nucenie mu, to sposoby, które budują w maluszku zaufanie do rodziców, pewność, że zawsze ktoś przy nim będzie. Dlatego nosimy, śpimy, tulimy i rozmawiamy, a częściej niż płacz słychać w naszym domu radosny gulgot niemowlaka i chichot przedszkolaka.
Są dzieci o pogodnym usposobieniu, które nawet po szczepieniu płaczą tylko chwilę. Są też takie, które swoją płaczliwością i marudzeniem mogą przyprawić niejednego rodzica o poważne frustracje. Odnoszę czasem wrażenie, że niektórzy rodzice panicznie boją się płaczu dziecka i postępują z nim tak, by za wszelką cenę tego ewentualnego płaczu uniknąć. Prowadzi to do wielu absurdalnych sytuacji i często … właśnie płaczu zagubionego w tym wszystkim dziecka. A przecież to my, rodzice, jesteśmy dla małego człowieka lekiem na całe zło, nasza uwaga, słowa, czułość 🙂 Uwolnienie przez dziecko emocji płaczem spełnia też dobrą funkcję i pomaga mu rozpoznawać swoje odczucia. Bliskie jest mi myslenie, że nie trzeba tłumić płaczu starszaka, że trzeba pozwolić na smutek, jak i na radość, a jednocześnie mądrze przy nim być w trakcie przeżywania tych stanów. Oczywiście, moment, kiedy trzeba interweniować i pocieszać, a kiedy wystarczy po prostu przytulić lub pogłaskać, zależy od rodzica i jego świadomego rozeznania się w sytuacji.
Maja

Zawsze razem
Pytanie wydawać się może i łatwe, ale nie w naszym przypadku. Dlaczego? Ponieważ nasz 7 miesięczny synek prawie w ogóle nie płacze 🙂 Niemożliwe? A jednak! Naszą metodą jest bliskość i miłość, a przede wszystkim cierpliwość i chęć zrozumienia dziecka, a to nie takie proste. Oczywiście zdarzają się nam chwile kryzysowe, albo kiedy przegapimy moment jak nasz szkrab chce już spać. Wtedy może nawet i wpaść w histerię. Co robimy? Najpierw przytulamy, tulimy przez parę minut albo śpiewamy mu do uszka jego ulubiona kołysankę. To zazwyczaj pomaga. I nie ma tu znaczenia czy jest to mama czy tata (obydwoje pracujemy w domu, dlatego naszego dziecko nie wie co to brak jednego z rodziców…to naprawdę niesamowite szczęście dla każdego z nas). Czasami umiem pomóc tylko ja, a czasami tylko tata. Są oczywiście sytuacje takie jak ząbkowanie, wtedy leży wtulony w jedno z nas i tak próbuje spać.
A co takiego robimy, że nasz syn po prostu nie płacze? Jesteśmy zawsze przy nim (tylko jak śpi w ciągu dnia to jest sam), wkładamy dużo serca w zabawę z nim, w jego rozwój, nosimy chłopaka w chuście, karmimy metodą BLW (baby-led-weaning), staramy się nie kłócić (dziecko potrafi wyczuć najmniejsze spięcie pomiędzy rodzicami), odczytujemy sygnały które nam daje (naprawdę można się tego nauczyć!), a co najważniejsze – szanujemy go…
Sami byśmy nie zauważyli braku płaczu. Dopiero po 3 dniowym pobycie u rodziny ktoś nagle powiedział: „czegoś mi tu brakuje…tylko nie wiem czego”. Po tygodniu dostaliśmy telefon od tej samej osoby: „Wiecie co? już wiem, czego mi brakowało! Płaczu! płaczu Waszego dziecka..jak Wy to robicie?” … My je po prostu kochamy 🙂
Maria

Co najlepiej koi płacz Mojego dziecka? Odpowiedź jest prosta … ja 🙂
Od chwili kiedy po raz pierwszy wzięłam moje maleństwo na ręce od razu przytuliłam go do siebie, tak żeby słyszał bicie mojego serca i wiedział kto go trzyma. Synek nie płakał. Niestety w szpitalu procedury i procedury, musieli mi go zabrać na mierzenie, ważenie itp. Na szczęście trwało to krótko i znowu byliśmy razem 🙂 Od tamtej pory jesteśmy prawie jedno 🙂 To znaczy tam gdzie ja tam i mój synek 🙂
Pierwszy płacz synka usłyszeliśmy po kilku godzinach od porodu, ja nie czułam się za dobrze, mąż wziął maluszka i niestety płacz nie ustawał, ale wystarczyło że ja go wzięłam i przytuliłam, usłyszał moje serducho i … cisza, cudownie się uspokajał. To było niesamowite! Cudowne! Piszę „było” ponieważ synek ma już 1,5 roczku i duży już z niego facet 😉
Jak Jaś był malutki często go nosiłam, usypiał nam na rękach i oczywiście nasłuchaliśmy się od „wszystko wiedzących” że nie można tak dziecka nosić, że co my robimy, że nic mu się nie stanie jak trochę popłacze i tak można wymieniać i wymieniać. Na szczęście nam to jednych uchem wpadało, drugim wypadało. Nosiliśmy naszego maluszka i widzieliśmy że czuje się bezpiecznie w naszych ramionach.
Teraz jak moje dziecko płacze to nie wyobrażam sobie go nie przytulić. On zresztą też sobie tego nie wyobraża. Jak się gdzieś uderzy to od razu biegnie do nas na ręce i nic tak dobrze nie robi jak przytulenie się do mamy lub taty.
Jaś ostatnio trochę chorował i dzięki temu że śpi z nami w jednym łóżku znosił to bardzo dzielnie. Budził się w nocy, płakał, ale zaraz przytulił się do mnie albo do męża i to pomagało. Czasami go bolało bardziej, wtedy nosiliśmy go na rękach i na prawdę przestawał płakać.
PRZYTULAJMY NASZE POCIECHY!
Na koniec krótki wierszyk:
Co zrobić jak Wasze dziecko płacze,
Pewnie się nad tym zastanawiacie.
Ja Wam powiem moi mili,
Co najlepiej żebyście zrobili.
Przytulcie maluszka,
Do swojego serduszka.
Dzieciaczki się uspokajają,
Gdy blisko rodziców swoich mają 🙂
Justyna
praca nagrodzona

Maleństwa mego płakanie
uciszy tylko bujanie,
w ramionach mamy schowanie
i mocne przytulanie.
Na strachy i złe humorki,
a także na wszystkie kolki,
głos mamy mu pomaga
i z przeciwnościami się zmaga.
Bicie serca, moje kochanie,
czułość i o niego dbanie
to wyraz miłości największej
doskonałej i najpiękniejszej.
Gdy tylko me dziecię zakwili
moja obecność mu życie umili,
jedynym lekarstwem na smutki
jest mój uśmiech i dotyk cieplutki!
Agata

Na zdjęciu Miron z Mamą

Inne teksty konkursowe:
Z pamiętnika, niemłodej już, matki
Opowieść wigilijna

634 ocen
5.00
dodaj ocenę
×

Autor tekstu : Anna Perlińska-Supeł

zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent