Fisher Price
rysuj
Zielona Sowa
Zielona Sowa

Rozdział 1 Tajemnica

Dawno, dawno temu  wśród wysokich gór i zielonych lasów mieszkał pewien skrzat. Jak  wszystkie skrzaty miał długą brodę i  szpiczastą zieloną czapkę, lecz odróżniał go wyjątkowo dobry węch. Z tego powodu zwano go Aromatkiem. Uwielbiał piękne zapachy i codziennie ich poszukiwał. Przemierzał lasy i polany, wpinał się w góry i nurkował w rzekach. Zbierał tam pyłki różnych,  kwiatów i ziół, wodę ze strumyków oraz lekki powiew wiatru. Potem łączył te składniki i wytwarzał wyjątkowe  perfumy i mydła. Pewnego razu podczas swojej wyprawy znalazł coś niezwykłego. Było to wielkie, zielone jajo. Nie wiedział do  kogo należało. Wyglądało na bardzo stare, a grota w której leżało na opuszczoną od dawna. Skorupa jaja  niezwykle mieniła się w słońcu złotymi łuskami. Zachwycony  znaleziskiem skrzat, postanowił zabrać jajo. Zaniósł je do zamku i ofiarował księżniczce Lilianie.

Po kilku miesiącach  Aromatek wreszcie zrobił pachnidła. Spakował flakoniki perfum oraz kostki mydła i wyruszył do miasta. Przybył na wieli plac targowy i ustawił skrzynię z pachnącym ładunkiem między straganami. Tego dnia miał bardzo dużo klientów. Wiele osób chciało kupić pachnidła, ponieważ w mieście unosił się  nieprzyjemny zapach.  Była to zagadkowa sprawa. Nikt nie wiedział skąd ten zapach pochodzi, ale nie podejrzewano o to księżniczki. Liliana jednak ukrywała wielką tajemnicę i tylko Aromatek mógł jej pomóc. Księżniczka więc wybrała się na targ.

– Dzień Dobry – przywitała skrzata,  a następnie wyszeptała – Mam do ciebie wielką prośbę.

– Cóż mogę dla ciebie zrobić księżniczko?- spytał zdziwiony.

– Posłuchaj, to tajemnica. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Przyjdź po południu do mojego zamku. Wyjaśnię ci wszystko przy podwieczorku.

Po południu Aromatek udał się do księżniczki. Spotkali się w ogrodzie. Usiedli w altanie, Liliana poczęstowała go sernikiem  i wreszcie spytała:  Pamiętasz to wielkie jajo, które przyniosłeś na zamek? Było piękne, lecz myślałam, że to ozdoba i jest puste. Ułożyłam je przy oknie w jednej z wież. Tam po kliku tygodniach pod wpływem słońca i ciepła skorupa nagle pękła i wykluł się z niej mały smok. Wyobraź sobie moje zdziwienie. Uznałam, że to cud.  Możliwe, że to jedyny smok na świecie. Pomyślałam, że może kiedyś być pomocny, więc mój klucznik opiekował się nim i uczył. Chcieliśmy wychować go, tak aby był dla nas niegroźny. Nauczył się nawet trochę naszego języka. Ukrywaliśmy go, żeby nie został nam skradziony. Wiedzieli o nim tylko mieszkańcy zamku. Smok szybko rósł, ale nie było z nim żadnych kłopotów. Niestety ostatnio zaczął wydawać coraz gorszy, odrażający  zapach. Na dodatek swąd wydostał  się z zamku i dotarł do miasta. Ludzie zastanawiają się, skąd on pochodzi? Pewnie słyszałeś już o tym? Wiem, że nie utrzymam dalej smoka w tajemnicy. Na razie postanowiłam ukryć go w górach w jednej z jaskiń. Obawiam się jednak, że pozostawiony tam w samotności zapomni czego go nauczyliśmy. Może nawet stać się niebezpieczny. Rozumiesz już dlaczego proszę cię o pomoc. Musisz sporządzić dla niego specjalne pachnidło. Coś, co sprawi, że przestanie brzydko pachnieć i będzie mógł wrócić do nas.

– Tak rozumiem księżniczko – potwierdził skrzat. – Zrobię wszystko żeby mu pomóc. W końcu to ja znalazłem jego jajo. Nawet nie przypuszczałem, że jest smocze. Teraz musimy razem rozwiązać ten kłopot. Chcę jak najszybciej poznać smoka i  jego zapach.

– Oczywiście. Zatem jutro z samego rana wyruszamy w góry, a dziś przenocujesz w zamku.

Rozdział 2 Obietnica Aromatka

Wczesnym rankiem Aromatek, księżniczka, klucznik  oraz dwóch rycerzy wybrali się do jaskini smoka zwanego Smokliwym.

– Dzień dobry. To my. Przyszliśmy cię odwiedzić.

– Dzi Alf – usłyszeli z ciemnej groty. – Dzi Li- la.

Klucznik Alfered wyjaśnił, że smok nie potrafi wymawiać długich słów. Jedynie trzy lub cztery litery i chciał powiedzieć: „Dzień dobry Alfred, dzień dobry Liliana”.

– Witaj Smokliwy – przywitała się księżniczka.- Mam dla ciebie niespodziankę. Musisz kogoś poznać: – To jest Aromatek- niezwykły skrzat i mój przyjaciel. Potrafi robić wspaniałe pachnidła i perfumy. Zrobi coś specjalnie dla ciebie. Dzięki niemu pozbędziesz się twojego zapachu i będziesz mógł wrócić z nami do zamku.

– Dzi Atek. Jest Liwy. Czy ty ożesz mi? – usłyszeli, co oznaczało: „Dzień dobry Aromatek. Jestem Smokliwy. Czy ty pomożesz mi?”.

– Oczywiście postaram się ci pomóc. Nie będzie łatwo, ale obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy.

Po tych słowach nieszczęśliwy, samotny smok rozpłakał się jak małe dziecko. Aromatek zrozumiał jak ważne jest jego zadanie i bardzo chciał mu pomóc. Polubił Smokliwego i nie chciał go zawieść. Wkrótce  pożegnali  się.  Skrzat jak najszybciej musiał wrócić do domu i wziąć się do pracy.

Chatka Aromatka zbudowana była w skrzacim stylu, z grubego bukowego drzewa. Miała małe okienka,  szpiczasty dach pokryty mchem i duży ceglany komin. Głównym pomieszczeniem  była kuchnio- pracownia. Stał tam duży piec, a obok  kredens z mnóstwem szafek i półek pełnych  słojów,  pudeł i wypchanych woreczków. Pod sufitem suszyły się zioła i kwiaty, a pod  dębowym stołem stały beczki ze źródlaną wodą. Oprócz kuchnio- pracowni w domku znajdowała się jeszcze mała sypialnia z wygodnym łóżkiem.

Bajki do czytania dzieciom teksty bajka o skrzacie Aromatku

Aromatek długo obmyślał wyjątkowe  pachnidło, szukając przepisów i receptur. Nigdy do tej pory nie miał tak trudnego zadania. Smokilwy był prawdopodobnie ostatnim smokiem na świecie. Nie wiedział czy smoki zawsze takie były, czy z powodu starego jaja miał brzydki zapach.

Pewnego razu odwiedziła go wędrująca wiedźma. Aromatek postanowił poradzić się jej,  nie zdradzając oczywiście szczegółów.

– Hmmm – chrząknęła starucha. – Zatem mówisz, że potrzebujesz czegoś, co zlikwiduje straszny zapach, czyli smród tak?

– Tak – potwierdził skrzat.

– Wiem, że smród bagien likwiduje górski fiołek, a zgnilizny polny mak. Co jeszcze? Nie wiem. Jedyne, co przychodzi mi do głowy to róża stulistna. Nigdy jej nie widziałam. Rośnie ponoć wysoko w górach i ma niesamowicie piękny, intensywny zapach. Może to pomoże na twój kłopot. – tak poradziła mu wiedźma i powędrowała dalej.

Następnego dnia skrzat postanowił wyruszyć na poszukiwanie tego wyjątkowego kwiatu. Czas go gonił, bo lato dobiegało końca i zostało już niewiele czasu, w którym kwitną róże.

Rozdział 3 Wyprawa po różę stulistną

Po południu Aromatek dotarł do podnóża najwyżej góry, jaką w życiu widział. Na samą myśl o wspinaczce bolały go nogi i plecy, na których dźwigał podróżny tobołek. Cóż jednak miał zrobić. Jak raz coś postanowił, to nic nie mogło go powstrzymać. Wędrował  przez dwa dni, aż wreszcie udało mu się i znalazł się na górze. Szczyt tonął we mgle i skrzat ostrożnie posuwał się do przodu. Nagle jego oczom na gołej skale ukazał się piękny, zielony krzew obsypany mnóstwem drobnych, różowych kwiatów. Skrzat wyjął duży płócienny wór i zrywał pachnące kwiaty. Wtedy nagle usłyszał cichutki głosik:

– Przestań, przestań.

– Kto to powiedział? – zapytał wystraszony skrzat. – Jest tu ktoś?

– To tylko ja. Tylko ja.- odezwał się krzew róży.

– Różo ty mówisz?. Jak to możliwe? Jesteś żywa?

– Jestem wyjątkową różą wyhodowaną na tej skale przez górskie elfy. To dzięki nim tu rosnę i dla nich są moje kwiaty. Królowa elfów śpi w płatkach moich róż. Na pewno będzie zła, jeśli dowie się, że ktoś ukradł jej kwiaty. Dlatego proszę cię, przestań je zrywać i uciekaj stąd dopóki możesz.

– Ale różo, nie mogę. Szukałem cię przez wiele dni. Twoje kwiaty są mi potrzebne do uratowania pewnego smoka.

– Smoka? O nie! Jak elfy dowiedzą się o smoku to będą bardzo złe. Lepiej odejdź stąd.

Aromatek nie zdążył  już nic odpowiedzieć, gdyż w jego stronę wystrzelono mnóstwo małych, błyszczących strzał. Skrzat znalazł się w pułapce. Strzały nie zraniły go, lecz utworzyły klatkę. Wtedy cała armia małych elfów podeszła bliżej, a królowa w złotej pelerynie krzyknęła cienkim, lecz donośnym głosikiem:

– Mamy cię złodzieju. Myślałeś, że możesz kraść bezkarnie moje róże.

– Przeprasza królowo, nie chciałem cię okraść. Ja po prostu potrzebowałem tych róż.

– Ach tak. I to ma cię usprawiedliwić. Każdy czegoś potrzebuje, ale nie oznacza to, że może to sobie wziąć. Wiedz, że wśród elfów kradzież to poważne przestępstwo i zostaniesz surowo ukarany. Zakujcie go w kajdany i zamknijcie w lochu. Jutro będzie osądzony – rozkazała królowa.

Aromatek  związany  kawałkiem konopnego sznurka został zamknięty w starej kuchni w zamku elfów. Królowa chciała wydawać się groźna, jednak elfy  nie posiadały kajdanów,  ani lochów. Kradzież  była dla nich poważnym przestępstwem, lecz  nigdy nie ujęli żadnego złodzieja. Elfy nie miały nic szczególnie cennego. Zbierały głównie kwiaty i ich pyłki oraz opiekowały się zwierzętami. Nie miały skarbów i bogactw. Róża stulistna była  ich najcenniejszym skarbem.

Aromatek bez problemu rozerwał cienki sznurek i uwolnił ręce. Rozejrzał się wówczas po starej kuchni. Wśród regałów i półek zapełnionych garnkami i patelniami trudno było znaleźć coś oprócz kurzu i pajęczyn. W kącie stały wiadra z orzeźwiającą deszczówką, więc  cieszył się, że przynajmniej nie umrze z pragnienia. Pod ściana zauważył worek z różami i  swój tobołek. Na szczęście zostało w nim trochę jedzenia. Miał  pół bochenka chleba i kostkę masła. Otworzył  worek z różami, a ich zapach napełnił całą kuchnię. Aromatek był  zachwycony.

– Co zrobić z tymi cudownymi kwiatami? Jeśli zostawię je  w worku to zwiędną i zgniją. I na nic to wszystko? – Rozejrzał się znów po  kuchni i  wpadł na świetny pomysł:- tu zrobię różane pachnidło.

Wziął największy garnek, nalał deszczówki, wsypał cały wór róż i postawił na piecu. Na szczęście pod kominem był zapas drewna. Po chwili rozpalił ogień a w wielkim garze gotował  różany płyn. Potem dodał swoją kostkę masła i zamieszał wywar  drewnianą chochlą. Całą noc stal przy piecu. W końcu nadmiar wody odparował z płynu i z gęstej mikstury uformował równiutkie kostki mydła.

W południe przyszli po niego strażnicy, aby zaprowadzić go przed sąd. Ze zdziwieniem patrzyli na tajemnicze różowe kostki.

– Co to jest?- spytał jeden z nich

– Mydło – odpowiedział z duma skrzat.

Drugi pędem pobiegł po królową.

Rozdział 4 Podarunek dla królowej elfów

W zamku w największej sali zebrały się wszystkie elfy, aby przeprowadzić sąd nad Aromatkiem. Z niecierpliwością czekały na więźnia, kiedy nagle do sali wbiegł przerażony elf.

– Jaśnie Wielmożna Królowo – zawołał – ten skrzat coś zrobił. Mnóstwo różowych, pachnących kostek i mówi, że to mydło.

– Mydło, cóż to takiego? – zdziwiła się królowa. Przyprowadźcie go tu natychmiast i przynieście to coś. Chcę to zobaczyć.

Okazało się, że elfy nie znały mydła. Wszystkie jednak były nim zachwycone, a najbardziej królowa. Ten niezwykły dar  bardzo ją ucieszył. Wybaczyła Aromatkowi kradzież róż i poprosiła o wyprodukowanie  mydełek dla wszystkich elfów. Zaczęto zbierać róże, polne kwiaty i zioła. W starej kuchni skrzat pracował bez wytchnienia. Po kilku dniach zapełnił pachnącymi kostkami cały magazynek. Wówczas królowa wezwała go siebie:

– Aromatku przepraszam, że na początku źle cię oceniłam. Teraz jestem pełna podziwu dla twojej pracy. Rozumiem, że chciałeś pomóc przyjacielowi i zerwałeś moje róże. Twoje mydła i pachnidła są cudowne, mogą przynieść wiele radości, a także leczyć w niektórych przypadkach. Nie chcę cię dłużej zatrzymywać, ponieważ masz ważną sprawę do dokończenia. Chciałabym cię prosić, żebyś odwiedzał nas co roku i produkował dla nas nowe partie mydełek. Teraz zaś w zamian za twoja pracę, mam dla ciebie kilka podarunków i dobrych rad – to mówiąc podała skrzatowi wielki worek z kwiatami róży stulistnej, magiczne skrzydła elfów i kamień ze szczytu góry.

– Róże na pewno dobrze wykorzystasz – zaśmiała się – Ale popatrz na te skrzydła. Mogą unieść cię przez wiele kilometrów, lecz pamiętaj, że są jednorazowe . Wykorzystaj je w momencie, gdy będziesz naprawdę ich potrzebował. A kamień z naszej skały zabierz proszę na pamiątkę, kto wie może kiedyś nawet uratować ci życie.

Aromatek  z radością przyjął wszystkie prezenty. Obiecał też , że za rok o tej samej porze przybędzie do nich i wyprodukuje nowe mydełka. Gdy żegnał się z elfami królowa zatrzymała go.

– Poczekaj Aromatku. Obiecałam ci też kilka dobrych rad. Słuchaj zatem. Z mojej wiedzy i zapisków w starych księgach elfów wynika , że na smoczy smród może pomóc jedynie czarna lilia. To jej powinieneś szukać. Nie wiem niestety gdzie. Jedyne co mogę ci poradzić, to abyś szukał nad wodą. Wszystkie lilie lubią wodę i tam najczęściej rosną, ale masz już niewiele czasu. Wypożyczę ci mojego najlepszego koziołka, abyś mógł szybciej podróżować. Gdy nie będziesz już go potrzebować, to powiedz: „Wracaj do domu”, a on na pewno znajdzie drogę i wróci do zamku.

– Dziękuję ci za wszystko królowo. Rzeczywiście muszę się spieszyć – Aromatek spakował prezenty, usiadł na koziołku i popędził w dół po stromej skalnej ścieżce.

Rozdział 5 Atak na zamek

Smokliwy w tym czasie jak zwykle siedział w swojej jaskini. Od dawna wszystkie jego dni wyglądały tak samo. Zawsze rano ktoś z zamku podrzucał mu pieczone kurczaki i kaszę na śniadanie, potem wylegiwał się przed grotą, po południu robił sobie mały przelot nad lasem i wieczorem znów przynoszono mu kolację. Smok był bardzo samotny i znudzony takim życiem.  Każdego dnia z nadzieją wyczekiwał na skrzata ze specjalnym pachnidłem. Tego dnia jednak wydarzyło się coś niespodziewanego. Rano wpadł do jaskini posłaniec z zamku z bardzo złą wiadomością. Okazało się, że podły król z sąsiedniego królestwa zwany Okrutliwym najechał zamek księżniczki Liliany. Nikt nie spodziewał się tego ataku i wojsko było zupełnie nie przygotowane do walki. Słabo uzbrojeni żołnierze ostatkiem sił bronili murów zamku. Księżniczka była w wielkim niebezpieczeństwie. Teraz tylko Smokliwy mógł ocalić królestwo. Zgodził się oczywiście, tylko nie wiedział jak. Nigdy do tej pory nie zionął ogniem, ani nie krzywdził nikogo. Musiał teraz obudzić w sobie prawdziwego smoka. Stanął na brzegu skały, zamachał mocno wielkimi skrzydłami i uniósł się w powietrze lekko jak ptak. Po chwili zobaczył z góry wielką armię otaczającą zamek księżniczki Liliany. Wrogie wojska strzelały w mury z armat i łuków. Ich  zbroje lśniły w słońcu i wyglądały jak błyszczący pierścień  otaczający zamek. Smokliwy leciał wysoko przebijając chmury i przygotowywał się do ataku. Wróg nie widział go, ani nie  spodziewał się smoka, jednak żołnierze na zamku byli pewni, że  jest już blisko. Czuli jego smoczy odór i cieszyli się z nadciągającej pomocy. Wkrótce przeleciał  nad wrogą armią  próbujący wykaszleć z gardła prawdziwy ogień. W końcu buchnął z całą siłą na wroga i zapalił drewniane armaty. Wówczas armia łuczników wypuściła na niego mnóstwo strzał. Smokiwy manewrował pomiędzy ich ostrymi grotami. Nagle jedna ze strzał trafiła go w tylną nogę. Po chwili kolejne w bok i ogon. Smok zajęczał z bólu. Uciekł wyżej lecz z całych sił zionął i  palił potężnym ogniem  wrogą armię. Okrutliwy o mało nie zginął. Jego żołnierze uciekali w popłochu. Zamek był ocalony. Cały dwór księżniczki Liliany wiwatował na cześć smoka.

– Smokliwy!, Smokliwy! Uratowałeś nas – krzyczeli. Nikt nie myślał o jego niemiłym zapachu. Liczyło się tylko to, że uratował królestwo. Księżniczka Liliana wyszła na dziedziniec by osobiście podziękować smokowi i wtedy zauważyła wbite w niego strzały.

– Lekarza – zawołała – Sprowadźcie tu lekarza.

Ranny Smokliwy leżał na boku pojękując cicho. Zielona krew sączyła się z ran a przerażony tłum czkał na medyka.

Rozdział 6  W królestwie nimf

Tymczasem Aromatek  dotarł do wielkiego jeziora. Stanął na brzegu wypatrując lilii. Niestety nic nie zauważył. W pobliskich zaroślach znalazł przycumowaną  łódź. Spojrzał  na koziołka i zawołał:

– „Wracaj do domu” Nie będziesz mi już potrzebny.

Koziołek  zawrócił do zamku, a  Aromatek odwiązał znalezioną łódź i wypłynął na jezioro. Niestety po chwili utknął w gęstych wodnych trawach.

– O nie! Co ja teraz zrobię?

Szarpał zaplątaną łodziom, gdy zauważył, że ktoś do niego płynie. Były to śliczne nimfy wodne na małej łódce. Choć wyglądały na miłe, to zaopatrzone były w ostre oszczepy. Aromatek wystraszył się, że znów wpadł w kłopoty.

– Kim jesteś? I dlaczego zabrałeś naszą łódź?– zapytała najstarsza z nimf

– Jestem skrzat Aromatek. Przepraszam bardzo, chciałem tylko pożyczyć łódź i zamierzałem niedługo ja oddać.

– Pożyczyć bez pytania, tak?

– Jeszcze raz przepraszam. Nie wiedziałem do kogo ona należy. Chciałem tylko poszukać na jeziorze lilii.

– Lilii! – wykrzyknęły  wszystkie nimfy, uderzając oszczepami o łódź.

– Po co ci nasze lilie? – spytała najstarsza nimfa.

– Musze uratować mojego przyjaciela Smokliwego. Potrzebuję kwiatów lilii, aby sporządzić dla niego pachnidło.

– Pachnidło? Co to takiego? Chyba kłamiesz!  Pójdziesz do naszej do naszej królowej. Ona się z tobą rozprawi.

Nimfy strażniczki związały  Aromatka  i zabrały go do swojego zamku. Skrzat był przerażony. Na jeziorze panowała gęsta mgła. Mocne sznury ściskały mu ręce, a zdenerwowane nimfy szeptały coś  spoglądając na niego.  Niespodziewanie dopłynęli pod wielki ukryty we mgle zamek. Nimfy otwarły przed nim prawie niewidoczne drzwi i wprowadziły do środka. Za drzwiami mgła zniknęła i ukazała się piękna zamkowa komnata. Na środku sali stał pozłacany tron, jednak nie był królowej. Strażniczki sprowadziły skrzata do podziemi.

– Tu sobie posiedzisz – oznajmiła mu najstarsza z nimf. – Dziś królowa nie przyjmie cię. Może juto zechce, a może za tydzień. Nie wiem. To twoja cela – wskazała na ciemną, wilgotną klatkę bez łózka. Możesz sobie tu przemyśleć co zrobiłeś skrzacie. Masz dużo czasu – zaśmiała się i odeszła.

Zrozpaczony Aromatek siedział w ciemnym lochu. Nie wiedział co go czeka. Nie znał królowej nimf. Jaka będzie jego  kara? A najgorsze było to, że nadal nie miał lilii

W tym czasie najlepszy lekarz w mieście dotarł do smoka. Obejrzał dokładnie wbite strzały. Zbadał  Smokliwego, który leżał bez ruchu. Nigdy do tej pory nie leczył smoka i nie był pewny jak z nim postępować. Obawiał się czy nie zostanie przez niego pożarty. Słysząc jednak wiwatujący tłum postanowił mu pomóc. Zręcznie wyciągnął strzały. Na szczęście nie wbiły się głęboko i rany były niegroźne. Wystarczyło trochę specjalnej maści i zielona krew przestała płynąć. Smokliwy otwarł oczy i spojrzał łagodnie na lekarza mówiąc cicho : – Dzięk.

Tłum szalał z radości. Smokliwy był zdrów. Księżniczka Liliana podziękowała mu za uratowanie księstwa :

– Jesteś naszym bohaterem. Nigdy już nie będę ukrywać cię w grocie. Twoje miejsce jest z nami na zamku. Opowiem o tobie w całym królestwie.

– Dzięk Lila. Smok pierwszy raz nie myślał o swoim zapachu i był z siebie dumny. Cieszył się, że mógł pomóc mieszkańcom.

Natomiast Aromatek przesiedział w lochu dwa dni zanim wezwała go  królowa nimf.

– To tak wygląda nasz złodziej i kłamca. Nie sądzisz chyba, że pozwolę ci tak po prostu zerwać moje lilie i odpłynąć stąd ukradzioną nam łodziom – odezwała się królowa.

Aromatek stał ze spuszczoną głową i było mu wstyd. Zabrał łódź bez pozwolenia i planował zerwać należące do nimf lilie. Musiał teraz prosić o wybaczenie i wpadł na pewien pomysł:

– Jaśnie Wielmożna Pani – powiedział. – Nie chcę za darmo twoich lilii, odwdzięczę ci się także za pożyczenie łodzi. Pozwól mi skorzystać ze swej kuchni, a zaskoczę cię moim podarkiem dla ciebie.

– Będziesz dla mnie gotował? – spytał zdziwiona królowa.

– Niezupełnie. Ale to będzie niespodzianka. Zobaczysz będziesz zadowolona.

Królowa nimf była bardzo ciekawa czym zamierza zaskoczyć ją skrzat. Jeszcze nigdy nie miała tak tajemniczego więźnia. Postanowiła więc dać mu szansę i zgodziła się. Wczesnym rankiem udała się prosto do kuchni. Aromatek przywitał ją wręczając pięć flakoników perfum z kwiatów róży stulistnej. Królowa nimf jeszcze nigdy nie dostała tak cudownego prezentu. Była wdzięczna Aromatkowi za ten wyjątkowy dar i wybaczyła mu kradzież łodzi. Postanowiła również podarować mu kilka kwiatów swych lilii. Gdy jednak dowiedziała się do jakiego pachnidła  ich potrzebuje zmartwiła się bardzo.

– Aromatku obawiam się, że moje kwiaty nie wyleczą twojego przyjaciela. To są białe lilie, a na smoczy smród mogą pomóc jedynie czarne lilie. Ale takich tu nie znajdziesz. Rosną one jedynie na czarnych bagnach, rozciągających się na północ stąd. Rozkażę moim nimfom, by popłynęły z tobą do granicy jeziora, jednak dalej będziesz musiał radzić sobie sam. Uważaj na siebie, bo jest tam bardzo niebezpiecznie.

Aromatek podziękował królowej schował do tobołka piękne białe lilie i zapas nektarowych ciastek . Potem wraz ze strażniczkami wypłynął na jezioro. Po kilku godzinach dotarli do czarnych bagien.

Rozdział 7 Czarna lilia

Na bagnach było mroczno i strasznie. Zapach zgnilizny i błota unosił się w powietrzu. Nimfy odpłynęły. Teraz skrzat był sam.. Zaczął wypatrywać czarnej lilii.  Nie wiedział, jak poruszać się po niebezpiecznych bagnach?  Nie chciał utonąć w tak okropnym miejscu. Na szczęście przypomniał sobie o prezencie od elfów.

–  Mam elfie skrzydła.  To jest ten moment, kiedy powinienem ich użyć.

Przymocował je do swoich pleców i po chwili latał jak prawdziwy elf.  Poszukiwał kwiatów. Oczy szczypały go od drażniącego odoru, lecz nieprzerwanie wpatrywał się w czarną otchłań. Już  powątpiewał w odnalezienie lilii, kiedy dostrzegł coś na błotnistej tafli. Czarny kwiat o powykręcanych  płatkach i okrągłych liściach błyszczał na bagnie. Niespodziewanie coś obok zabulgotało. Wystraszony skrzat  uciekł w górę, a ze środka bagna wyłonił się okropny stwór. Przypominał wielkiego węża z łapami. Aromatek latał wysoko  i był przerażony. Co ma teraz zrobić? Jest już tak blisko, a nie może zerwać kwiatu. Stwór wyglądał na bardzo groźnego. To przed nim ostrzegała go królowa nimf. Skrzat musiał wykorzystać swój spryt i wpadł na pewien pomysł. Musiał odwrócić uwagę stwora, aby zerwać kwiat i szybko uciec. Wyjął z tobołka kamień z góry elfów. Postanowił rzucić nim jak najdalej  w bagno. Miał jedną szansę na zdobycie  kwiatu. Zniżył lot. Stwór cały czas bacznie obserwował go . Skrzat podleciał do kwiatu, rzucając jednocześnie kamieniem w głębinę. Zaciekawiony stwór zanurkował za nim. W tym momencie Aromatek zerwał klika czarnych lilii i odleciał. Gdy stwór wynurzył się, on zmierzał już w kierunku domu ściskając w dłoniach kwiaty.

Rozdział 8 Niebezpieczny powrót

Aromatek minął bagna, potem wielkie jezioro, aż w końcu dotarł nad górzystą krainę. Wzniósł się wyżej  nad wysoką górę, a wtedy zerwał się porywisty wiatr. Nagle silne podmuchy potargały delikatne skrzydła.  Aromatek zaczął gwałtownie spadać. Czarne lilie wypadły mu z rąk. Myślał, że rozbije się o strome skały, lecz wiatr zrzucił go prosto w wielką zaspę śniegu. Był uratowany,  niestety stracił bezcenne kwiaty. Zrozpaczony szukał ich na zboczu góry. Nagle poślizgnął się i wpadł  w skalną jaskinię. Przemoczony i zziębnięty postanowił zostać tam do rana. Znalazł trochę suchych gałęzi i rozpalił ognisko. Wyjął ciastka z kwiatowego pyłu. Wówczas zauważył skradająca się do niego gromadkę szarych myszek. Przyciągnął je niebywale słodki zapach pysznych ciastek. Głodne myszki nieufnie patrzały na skrzata.

– Nie bójcie się, podejdźcie – wyszeptał. Pokruszył jedno ciastko i rzucił im. Potem drugie  i trzecie, gdyż okruszki znikały w mgnieniu oka. Myszki nigdy nie jadły takich pyszności. Gdy wszystko zjedli,  Aromatek zasnął, a jego towarzyszki wraz z nim.

Rano skrzat wyczołgał się szybko z jaskini, by odnaleźć zaginione kwiaty. Bez nich nie ma po co wracać. Niespodziewanie dołączyła do niego gromadka myszek.

– Myszki! Pomóżcie mi proszę szukać  moich kwiatów. Zgubiłem je tu wczoraj. To czarne lilie, są mi bardzo potrzebne.

Myszki zrozumiały go i rozbiegły się po górze. Zaglądały do najmniejszych skalnych szpar i wspinały się na pionowe ściany. W końcu udało się. Odzyskały lilie leżące pomiędzy zwałem kamieni. Uradowany Aromatek podziękował im serdecznie za pomoc i mógł wreszcie wyruszyć w powrotną drogę.

Kiedy skrzat zszedł wreszcie z ośnieżonej góry dotarł w gęsty, ciemny las. Nie znał drogi i wszystko wydawało się w nim groźne i straszne. Wysokie drzewa  nie wpuszczały słońca i w lesie cały czas panował półmrok. Nie było słychać śpiewu ptaków, a ostre ciernie czepiały mu się do nóg. Nagle usłyszał złowrogie wycie. Teraz naprawdę bał się. To były wilki. Jedyne co mógł zrobić to przestraszyć je ogniem. Zebrał suche gałęzie i  rozpalił ognisko. Stanął za nim ściskając w ręku znaleziony długi kij.

– Miecz to nie jest – pomyślał, ale może nie odważą się tu podejść.

Niestety, mylił się i wkrótce bestie okrążyły go ze wszystkich stron. Był w pułapce. Obawiał się, że  już po nim. Nagle coś poczuł. W powietrzu unosił się znajomy zapach, a właściwie smród. Spojrzał w górę i pomiędzy gałęziami drzew zauważył latającego smoka.

– Smokliwy! – zawołał z całych sił – Ratuj mnie Smokliwy!

Rzeczywiście był to jego przyjaciel, na swojej codziennej wyprawie. Po chwili usłyszał wołanie z głębi lasu. Aromatek krzyczał na całe gardło. Smok zniżył lot i  dostrzegł skrzata otoczonego przez  szczerzące zęby bestie. Bez zastanowienia dmuchnął wielkim płomieniem opalając najwyższe czubki drzew. Przerażone wilki rozbiegły się.  Aromatek był uratowany. Cały i zdrów usiadł na plecach swego wybawcy i wkrótce szczęśliwie dotarł wreszcie do swojej chatki. Po drodze dowiedział się, jak  Smokliwy uratował księstwo i znów zamieszkał w zamku. Choć wszyscy traktowali go jak bohatera, to nadal dokuczał im jego zapach. Smok cały czas czekał na Aromatka, którego niespodziewanie uratował przed śmiercią. Teraz wreszcie po wielu niebezpiecznych i niesamowitych przygodach skrzat mógł  zabrać się do pracy nad pachnidłem.

Rozdział 9 Smocza radość

Od powrotu Aromatka minął tydzień i w końcu skrzat przybył do zamku ze swoim kuferkiem. Wszyscy mieszkańcy witali go radośnie wiwatując , a Smok wybiegł mu na powitanie wołając:

– Wit Atek! Czek na cie. Czy masz dla mni pach.? – co oznaczało: „Witaj Aromatku! Czekałem na ciebie.Czy masz dla mnie pachnidło?”

– Witaj Smokliwy. Mam! Zobacz zrobiłem cały kufer czarnego mydła. To na pewno ci pomoże.

– Wspa! – zawołał smok.

Księżniczka również bardzo ucieszyła się na widok Aromatka. Okazało się, że oprócz czarnego mydła dla smoka przyniósł także prezent dla niej. Były to wyjątkowe perfumy z białych lilii. Liliana podziękowała mu i zarządziła kąpiel dla smoka. Służba napełniła ciepłą wodą wszystkie wiadra i wanny jakie były w zamku. Następnie zebrano wszystkie gąbki i szczotki do mycia. Aromatek wyjął z kuferka dwadzieścia kostek mydła i wszyscy dworzanie z księżniczką  włącznie zabrali się do mycia Smokliwego. Czarne myło miało delikatny liliowy zapach i doskonale się pieniło. Trzy godziny trwało szorowanie smoka, a następnie godzinę płukanie czarnych mydlin. Po kąpieli Smokliwy wreszcie został wyleczony. Czarne mydło zupełnie usunęło jego zapach.

Aromatek bajka dla dzieci do czytania

Smok  cały czas wierzył, że Aromatek pomoże mu. Teraz  wreszcie był szczęśliwy. Mieszkańcy miasta również. Wszyscy bardzo go  polubili i czuli się z nim bezpiecznie. Cieszyli się, że pozbył się swojego  zapachu i będą teraz razem żyć długo i szczęśliwie. Księżniczka w podziękowaniu dla skrzata urządziła wspaniałe przyjęcie. Zaproszono na nie  cały dwór i wszystkich mieszkańców miasta. Wielka impreza trwała przez trzy dni. Aromatek był  dumny, że wykonał to wyjątkowo trudne zadanie. Udało mu się opracować lecznicze mydło zdobywając wszystkie potrzebne do niego składniki. Pokonał własny strach i wiele trudów, aby osiągnąć cel. Po przyjęciu udał się  do swojej chatki, aby odpocząć wreszcie po tej niesamowitej smoczej przygodzie.

Autorką bajki jest Iwona Kałuża. Więcej bajek na stronie mojbajkowyswiat.pl.

Posłuchaj bajki Aromatek i Smokliwy:

https://www.youtube.com/watch?v=WGUGEW2NcfM&list=PLJJtrAr6SIJt_zO4nbAisVEUMsROlkN7F

160 ocen
4.95
dodaj ocenę
×
zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent