Zając Barnaba

Bajka o zającu do czytania dzieciom
Zając Barnaba śmiał się i żartował. Opowiadał dowcipy. Gestykulował i podskakiwał, gdy trzeba. Inne zabawki podziwiały go i słuchały, prosiły o coraz to nowe opowieści. Barnaba często długo bawił swoich znajomych. Kiedy brakowało mu pomysłów do wesołych historii, podśmiewał się z tej czy innej zabawki. I tak mu wybaczano, bo przecież śmiech to zdrowie.

– A pamiętacie, jak królik Jan upadł na dywaniku? – pytał z radością.

– Pamiętamy – odpowiadali słuchacze. – Ale to było śmieszne. Nogi mu się poplątały. Tylna weszła pod przednią i runął jak długi. Cha, cha, cha.

– A wczoraj jak miś Feliks nie zauważył lalki Mai i zderzył się z nią głową? – pytał zając Barnaba.

– Pamiętamy – odpowiadały zabawki.

– Ale opowiedz nam jeszcze raz. To takie śmieszne – dodał tygrysek Staś, podskakując przy tym do góry jak sprężyna.

Zając Barnaba jeszcze raz opowiedział o misiu Feliksie i jego wypadku. Śmiechom i chichom wprost nie było końca, tym bardziej, że nie słyszał tego ani miś Feliks, ani lalka Maja, ani królik Jan.

Zabawki żyły sobie spokojnie w pokoju chłopca o imieniu  Ben, czyli Benedykt, który miał prawie 8 lat. Stały na swoich miejscach. Co jakiś czas przybywały nowe, choć już coraz rzadziej. Ben teraz częściej czytał książki, coś rysował albo odrabiał lekcje. Zbliżały się urodziny chłopca. Mieli przyjść goście, mogły się pojawić nowe zabawki. Chłopiec jednak niespodziewanie rozchorował się na przeziębienie i dostał gorączki. Urodziny odwołano i tylko jego ulubiony wujek przyniósł mu do łóżka prezent – klauna Filipa, żeby go rozśmieszał i szybciej wyzdrowiał.

– Hej, Barnaba! – zawołał tygrysek Staś. – Widziałeś klauna? Wygląda komicznie. Ciekawe, czy będzie rozśmieszał nas bardziej niż ty?

– Zobaczymy – odpowiedział zamyślony Barnaba, któremu, o dziwo, wcale nie było do śmiechu.

Szybko jednak oprzytomniał i pomachał niebieskimi uszami. Wywinął żółtym ogonkiem, a potem podskoczył na zielonych nóżkach.

– Pewnie, tak trzymaj, Barnaba! – krzyknął Staś i dodał: – A możemy dziś się spotkać przy szafce? Opowiesz coś śmiesznego. Powiem innym.

– Oczywiście – przytaknął Barnaba i znowu wrócił mu dobry nastrój.

„Co tam klaun?” – pomyślał zadowolony.

Klaun wyglądał jak prawdziwy. Miał kolorowy strój w kropki, kratkę i paski. Kiedy się na to patrzyło, aż kręciło się w głowie. Na głowie podskakiwał sterczący, cytrynowy beret, a na nogach wyginały się wielkie buciory z okrągłymi czubami w pomarańczowym kolorze. Słowem istny cyrk. Gdy go Ben zobaczył, mimo gorączki uśmiechnął się wesoło. Klaun miał namalowany uśmiech do samych uszu i kartoflowaty, pomarszczony od śmiechu nos oraz wielkie zdziwione oczy i malutkie, okrągłe brwi. Nic więc dziwnego, że był po prostu zabawny. Leżał na poduszce chłopca i miał mu pomóc wrócić do zdrowia. Przecież śmiech to zdrowie.

Tymczasem zając Barnaba opowiadał wesołe historyjki. Wszyscy pękali ze śmiechu.

– Opowiedz coś o tym nowym klaunie – prosił tygrysek Staś.

– A co? – zapytał Barnaba, robiąc tak wielkie usta jak klaun, na co wszyscy gruchnęli głośnym śmiechem.

Po czym zaczął chodzić jak klaun, podskakiwać jak klaun, fikać jak klaun i śmiać się jak klaun. Nagle wszyscy zamiast się cieszyć i otworzyli buzie ze zdziwienia. Barnaba nie wiedział, co się dzieje. Odwrócił się i za swoimi plecami zobaczył prawdziwego klauna Filipa – nową zabawkę Bena. Stanął jak wryty. Pierwszy raz w życiu nie wiedział, co powiedzieć.  Filip płakał naprawdę. Co prawda miał jedną namalowaną łzę, ale teraz z jego oczu płynęły prawdziwe. Było ich coraz więcej aż nos jeszcze bardziej poczerwieniał, a usta zaczęły drżeć. Nie mógł powiedzieć ani słowa. Z trudem łapał powietrze. Po czym odwrócił się i popędził w stronę śpiącego w łóżku Bena, potykając się co chwila wielkimi buciorami o dywan. Nikt się jednak z tego nie śmiał.

Milczenie trwało pewnie niedługo, ale zabawki miały wrażenie, że całą wieczność. Barnaba nie rozśmieszył klauna? Płakał przez niego. Co do tego nikt nie miał wątpliwości. Zamiast cieszyć się, że jest bohaterem opowieści Barnaby, płakał jak bóbr i zrozpaczony uciekł od zabawek. Ależ to było dziwne. Śmieszny klaun Filip nie był śmieszny?

– Może jest chory? – pytał tygrysek Staś. – Albo chory i nie zna się na żartach.

– Klaun nie zna się na żartach? Przecież to cyrkowiec – dodał miś Feliks.

– A pamiętasz, jak Barnaba opowiadał o tobie i o tym, że zderzyłeś się z lalką Mają? – zapytał tygrysek. – A ty, króliku, pamiętasz jak śmialiśmy się, że upadłeś i ledwo się podniosłeś? – dodał tygrysek.

Miś Feliks, lalka Maja i królik Jan pokręcili głowami. Nie słyszeli tych opowieści, ale jakoś wcale nie żałowali. Śmiali się z nich za ich plecami.

Zając Barnaba widział ich niezadowolenie. Zaczynał rozumieć, że coś było nie tak jak powinno. Tylko tygrysek Staś próbował zgadnąć, co się dzieje, ale skakał od tego tylko coraz wyżej i częściej.

Pierwsza odezwała się lalka Maja:

– Nie wiedziałam, że moje zderzenie z misiem Feliksem było takie śmieszne. Dlaczego mi o tym nie opowiedziałeś, Barnabo? – zapytała.

– Tak, tak – dodał zdenerwowany Jan.

– To było takie śmieszne – usprawiedliwiał tygrysek.

Barnaba opuścił głowę i pierwszy raz w życiu nie próbował nikogo rozśmieszyć.

– Przepraszam was. Nie można nikogo wyśmiewać. Zrozumiałem to, widząc łzy klauna. Tylko jak mam go uspokoić, żeby nie płakał i chciał z nami, to znaczy ze mną rozmawiać? – mówił smutno Barnaba.

– Ojej – zajęczał tygrysek i natychmiast przestał skakać.

– Trzeba go przeprosić, tak jak nas – powiedziała zdecydowanie lalka Maja.

– Tak, tak – pokiwał głową Jan.

I zając Barnaba wyruszył, by porozmawiać z klaunem Filipem. Nie tak wyobrażał sobie początek ich znajomości, choć bał się, że będzie mniej zabawny niż klaun. Marzył, by być śmieszniejszy od niego. Miał jednak dobre serce i nie chciał, by ktoś przez niego płakał.

– Możemy porozmawiać? – zapytał widząc smutnego Filipa, siedzącego przy poduszce śpiącego Bena.

– Aha – wymamrotał klaun, ale nawet na niego nie spojrzał.

– Przepraszam – powiedział Barnaba. Źle postąpiłem śmiejąc się z ciebie. Wybaczysz mi?

– Wszyscy się ze mnie śmieją. Ja jestem śmieszny, czy mi się to podoba, czy nie. Mam śmieszną minę, śmieszny nos, oczy, beret, strój i buty – odpowiedział klaun z żalem.

– Dużo bym dał, żeby wyglądać tak śmiesznie jak ty, nie musiałbym wtedy tyle opowiadać. Uwielbiam rozśmieszać innych – wyjaśniał Barnaba.

– A ja nie. Chcę, żeby zobaczyli we mnie kogoś, kto czasem się martwi, ma kłopoty, a nie tylko błaznuje.

– Rozumiem – odpowiedział Barnaba. – Muszę uważać o czym opowiadam. Przepraszam. Wybaczysz mi?

– Wybaczę – odparł klaun, chociaż już mniej żałośnie.

Potem jeszcze długo rozmawiali o sobie i o śmiechu, i o przyjaźni. Obaj coś zrozumieli. Klaun Filip nie rozśmieszał od tej pory zabawek w pokoju Bena, bo tego nie lubił, a zając Barnaba bardzo uważał, aby nie obrazić nikogo, żartując. Śmiech to przecież zdrowie.

Za udostępnienie bajki dziękujemy Autorce – Pani Celinie Zubryckiej

zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent