I tak, dwa lata od pokazania pierwszych opowiadań, chłopiec przedstawił naczelnikowi swoje najnowsze utwory.

Naczelnik był zdumiony, rozwojem chłopca i jego tekstów. Po rozmowie z innymi, zdecydował się wydrukować je w najbliższym wydaniu gazety. Nigdy wcześniej nie zamieszczał opowiadań dla dzieci, ale te mu się spodobały i postanowił zaryzykować. Żywił nadzieję, że czytelnikom też przypadną do gustu.

Jan włożył świąteczne wydanie z wydrukowanymi bajkami do dużej koperty. Do środka włożył jeszcze pewną kwotę pieniędzy oraz liścik i pognał na pocztę.

„Droga rodzino – pisał w liście – jestem ogromnie szczęśliwy. Naczelnik wydrukował moje opowiadania i nawet mi za to zapłacił. Dziękuję drodzy rodzice, dzięki wam mogę pracować, kształcić się i robić to co lubię najbardziej.

Wasz kochający syn i brat Jan”

W poniedziałek rano do redakcji przyszły telegramy z gratulacjami. Czytelnikom tak spodobały się utwory, że domagali się następnych.
Gdy szef wezwał Jasia do gabinetu, ten przestraszył się, że pracodawca nie jest z niego zadowolony, wszak nic nie wiedział o przysłanych telegramach.
– Czy masz więcej takich tekstów? – zapytał na wstępie naczelnik.
– Naturalnie, że mam. Cały brulion.
– Chciałbym od tej pory drukować twoje bajki, w każdym świątecznym wydaniu. Zgadasz się na to?
– Oczywiście!
– Muszę tylko znaleźć kogoś na twoje miejsce?
– Jak to? – zmartwił się Jan. – Nie będę mógł już tutaj pracować?
– Będziesz mógł, ale na odpowiednim stanowisku. Nie wypada, żeby nasz bajkopisarz był zwykłym pomocnikiem.

Od tego czasu, w każdym weekendowym wydaniu gazety, ukazywały się utwory Jana, pod wspólnym tytułem: BAJKI NIE TYLKO DLA DZIECI”.
Co tydzień Jan przesyłał egzemplarz gazety do rodziców, nauczyciela i Marcjanny.
Dziewczyna czuła pewien podziw dla niego, za to, że potrafił realizować swoje cele. Z uśmiechem na twarzy, wracała do czasu, który spędzała razem z nim. Podejrzewała jednak, że dorosły Jaś nie myśli już o przeszłości.
Młody pisarz kontynuował naukę i wkrótce skończył studia z wyróżnieniem. Odtąd pracował z samym redaktorem gazety. Jego dotychczasowy styl życia, zmienił się. Mając dużo wyższą pensję, zaczął elegancko się ubierać i pokazywać na wykwintnych przyjęciach dla literatów, gdzie naczelnik, z ojcowską niemal dumą przedstawiał go innych dżentelmenom. Na jednym z takich wieczorów do Jana podszedł starszy mężczyzna.
– Drogi młodzieńcze, jestem właścicielem wydawnictwa i mam dla ciebie propozycję – człowiek wyglądający jak arystokrata, przeszedł od razu do rzeczy.- Chciałbym abyś napisał zbiór bajek, który wydałbym u siebie. Do tej pory zajmowałem się promowaniem poezji, ale przeczytawszy twoje utwory, postanowiłem rozszerzyć działalność. Na początek dostaniesz sporą zaliczkę.
Pisarz usłyszawszy kwotę zaliczki, o mało nie zemdlał. Starszy mężczyzna zostawił swoją wizytówkę i odszedł, dając mu czas, aby ochłonąć i podjąć decyzję. Pracodawca Jana skończył właśnie z kimś rozmawiać i podszedł do niego.
– Co się stało? – spytał wciąż oszołomionego młodzieńca.
Gdy zobaczył kartonik ze znanym nazwiskiem w lot wszystko zrozumiał.
– To doskonały wydawca ze stolicy, spodziewałem się , iż będzie próbował nam ciebie wykraść, ale nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko.
– Za wysokość zaliczki, mógłbym zacząć budowę domu. – marzył głośno Jan.
– Ja nigdy nie będę w stanie ci tyle płacić – rzekł mężczyzna usłyszawszy wymienioną kwotę.- Domyślam się , że chcesz nas opuścić?
– Nie miałem takiego zamysłu, proszę pana – odpowiedział uśmiechając się tajemniczo.- Na razie zgodzę się z nim porozmawiać. Uwielbiam pisać i nie wyobrażam sobie bez tego życia, a moje bajki nigdy jeszcze nie ukazały się w jednym tomie. Co nie przeszkodzi mi dalej u pana pracować.
Rozmowa ze słynnym wydawcą poszła gładko. Miał on duże doświadczenie z młodymi poetami i wiedział, że wskazanie terminu czasem wywołuje presję. Dlatego umówił się z Janem, że ten sam do niego przyjdzie, gdy tylko skończy utwory. Jan z kolei, nie chciał wziął żadnej zaliczki, dopóki nie wywiąże się z umowy.

Dokładnie pół roku później, mężczyźni ponownie uścisnęli sobie dłonie. Jan zjawił się z gotowym rękopisem ponad stu bajek, za co został sowicie wynagrodzony. I tak z dnia na dzień, młody pisarz stał się bogatym człowiekiem. Zanim książka ukazała się w księgarni, wysłał kilka egzemplarzy w rodzinne strony.
Naczelnik redakcji, gdzie dotychczas pracował Jan, usłyszał, że ten chce się wyprowadzić.
– Nasze miasto nie może konkurować ze stolicą – rzekł smutno.
– Ale ja wcale nie przenoszę się do stolicy. Wracam na wieś!
– wykrzyknął uradowany.
Zapewnił mężczyznę, że dalej będzie dla niego pisał, nigdy bowiem nie zapomni ile dla niego zrobił.

Jan nie mógł się doczekać powrotu do domu, dziwiąc się, że tak długo wytrzymał bez swoich bliskich. Nie wystarczyłyby mu krótkie odwiedziny, ale przeprowadzka na stałe. Wszak pisać dla wydawców może z każdego zakątka kraju.
Jadąc wynajętym samochodem, rozmyślał o Marcjannie, z pewnością wyrosła na piękną kobietę. Ciekawe czy go jeszcze pamięta? On nie zapomniał o niej nigdy, chociaż nie śmiał wcześniej o niej marzyć.
Wreszcie dojechał na miejsce. Na widok starej chaty, nie krył wzruszenia. Z domu zaczęli wychodzić członkowie jego rodziny. Wszyscy ściskali się serdecznie, a matka uroniła kilka łez. Nikt nie mógł sprawić jej większej radości.

Trzy dni trwało przyjęcie dla całej wioski i okolic. Młody pisarz nie zapomniał, że oni kiedyś mu pomogli.
Wszystkie panny w okolicy, zachwycone były tak dobrą partią jaką był Janek, a starzy mieszkańcy z zadowoleniem stwierdzili, że chłopak nic się nie zmienił. Był bardzo miły dla pięknych dziewcząt, lecz wciąż wypatrywał Marcysi, która jako jedyna, nie przybyła go zobaczyć.
Zauważył ją dopiero w kościele, na niedzielnej mszy.
„Ależ ona piękna! – pomyślał.- Pewnie ma narzeczonego, nawet nie patrzy w moją stronę.”
Kiedy wyszli z kościoła, skłonił się nisko przed jej rodzicami.
– Dzień dobry państwu!
– Dzień dobry! Miło cię widzieć. – matka dziewczyny zreflektowała się, że nie wypada jej tak mówić – przepraszam, miło pana widzieć.
– Nalegam, aby pani dalej mówiła mi po imieniu. Nic się nie zmieniło.
– Oj, zmieniło się i to dużo. Jest pan teraz sławnym człowiekiem, który odniósł sukces.
– Ale tu – chłopak wskazał na swoje serce – jestem taki sam.
Kobieta uśmiechnęła się, a na twarzy Marcjanny pojawił się lekki rumieniec.
– Wobec tego, zapraszamy cię dzisiaj na popołudniową herbatę.
Po wspólnie zjedzonym obiedzie, rodzina niechętnie wypuściła z domu, kochanego syna i brata, rozumiała jednak, że Janek chce się spotkać z przyjaciółką z dzieciństwa. Matka widziała jak patrzył na nią w kościele, lecz pomimo jego obecnej zamożności, nie była pewna czy syn ma dla nich odpowiednią klasę.
Rodzice Marcjanny nie przejmowali się tymi różnicami, zawsze bardzo lubili chłopca, a i on sam, zawsze zachowywał się nienagannie. Uważali więc, że w pełni zasługuje na dobre traktowanie.
Jedynie Marcjanna była jakaś milcząca.
Po herbacie, młodzi udali się do ogrodu na spacer.
– Zmieniłaś się w stosunku do mnie .- rzekł Jan – Ale co ja sobie myślałem? Taka śliczna dziewczyna jak ty na pewno ma wielu adoratorów. Przepraszam – chłopak ukłonił się – pożegnam cię.
– Zaczekaj! – zawołała.
Spojrzała na niego odważnie.
– Nie mogłam. nie chciałam narzucać się swoim towarzystwem tak jak inne dziewczęta. Masz teraz wielkie uznanie.
– Marcysiu, co ty mówisz? – Jan ujął jej dłoń w swoje ręce.- Jesteś mi droższa od wszystkich panien na wydaniu, nie widzisz tego? Kiedyś, gdy byliśmy dziećmi, bardzo się lubiliśmy. Teraz jesteśmy dorośli i wiem, że z mojej strony to nie tylko przyjaźń.
Podniósł jej rękę do ust i pocałował, a kiedy dziewczyna uśmiechnęła się, zapytał:
– Czy mogę liczyć na twoje względy?
– Tak! – odpowiedziała rozpromieniona, a wtedy chwycił ją w pasie i zakręcił wokoło.
Uszczęśliwieni udali się do rodziców Marcysi, aby Jan oficjalnie poprosił ojca dziewczyny o jej rękę. Mężczyzna nie miał żadnych zastrzeżeń, więc młodzieniec pospiesznie się pożegnał, aby przekazać swoim bliskim cudowne wieści.

Wkrótce zlecił budowę ogromnego domu dla całej rodziny, a jego rodzice mieli być w nim gospodarzami. Codziennie odwiedzał swoją narzeczoną. Czytał jej swoje najnowsze utwory, które wysyłał swojemu pracodawcy, nie zapomniał bowiem o złożonej mu obietnicy.

Niedługo przed Bożym Narodzeniem ukończono urządzanie wnętrza wspaniałej budowli, aby święta spędzić już na nowym miejscu.
W wigilię wszyscy razem usiedli do długiego stołu, nakrytego na trzydzieści sześć osób, licząc dodatkowy talerz dla zbłąkanego wędrowca. Kiedy zabłysła pierwsza gwiazdka, szczęśliwi mieszkańcy przełamali się opłatkiem, a potem przystąpili do jedzenia dwunastu potraw.
Matka Jana zamyśliła się, przed oczami stanęła jej skromna wieczerza sprzed dwudziestu lat, najmłodszego z dzieci jeszcze nie było na świecie. Wówczas do domu zawitała kobieta, przepowiadająca w ich życiu wielkie zmiany.
„Gdyby ta kobieta mogła dziś zobaczyć te zmiany”- pomyślała.
Nagle ktoś zapukał do drzwi, matka tchnięta przeczuciem, poszła otworzyć, w progu stanęła ta sama kobiecina. Gospodyni posadziła gościa przy kominku, podzieliła się z nią opłatkiem i napełniła talerze, zachęcając do jedzenia.
– Czy pani mnie poznaje? – zapytała matka Jasia.
– Tak, ale nie poznaję tego domu – odpowiedziała staruszka.
– To zasługa syna, którego przyjście na świat przepowiedziała właśnie pani. Kiedy był mały lubił wymyślać historie, które potem spisywał, a gdy dorósł, zdobył wykształcenie i znalazł się ktoś, kto zaczął wydawać jego bajki.
– Tak naprawdę, to czekaliście na cud, a ja zapowiedziałam jedynie wielkie zmiany. Uwierzyliście w niego i w jego dar pisania.
– Jest utalentowany, ale włożył w to wiele pracy. – matka pokiwała głową.
– Talent, to wspaniały dar, lecz czasem trzeba go wspomóc.

Tekst zgłoszony przez serwis http://bajdulkowo.pl. Udostępniamy go za zgodą Autora (mariopeiro)

716 ocen
4.98
dodaj ocenę
×
zapis na newsletter - prezent
Zapisz się na cotygodniowy newsletter z wydarzeniami w Twoim mieście i odbierz eBook za darmo! wybierz eBook dla siebie
zapis na newsletter - prezent