Jabłonka
Zatrzymaliśmy się po polskiej stronie – w Jabłonce. Niewielka miejscowość z widokiem na Tatry (przy dobrej pogodzie) 7 km od granicy ze Słowacją, znaleźliśmy noclegi 35 zł osoba dorosła, 17 zł dziecko (w sezonie – lato 2010) i pyszne śniadania 10 zł/osoba. Jabłonka leży w powiecie nowotarskim, a słynie z tego, że w środę odbywa się tam ogromny targ. Można kupić na nim dosłownie wszystko, my spędziliśmy tam prawie dwie godziny i zwiedziliśmy połowę. Sprzedający to zarówno Polacy, jak i Słowacy, kupujący także 🙂
Jezioro Orawskie
Pierwszego dnia naszej słowackiej wycieczki przekraczaliśmy granicę w Winiarczykówce i kierowaliśmy się na Namestowo. Zresztą kierunkowskazy i mapy nie są niezbędne, ponieważ cel podróży widać doskonale kilka chwil po przekroczeniu granicy. Jezioro Orawskie rozciągające się malowniczo na tle gór robi ogromne wrażenie. To sztuczny zbiornik wodny, który utworzono w celach przeciwpowodziowych, zalewając kilka miejscowości.
Byliśmy mile zaskoczeni czystą wodą i brakiem tłumów turystów. Podczas kilkugodzinnej wycieczki udało nam się objechać całe Jezioro Orawskie i zrobić kilka przystanków. Pierwszy z nich w samym Namestowie, gdzie pływaliśmy na rowerach wodnych. Można tu także wypożyczyć łódkę lub kajak.
Rejs na bezludną wyspę
Kolejna przerwę w podróży wzdłuż brzegu jeziora stanowiła wypatrzona między drzewami przystań statków wycieczkowych pływających po jeziorze. Kilkudziesięciominutowy „rejs” (bilety 4 i 3 euro*) zwieńczony wizytą na najprawdziwszej wyspie (Slanickej Wyspie Sztuki) zachwyca i dzieci i dorosłych. Było to najwyżej położone miejsce w okolicy, które nie poddało się zatopieniu. Na wyspie znajduje się barokowy kościółek zamieniony na muzeum z ekspozycją „Tradycyjna ludowa plastyka i malarstwo” , stary cmentarz, urokliwe rzeźby w kamieniu (lapidarium Orawskiej sztuki kamiennej XVIII i XIX wieku) oraz były grobowiec, w którym można obejrzeć ekspozycję historii zatopionych gmin i budowy Orawskiej Zapory Wodnej. Zwiedzanie wyspy trwa około pół godziny, a potem turyści wracają statkiem „na ląd”.
Plaże nad jeziorem są w większości kamieniste, dlatego warto wziąć sandały lub klapki, które można zamoczyć w ciepłej wodzie (nasza wycieczka odbywała się w połowie upalnego lipca). Przy odrobinie cierpliwości można też znaleźć piaszczyste plaże.
Przystanek na tamie
Zwiedzając okolice Jeziora Orawskiego, trzeba koniecznie wejść na tamę. Rozciąga się z niej piękny widok, a w wodzie wesoło połyskują ławice ryb. Ryby towarzyszyły naszej wycieczce cały czas – w przejrzystej wodzie można dokładnie przyjrzeć się różnym ich gatunkom, od małych płotek począwszy na dużych szczupakach skończywszy.
Przejazd przez tamę nie jest możliwy (zakaz wjazdu dla turystów), dlatego należy ją objechać, żeby już za chwilę znaleźć się po drugiej stronie jeziora. Pełną górskich serpentyn i leśnych widoków drogą przez Nove Ustie, Havranovą i Trstenę, kierujemy się w stronę przejścia w Chyżnym.
Zamek Orawa
Po noclegu w Jabłonce, wróciliśmy na Słowację. Tym razem kierowaliśmy się do najcenniejszego zabytku ziemi orawskiej – Zamku Orawa powstałego w XIII wieku. Zamek znajduje się w odległości ok. 35 km od Jabłonki, dojazd nie jest trudny, bo trasa do zamku w Dolnym Kubinie jest dość dobrze oznakowana. Umiejscowiony na wzgórzu i ponad 100metrowej skale, górujący nad koronami drzew zamek, robi na turystach ogromne wrażenie jeszcze przed zwiedzaniem.
Bilety (2010 r): dorośli 5 euro, dzieci powyżej 6 lat – 3 euro.
Zwiedzanie zamku odbywa się w grupach pod okiem przewodników. Język słowacki jest dość łatwy do zrozumienia, ale na życzenie przewodnicy opowiadają po angielsku, a nawet próbują mówić po polsku 🙂 Grupy są wprowadzane na zamek co około 20 minut.
W trakcie zwiedzania poznamy zarówno historię zamku, jak i ciekawostki z nim związane. Obejrzymy galerię, salę rycerską, cytadelę, czy sypialnię władców. Będziemy mieli możliwość zapoznania się ze zbiorami etnograficznymi i ekspozycją przyrodniczą, która największe wrażenie zrobi na pewno na najmłodszych uczestnikach wyprawy. Pokonamy setki schodów (zdecydowanie odradzamy wózki, polecając nosidełka!) i zrobimy piękne zdjęcia (Uwaga! Robienie zdjęć za dodatkową opłatą 3 euro).
Baseny termalne
Po iście królewskich emocjach, czas na odrobinę relaksu. A jeśli relaks i uciecha dla najmłodszych to… baseny termalne! Przyjemność i zdrowie w jednym. Do wyboru i najbliżej mamy nowe baseny Oravica położone 13 km od polskiej granicy oraz Aquapark Tatralandia pełen atrakcji dla małych i dużych.
Tatralandia leży kilkadziesiąt km od Dolnego Kubina w głąb Słowacji – na północnym brzegu sztucznego jeziora Liptowska Mara, dlatego proponuję ją rodzinom, planującym raczej dłuższy niż dwudniowy weekend. Jest to największy wodny ośrodek rozrywki i wypoczynku na Słowacji. Kilka godzin zabawy minie tutaj w błyskawicznym tempie. Kilkanaście basenów, ponad dwadzieścia zjeżdżalni, ogród palmowy z leżankami i fotelami z widokiem na Tatry oraz woda o temperaturze od 24 do 38 stopni.
Tatralandia ma polską wersję strony www: http://www.tatralandia.sk
Może nico mniej efektowne, ale równie pięknie położone są baseny termalne w Orawicy oddalonej od Trsteny czy Twardosina , przez które przejeżdżaliśmy w drodze do zamku o około 20 km. Tutaj także dobra zabawa zapewniona: jacuzzi, grzyb wodny, baseny z ciepłą wodą… Obiekt jest czynny cały rok, w pobliżu znajduje się stacja narciarska Meander Skipark Oravice z 4-osobowym wyciągiem krzesełkowym.
Strona Meander Parku: http://www.meanderpark.com/
A wracając do Polski, wstąpcie do słowackiego Tesco i KONIECZNIE zakupcie kilka paczek pysznych, jedynych w swoim rodzaju, tradycyjnych słowackich lentilków. Dzieci będą zachwycone, a rodzice przypomną sobie smak dzieciństwa.
Tekst i zdjęcia: Anna Perlińska-Supeł