Ślimak Sławek był piechurem,
Postanowił zdobyć górę:
– Z góry takie są widoki!
I łaskoczą w nos obłoki.
Najpierw jednak zjadł śniadanie:
Liść sałaty na śmietanie,
Trzy ogórki, marmoladę,
Dwa źdźbła trawy, czekoladę
Oraz wafli cztery paczki,
By mieć siłę do wspinaczki.
I dopiero po śniadaniu
Mógł pomyśleć o wspinaniu.
W końcu ruszył w trasę z mapą
Jak parowóz, głośno sapiąc.
– Mógłbym ganiać tu jaszczurki,
Gdyby tylko było z górki!
Gdyby tylko z górki było,
To by krócej się schodziło.
A tak w górę jest inaczej.
I dlatego się ślimaczę!
Sławek jednak był piechurem
I choć ciągle miał pod górę
To się dalej męczył, pocił,
Aż szczyt zdobył. O północy.
Głośno sapnął, przebiegł wzrokiem,
Chcąc zachwycić się widokiem.
Ale widok – byle jaki!
Czarne niebo, czarne szlaki,
Czarne kaczki w czarnym stawie,
Jednym słowem – nieciekawie!
Sławek stwierdził więc, że wraca:
– To się wcale nie opłaca!
Tak się męczyć przez dzień cały,
By oglądać czarne skały.
Od tej pory gór unika,
Gdzieś w dolinach raczej znika.
Ponoć wtedy nawet biega,
Choć to chyba sprawdzić trzeba.
Więc kto widział, niech nam zdradzi:
Jak on sobie z truchtem radzi?
Tekst udostępniamy dzięki uprzejmości Autorki wiersza – Pani Anny Gratkowskiej.