☰ menu

Bajki o dinozaurach – Dinozaur, który nie miał apetytu

bajka o dinozaurze do czytania

W dalekiej, zielonej dolinie, gdzie rosły najwyższe paprocie i kwitły kolorowe kwiaty, mieszkał mały triceratops o imieniu Triceruś. Był wesołym i ciekawskim dinozaurem, ale miał jeden problem… nie chciał nic jeść!

Każdego dnia mama i tata podawali mu pyszne liście, soczyste paprocie i słodkie owoce, ale Triceruś tylko kręcił nosem.

— Nieee, to wygląda dziwnie!
— To ma za dużo kolorów!
— A to jest takie zielone! Na pewno jest niedobre!

Zamiast jeść, Triceruś wolał się bawić, biegać i turlać po miękkiej trawie.

Pewnego dnia, gdy słońce świeciło wysoko na niebie, Triceruś bawił się ze swoim najlepszym przyjacielem, pterodaktylem Ptero. Ptero szybował w powietrzu, robiąc niesamowite akrobacje, a Triceruś próbował go dogonić, biegnąc po dolinie.

— Chodź, Tricuś! Spróbuj mnie złapać! — wołał Ptero, przelatując tuż nad jego głową.

Triceruś biegł, ile sił w łapkach, ale nagle poczuł, że nogi stają się ciężkie. Serce mu biło mocno, a brzuszek zrobił się dziwnie pusty. Zatrzymał się i usiadł na ziemi, ciężko oddychając.

— Co się stało, Tricuś? — Ptero podleciał bliżej i usiadł obok niego.

— Nie mam siły… Może po prostu nie jestem szybki jak ty — westchnął smutno mały dinozaur.

Ptero przekrzywił głowę i popatrzył na niego z zaciekawieniem.

— A co dziś jadłeś na śniadanie?

— Yyy… no… nic. Bo to wszystko wygląda dziwnie i może jest niedobre — przyznał Triceruś, wbijając wzrok w ziemię.

Ptero aż podskoczył ze zdziwienia.

— Nic?! Ale jak to?! Przecież jedzenie to paliwo dla naszych ciał! Ja jako pterodaktyl jem pyszne surowe ryby z pobliskiego jeziora – dzięki temu mam siłę, by latać wysoko! Pterodaktyle dzięki rybom rosną silne!

— Surowe ryby?! Fuj! — Triceruś skrzywił się z niesmakiem.

Ptero się zaśmiał.

— No dobrze, ty nie musisz jeść akurat surowych ryb, ale są inne smaczne rzeczy — Co jedzą Triceratopsy?

Triceruś zamyślił się. Triceratopsy jak inne roślinożerne dinozaury żywią się roślinami i owocami, które znajdują w gęstym gąszczu prehistorycznego lasu.

Ptero był rzeczywiście przejęty – Spróbowałeś kiedyś tych roślin? Naprawdę soczystego liścia paproci? Albo czerwonych owoców, które rosną przy rzece? One są słodkie jak promienie słońca o poranku!

Triceruś spojrzał niepewnie na przyjaciela.

— Ale co, jeśli mi nie posmakują?

Ptero wzruszył skrzydłami.

— A co, jeśli ci posmakują? Nigdy się nie dowiesz, jeśli nie spróbujesz!

W tym momencie pojawiła się mama Tricerusia.

— Synku, przyniosłam ci coś pysznego — powiedziała ciepło, podając mu zielony liść paproci.

Triceruś powąchał go ostrożnie. Pachniał świeżo, przyjemnie i trochę jak poranna rosa. Zerknął na Ptero, który zachęcająco kiwnął głową.

— No dobrze… spróbuję!

Powoli skubnął kawałek liścia i… to było całkiem smaczne! Nie takie straszne, jak myślał. Zjadł jeszcze trochę i poczuł, jak jego brzuszek robi się ciepły, a siły wracają. Potem sięgnął po czerwone owoce, o których mówił Ptero – były pyszne i słodkie!

Następnego dnia Triceruś zjadł pełną porcję śniadania i… nagle poczuł, że ma mnóstwo energii!

Następnego dnia Triceruś zjadł pełną porcję śniadania i… nagle poczuł, że ma mnóstwo energii! Mógł biegać szybciej, skakać wyżej i bawić się jeszcze dłużej!

— Mama miała rację! Jedzenie nie jest straszne, tylko pyszne i daje mi supermoc! Ptero, leć wysoko, bo teraz naprawdę cię dogonię! — zawołał radośnie i ruszył przed siebie.

— Ooo, to jest mój Tricuś! — zaśmiał się Ptero i wzbił się w powietrze.

Od tego dnia Triceruś nie bał się już próbować nowych rzeczy. Wiedział, że każdy listek i owoc to kolejna porcja siły do zabawy!

Exit mobile version